Dziewiętnaście: Obiecuję Ci to, Eileen...

1.9K 126 69
                                    

Siedziałam na kanapie w pokoju wspólnym Ślizgonów, a Draco spacerował przede mną w tę i spowrotem, żeby jak on to mówił "rozchodzić" swoją wściekłość.

Jako jedni z niewielu mieliśmy wolny czas, bo ani on ani ja nie uczęszczaliśmy na zielarstwo.

- Malfoy, możesz przestać? Zaraz kręćka przez Ciebie dostanę... - warknęłam, kiedy chłopak zaczął już kolejny kilometr.

- Ale że POTTER? - prychnął - Przecież on do niedawna nawet herbaty nie umiał zaparzyć, a teraz stał się mistrzem eliksirów? On jest nawet lepszy od Ciebie!

Prychnęłam gniewnie, bo ostatnią część wypowiedzi mógł sobie darować. Niestety musiałam przyznać, że miał rację. Potterowi nigdy nie szło dobrze z eliksirami, a dzisiaj udało mu się przyrządzić eliksir żywej śmierci. Piekielnie trudny i praktycznie nie do uwarzenia przez ucznia szóstego roku. Zwykle Draco miał gdzieś to, czy Potter jest dobrym uczniem czy też nie, ale tym razem stawka była wysoka, bo w nagrodę możnabyło otrzymać fiolkę płynnego szczęścia.

Draco wreszcie usiadł obok mnie na kanapie i stęknął z poczucia winy i niesprawiedliwości.

- Już? Ochłonąłeś trochę? - Zapytałam. Mruknął coś na odczepnego, a żyła na szyi pulsowała mu niebezpiecznie.

- Niech szlag trafi tego Pottera - warknął.

- Aż tak zależało Ci na nagrodzie

- Żebyś wiedziała, Riddle. Ten eliksir jest mi potrzebny do... Do czegoś.

Zatrzasnęłam książkę, którą właśnie wertowałam na kolanach i spojrzałam groźnie na Malfoy'a.

- Powiesz mi wreszcie, gdzie znikasz kiedy Cię nie ma?

- Za dużo byś chciała wiedzieć, Riddle - burknął.

Prychnęłam gniewnie, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Draco często gdzieś znikał, opuszczał posiłki i przepadał gdzieś przez większość wolnego czasu. Próbowałam go pociągnąć za język, ale za każdym razem spławiał mnie tak samo.

- A jak tam miewają się sprawy z Dumbledore? - zapytałam go wrednie - Widziałam go dzisiaj rano i wyobraź sobie, że był jakiś taki mało martwy.

- Przymknij się, przeklęta dziewucho - warknął po czym przyłożył mi w głowę jedną z leżących na kanapie poduszek. Wzniósł się przerażający tuman kurzu wywołując u mnie salwę kichnięć, co wyraźnie rozbawiło Malfoy'a.

- Zapamiętam Ci to, Malfoy - warknęłam między kolejnymi kichnieciami - Uroczyście ślubuję, że przyjdzie taki dzień, że pogubisz tą swoją tlenioną sierść!

Oddałam mu poduszką, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo kurz znowu zaczął mnie kręcić w nosie.

- Będziesz cierpiał straszliwe męczarnie - powiedziałam - będziesz błagał, żebym Cię dobiła.

- Odgrażaj się dalej, Czarna Księżniczko - powiedział to, chociaż wiedział, że bardzo nie lubię tego zwrotu.

Draco doprowadzał mnie do szału. Często zastanawiałam się jak to możliwe, że wytrzymuję z nim całe szesnaście lat.

- Nie dąsaj się tyle, bo marszczy Ci się nosek i wyglądasz jak rudy mops.

Tego było już za wiele. Zerwałam się z kanapy i zaczęłam rzucać w Malfoy'a wszystkim, co znalazłam pod ręką.

- Ej! Panujże nad sobą, wariatko! - zawołał Malfoy robiąc uniki.

- Proszę, proszę. Pierwsza kłótnia Malfoy'ów - zaśmiał się Zabini, który wyszedł z dormitorium razem z uwieszoną jego ramienia Pansy. - Idziemy na błonia, dołączycie?

Eileen: DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz