Dla Weroniki Majda, mojej wiernej fanki 😘Młoda, piękna kobieta o długich, czerwonych włosach które kłębowiskami loków opadały jej na ramiona i plecy, siedziała w fotelu Severusa w jego starej betlejemce. Twarz miała schowaną w dłoniach. Mistrz eliksirów spacerował w jedną i drugą stronę. Był bardzo wzburzony.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - powiedział do kobiety. - Jesteś tego pewna?
Kobieta potwierdziła skinieniem głowy, ramionami wstrząsał szloch.
- Jaki ja byłem głupi, jak ja mogłem tego nie przewidzieć... To nie powinno się stać!
Kobieta wybuchnęła płaczem, mężczyzna nie bardzo wiedział, co ma zrobić, nigdy nie umiał radzić sobie z płaczącymi kobietami. Podszedł jednak do niej i ją do siebie przytulił.
- To moja wina - kobieta miała kojący, delikatny tembr głosu. - Jak ja mogłam do tego dopuścić?
- Nie, to moja wina - przyznał Severus. - Nie powinienem pchać Cię w jego ramiona, ale myślałem, że będziesz szczęśliwa!
- Byłam, jestem Severusie, naprawdę! Tylko że... Kiedy on dowie się o dziecku, wścieknie się! A ja nie lubię, kiedy się złości...
Severus zamknął oczy. Wiedział, że kiedyś pożałuje swojej decyzji, że nie przerwał tego kiedy nie było jeszcze za późno. Teraz konsekwencje są katastrofalne.
- Ja z nim porozmawiam - powiedział cicho.
Kobieta podniosła głowę i spojrzała na Severusa czarnymi, szklącymi od łez oczami.
- Zrobisz to, Severusie? Naprawdę porozmawiasz z Tomem?
Mężczyzna przytaknął.
- Jesteś moją małą siostrzyczką, którą obiecałem chronić, prawda?
Kobieta przytuliła się do mężczyzny chowając twarz w jego szatach.
Obudził mnie stukot kropli deszczu o szybę. Zamknęłam szybko oczy, by spróbować przywołać jeszcze sen, ale bezskutecznie. A szkoda.
Pierwszy raz w życiu śniła mi się matka. Była zupełnie jak żywa, taka do mnie podobna... Tamtego dnia dowiedziała się, że będzie miała dziecko. I była przerażona. Dlaczego Czarny Pan rzeczywiście jej nie zabił?
Spojrzałam na śpiącego obok Draco. Chłopak spał spokojnie, a jego jasne kosmyki były zmierzwione i rozrzucone w nieładzie dookoła na poduszce. Uwolniłam się z jego uścisku, ześlizgnęłam z satynowej pościeli, po czym pozbierałam swoje porozrzucane dookoła ciuchy i weszłam do łazienki by wziąć prysznic.
Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Chłodne krople dodawały orzeźwienia i zmywały resztki snu. Żałowałam, że nie trwał dłużej, ale w końcu nic nie jest wieczne.
Ubrałam się, rozczesałam włosy i spojrzałam na zegar. Dochodziła siódma. Po cichu, żeby nie obudzić Draco opuściłam jego sypialnię i zeszłam schodami do kuchni, żeby zrobić sobie kawy. Zaskoczyła mnie obecność Lucjusza, który siedział z rozłożonym na stole egzemplarzem Proroka.
- Dzień dobry, Eileen - przywitał się. - Kawa jest w ekspresie, dopiero co się zrobiła.
Wzięłam filiżankę, nalałam do niej parującego płynu i usiadłam naprzeciwko Lucjusza. Z każdym dniem wyglądał coraz lepiej, ale ostatnia narada jakby wyssała z niego siły. Siedzieliśmy w milczeniu raz poraz stukając filiżankami.
CZYTASZ
Eileen: Dziedzictwo
FanfictionJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...