Dwanaście: Z ręką na sercu.

2.2K 139 46
                                    

Stałam w prawie pustym już dormitorium i w dłoni ściskałam egzemplarz Proroka Codziennego. Pół strony zajmowało zdjęcie Pottera i Dumbledora, a nagłówek oznajmiał, że oboje zostali zrehabilitowani.

Kilka tygodni temu cała społeczność czarodziejów dowiedziała się, że Czarny Pan powrócił, a Korneliusz Knot poddał się dymisji. Wszystko miało miejsce podczas włamania do Departamentu Tajemnic, gdzie zginął Syriusz Black, a Lucjusz Malfoy został aresztowany i trafił do Azkabanu.

Tego Potterowi nie wybaczę. To jego wina, że Lucjusz trafił za kratki i za to nienawidzę go jeszcze bardziej. Kiedyś mi za to zapłaci.

W kąciku oka pojawiła się samotna, zagubiona łza, którą jednak wytarłam ze złością. Dzisiaj opuszczamy Hogwart, a za kilka dni znajdę się pod całkowitą opieką Czarnego Pana. Po tym, co się stało w Ministerstwie tym bardziej nie byłam przekonana co do słuszności decyzji Voldemorta, ale nie było odwrotu. Klamka zapadła, a ja jak zwykle nie miałam nic do gadania.

Zła na cały świat wrzuciłam artykuł na górę zawartości kufra, a potem go zatrzasnęłam. Rozejrzałam się po dormitorium. Kiedy tu wrócę... O ile tutaj wrócę, to miejsce już nie będzie takie samo. Nic nie będzie takie samo.

Westchnęłam ciężko, po czym zeszłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Tak jak w ciągu ostatnich dni, atmosfera była... Hm... Napięta?

Wszyscy unikali mojego spojrzenia, a później patrzyli na mnie, kiedy myśleli, że tego nie widzę i szeptali na mój temat. Było to skrajnie irytujące. Ale najgorsze było to, że kiedy patrzyłam na Draco, aż krajało mi się serce.

Był bledszy niż zazwyczaj i zdawał się trochę schudnąć przez te kilka tygodni. Oczy miał podkrążone, jakby nie spał kilka nocy pod rząd.

Usiadłam obok niego i podsunęłam mu talerz z tostami posmarowanymi brzoskwiniowym dżemem. Jego ulubionym. Odsunął jednak talerz ze wstrętem.

- No jedz, Malfoy - zachęcałam go. - Musisz coś zjeść, bo jak nie będziesz jadł to umrzesz z głodu - powiedziałam. Wzruszył tylko obojętnie ramionami. - Będziesz wyglądał jak niedorobiony szkielet. Żadna Cię nie zechce.

- Odczep się, Riddle - warknął.

I tak było codziennie. Ukierunkowana złość Draco do Voldemorta dawała sobie upust na mojej osobie. Ja nikomu winna uczennica zbierałam na sobie całą nienawiść Draco do tego, że Lord Voldemort zostawił jego ojca w Departamencie Tajemnic, kiedy przyszli Aurorzy. Zaciskałam zęby i postanowiłam to przemilczeć w nadziei, że jakoś to będzie.

- Nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi, Riddle? - warknął ponownie, kiedy poraz kolejny próbowałam wmusić w niego śniadanie. - Zostaw mnie. Idź sobie i nie zmuszaj mnie do swojej obecności!

- Myślisz, że mi go nie brakuje? - wybuchłam. - Też za nim tęsknię, wyobraź sobie, że Twój ojciec też jest dla mnie ważny!

- Teraz tak mówisz, a później, jak przyjdzie co do czego, zostawisz go tak samo, jak Czarny Pan - warknął. - Jesteś dokładnie taka sama, jak on. A mój ojciec zasłużył sobie, żeby tak skończyć.

- Nie mów tak... - powiedziałam.

- Niby czemu? - Draco już praktycznie krzyczał - Zawiódł! Zawiódł Czarnego Pana, zawiódł mnie, moja matkę... Zawiódł nas wszystkich.

Draco krzyczał jak opętany, a duża część osób zgromadzonych w Sali już nawet nie udawała, że się nie przygląda.

- Nie macie co robić? - warknęłam miażdżąc najbliższe osoby wzrokiem. Spojrzałam tęsknie na pyszności na stole, bo raczej już nic dzisiaj nie przełknę, po czym wstałam od stołu i wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now