Siedemnaście: Płynie w Tobie ta sama krew, te same słabości.

2.1K 115 53
                                    

Spacerowałam energicznie po swoim dormitorium między jedną ścianą a drugą i intensywnie myślałam.

- Jak on mógł mnie pocałować!? - zawołałam sama do siebie łapiąc się za głowę.

Znowu zaczęłam spacerować po dormitorium próbując pozbyć się dręczącego mnie smaku pocałunku.

Draco zachowywał się dziwnie od chwili, kiedy mnie zobaczył na peronie. Wyglądał jakby ucieszył go mój widok, ale to przecież o niczym nie świadczy. Sama ucieszyłam się widząc go w idealnym stanie.

Przypomniały mi się słowa Zabiniego i Severusa na temat tego, że niby ja i Draco...

- Przecież to niemożliwe, a to, że Pansy myśli że jesteśmy parą jeszcze o niczym nie świadczy!

Opadłam na łóżko i tępo wpatrywałam się w popękany, beżowy sufit nad moją głową. Draco znam od małego, praktycznie zawsze byliśmy nierozłączni, a to, że wzajemnie irytowała nas nasza obecność tylko potwierdzała tezę, że ten, kto się lubi ten się czubi. Ale Draco stał się jakby mniej irytujący. Wręcz przeciwnie. Bardzo chętnie zaczęłam spędzać czas w jego towarzystwie. Może to też dlatego, że stał się bardziej atrakcyjny fizycznie, nabrał nieco muskulatury, rysy twarzy mu się wyostrzyły, stały bardziej męskie. Dodatkowo wilczy pierwiastek który w nim drzemał krył za sobą nutkę tajemnicy. I te jego szare oczy. Niby zimne i obojętne, ale kiedy przyjrzeć się im uważniej, kryły w sobie troskę i odrobinę ciepła.

- Do jasnej cholery, Eileen!! Tylko przypadkiem się w nim nie zakochuj! - zawołałam i przetarłam twarz dłońmi.

Tylko tego by mi tu jeszcze brakowało. Miłostek, ćwierkających ptaszków, amorków i serduszek. Czarny Pan wyraźnie wbijał mi do głowy, że uczucia wyższe odsłaniają nasze czułe miejsca i znacznie nas osłabiają. A ja przecież nie mogę być słaba, bo nadchodzą trudne czasy, muszę przecież być silna i nie pokonana. Muszę więc odrzucić wszystko, co czuję bądź nie czuję. Zarówno do Malfoy'a jak i do kogokolwiek innego.

Ale czy tak można? Jestem w najgłupszym wieku w życiu każdej dziewczyny. Hormony buzują jak szalone, a na płeć przeciwną patrzy się nieco inaczej niż do tej pory. Tylko dlaczego Malfoy? Przecież ten chłopak zmienia dziewczyny jak rękawiczki, może mieć każdą. A ten pocałunek i tak nic nie znaczył. Dał się ponieść emocjom, a przecież przy nim nie ma teraz nikogo tylko jestem ja.

- Dokładnie! To nic nie znaczący incydent. Koniec, kropka! - zawołałam bojowo, a w tym momencie do dormitorium bez pukania zajrzała...

- Pansy?? - zerwałam się na równe nogi. - Tylko mi nie mów, że od tego roku dzielimy wspólne dormitorium!

Do tej pory nie miałam nikogo z kim mogłabym dzielić dormitorium, tak jakoś wyszło że miałam czteroosobowy pokój tylko dla siebie.

- Weź mnie nawet tak nie strasz - mruknęłam, po czym starannie zamknęła za sobą drzwi. - Przyszłam porozmawiać.

- O pierwszej w nocy?? - złapałam się za głowę.

- Rozmawiasz tak głośno, że słychać Cię piętro niżej - prychnęła, po czym rozejrzała się po pokoju. - Draco nie ma?

- Y... Nie? - spojrzałam na nią uważnie.

- A z kim rozmawiałaś? - Parkinson jest wścibska jak zawsze.

- Ze sobą - mruknęłam - Całkiem ciekawe zajęcie. Chciałaś coś? Bo zamierzałam iść spać.

- Będę się streszczać - powiedziała. - Wiem, że Blaise jest Twoim przyjacielem - który mnie unika, pomyślałam. - Wiem też, że bardzo ważna jest dla niego Wasza znajomość. Trochę o tym myślałam i uznałam, że najwyższy czas zakopać topór wojenny.

Eileen: DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz