Jedenaście: Dobranoc, Riddle.

2.5K 137 99
                                    

Dolores Umbridge została mianowania dyrektorem Hogwartu. To chyba mi się śni.

Jakaś Gwardia Dumbledora, Potter, Cho Chang... Bynajmniej Draco i Blaise brali udział w tym wszystkim.

Draco nie omieszkał o tym wspominać przy każdej nadarzającej się okazji.

- Jeszcze raz mi o tym przypomnisz, Malfoy, a uroczyście ślubuję, że zwymiotuję Ci za kołnierz - prychnęłam któryś dzień przy kolacji. - I na Twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Ludziom dyrektor Umbridge średnio pasuje.

- Mi pasuje - odpowiedział.

- Akurat to mnie mało interesuje - prychnęłam.

- To akurat jest Twój problem - Draco bezczelnie wyszczerzył zęby.

- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo - skomentował Blaise.

- Prosił Cię ktoś o zdanie, Zabini? - zmiażdżyłam go wzrokiem.

- Każdy jest lepszy niż Dumbledore - Draco popił że swojego pucharu.

- Jeśli chodzi o Umbridge to akurat mam kilka zastrzeżeń.

- Trzeba było z nią nie zadzierać, miałbyś tu teraz jak pączek w maśle.

- Sugerujesz, że mam się jej podlizywać tak jak Ty? - spojrzałam na niego przez zmrużone oczy. - Mimo iż się z Tobą zadaję to jeszcze tak nisko nie upadłam.

- Twoja znajomość ze mną zdecydowanie podnosi Twoją reputację - powiedział.

- Śnij sobie dalej, Malfoy - zabrałam mu sprzed nosa ostatnie kawałki smażonego bekonu za którym oboje przepadaliśmy. - Nie uważacie, że ta Gwardia Dumbledora to całkiem ciekawe przedsięwzięcie?

- Dobrze się czujesz? - Draco zmierzył mnie wzrokiem.

- Zawiodę Cię, Malfoy. Jeszcze nie umieram - sięgnęłam po kromkę chleba - Już nie chodzi o samą Gwardię tylko o pomysł. Nie wierzę że za Potterem stoi aż tyle osób, a podobno nikt mu mie wierzył.

- Potter jest teraz na topie, bo to Wybraniec. Na dodatek wyrzutek i dziwak. Bycie palantem się zawsze sprzedaje. - wtrącił się Blaise.

- Jest jeszcze dla Ciebie nadzieja, Malfoy, w takim razie - spojrzałam wymownie na Draco.

- Możecie przestać? - prychnął Blaise. - Te wasze potyczki już naprawdę mnie irytują.

- Przecież nikt Ci nie każe tego słuchać - powiedziałam. - Możesz wyjść.

- A żebyś wiedziała, że wyjdę - burknął, po czym podniósł się zza stołu - Miłego wieczoru, zrzędy.

Ja i Draco odprowadziliśmy go wzrokiem aż wyszedł z Wielkiej Sali. Przeniosłam wzrok na Draco.

- Na mnie nie patrz - powiedział. - Nie mam pojęcia co go ugryzło.

Spojrzałam zmartwiona w przestrzeń, w której chwilę temu znikł Blaise.

- Nawet o tym nie myśl - rzekł Draco.

- Niby o czym?

- Żeby za nim iść.

- Wcale o tym nie myślałam - prychnęłam.

- Jasne. Za dobrze Cię znam.

Nie powiedziałam już nic. Miał rację, chciałam iść za Blaisem, coś mi mówiło, że nie chciał być teraz sam.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now