Trzydzieści Pięć: Ręka mu zadrżała. A zaklęcie się odbiło.

1.5K 92 58
                                    


Dla Weroniki Majda, mojej wiernej fanki 😘

Młoda, piękna kobieta o długich, czerwonych włosach które kłębowiskami loków opadały jej na ramiona i plecy, siedziała w fotelu Severusa w jego starej betlejemce. Twarz miała schowaną w dłoniach. Mistrz eliksirów spacerował w jedną i drugą stronę. Był bardzo wzburzony.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - powiedział do kobiety. - Jesteś tego pewna?

Kobieta potwierdziła skinieniem głowy, ramionami wstrząsał szloch.

- Jaki ja byłem głupi, jak ja mogłem tego nie przewidzieć... To nie powinno się stać!

Kobieta wybuchnęła płaczem, mężczyzna nie bardzo wiedział, co ma zrobić, nigdy nie umiał radzić sobie z płaczącymi kobietami. Podszedł jednak do niej i ją do siebie przytulił.

- To moja wina - kobieta miała kojący, delikatny tembr głosu. - Jak ja mogłam do tego dopuścić?

- Nie, to moja wina - przyznał Severus. - Nie powinienem pchać Cię w jego ramiona, ale myślałem, że będziesz szczęśliwa!

- Byłam, jestem Severusie, naprawdę! Tylko że... Kiedy on dowie się o dziecku, wścieknie się! A ja nie lubię, kiedy się złości...

Severus zamknął oczy. Wiedział, że kiedyś pożałuje swojej decyzji, że nie przerwał tego kiedy nie było jeszcze za późno. Teraz konsekwencje są katastrofalne.

- Ja z nim porozmawiam - powiedział cicho.

Kobieta podniosła głowę i spojrzała na Severusa czarnymi, szklącymi od łez oczami.

- Zrobisz to, Severusie? Naprawdę porozmawiasz z Tomem?

Mężczyzna przytaknął.

- Jesteś moją małą siostrzyczką, którą obiecałem chronić, prawda?

Kobieta przytuliła się do mężczyzny chowając twarz w jego szatach.

Obudził mnie stukot kropli deszczu o szybę. Zamknęłam szybko oczy, by spróbować przywołać jeszcze sen, ale bezskutecznie. A szkoda.

Pierwszy raz w życiu śniła mi się matka. Była zupełnie jak żywa, taka do mnie podobna... Tamtego dnia dowiedziała się, że będzie miała dziecko. I była przerażona. Dlaczego Czarny Pan rzeczywiście jej nie zabił?

Spojrzałam na śpiącego obok Draco. Chłopak spał spokojnie, a jego jasne kosmyki były zmierzwione i rozrzucone w nieładzie dookoła na poduszce. Uwolniłam się z jego uścisku, ześlizgnęłam z satynowej pościeli, po czym pozbierałam swoje porozrzucane dookoła ciuchy i weszłam do łazienki by wziąć prysznic.

Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Chłodne krople dodawały orzeźwienia i zmywały resztki snu. Żałowałam, że nie trwał dłużej, ale w końcu nic nie jest wieczne.

Ubrałam się, rozczesałam włosy i spojrzałam na zegar. Dochodziła siódma. Po cichu, żeby nie obudzić Draco opuściłam jego sypialnię i zeszłam schodami do kuchni, żeby zrobić sobie kawy. Zaskoczyła mnie obecność Lucjusza, który siedział z rozłożonym na stole egzemplarzem Proroka.

- Dzień dobry, Eileen - przywitał się. - Kawa jest w ekspresie, dopiero co się zrobiła.

Wzięłam filiżankę, nalałam do niej parującego płynu i usiadłam naprzeciwko Lucjusza. Z każdym dniem wyglądał coraz lepiej, ale ostatnia narada jakby wyssała z niego siły. Siedzieliśmy w milczeniu raz poraz stukając filiżankami.

Eileen: DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz