Dolores Umbridge została mianowania dyrektorem Hogwartu. To chyba mi się śni.
Jakaś Gwardia Dumbledora, Potter, Cho Chang... Bynajmniej Draco i Blaise brali udział w tym wszystkim.
Draco nie omieszkał o tym wspominać przy każdej nadarzającej się okazji.
- Jeszcze raz mi o tym przypomnisz, Malfoy, a uroczyście ślubuję, że zwymiotuję Ci za kołnierz - prychnęłam któryś dzień przy kolacji. - I na Twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Ludziom dyrektor Umbridge średnio pasuje.- Mi pasuje - odpowiedział.
- Akurat to mnie mało interesuje - prychnęłam.
- To akurat jest Twój problem - Draco bezczelnie wyszczerzył zęby.
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo - skomentował Blaise.
- Prosił Cię ktoś o zdanie, Zabini? - zmiażdżyłam go wzrokiem.
- Każdy jest lepszy niż Dumbledore - Draco popił że swojego pucharu.
- Jeśli chodzi o Umbridge to akurat mam kilka zastrzeżeń.
- Trzeba było z nią nie zadzierać, miałbyś tu teraz jak pączek w maśle.
- Sugerujesz, że mam się jej podlizywać tak jak Ty? - spojrzałam na niego przez zmrużone oczy. - Mimo iż się z Tobą zadaję to jeszcze tak nisko nie upadłam.
- Twoja znajomość ze mną zdecydowanie podnosi Twoją reputację - powiedział.
- Śnij sobie dalej, Malfoy - zabrałam mu sprzed nosa ostatnie kawałki smażonego bekonu za którym oboje przepadaliśmy. - Nie uważacie, że ta Gwardia Dumbledora to całkiem ciekawe przedsięwzięcie?
- Dobrze się czujesz? - Draco zmierzył mnie wzrokiem.
- Zawiodę Cię, Malfoy. Jeszcze nie umieram - sięgnęłam po kromkę chleba - Już nie chodzi o samą Gwardię tylko o pomysł. Nie wierzę że za Potterem stoi aż tyle osób, a podobno nikt mu mie wierzył.
- Potter jest teraz na topie, bo to Wybraniec. Na dodatek wyrzutek i dziwak. Bycie palantem się zawsze sprzedaje. - wtrącił się Blaise.
- Jest jeszcze dla Ciebie nadzieja, Malfoy, w takim razie - spojrzałam wymownie na Draco.
- Możecie przestać? - prychnął Blaise. - Te wasze potyczki już naprawdę mnie irytują.
- Przecież nikt Ci nie każe tego słuchać - powiedziałam. - Możesz wyjść.
- A żebyś wiedziała, że wyjdę - burknął, po czym podniósł się zza stołu - Miłego wieczoru, zrzędy.
Ja i Draco odprowadziliśmy go wzrokiem aż wyszedł z Wielkiej Sali. Przeniosłam wzrok na Draco.
- Na mnie nie patrz - powiedział. - Nie mam pojęcia co go ugryzło.
Spojrzałam zmartwiona w przestrzeń, w której chwilę temu znikł Blaise.
- Nawet o tym nie myśl - rzekł Draco.
- Niby o czym?
- Żeby za nim iść.
- Wcale o tym nie myślałam - prychnęłam.
- Jasne. Za dobrze Cię znam.
Nie powiedziałam już nic. Miał rację, chciałam iść za Blaisem, coś mi mówiło, że nie chciał być teraz sam.
![](https://img.wattpad.com/cover/84626600-288-k733935.jpg)
YOU ARE READING
Eileen: Dziedzictwo
FanfictionJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...