- No? - ponagliłam Severusa, kiedy cisza zaczęła być irytująca. - Nic nie powiesz?
Severus zmarszczył brwi. Coś go wyraźnie dręczyło.
- No powiedz coś! - wybuchłam.
- Za co dostałaś ten szlaban? - zapytał jakby nieobecny myślami.
- Powiedziałam, że... - urwałam - Czy Ty mnie w ogóle słuchasz, wujku? Co się ze mną dzieje? To ma coś wspolnego z NIM i jego powrotem, prawda?
- Tak - powiedział szybko. - I z tym, co Ci zrobił.
Spojrzałam na swoje lewe przedramię ukryte pod ubraniem. Severus podniósł się z fotela, po czym odwrócił się do mnie plecami i zaczął intensywnie wpatrywać się w obraz na ścianie.
- Lucjusz powiedział, że Czarny Pan Cię naznaczył. Nie miałem pojęcia, że wypalił Ci w pełni rozwinięty Mroczny Znak.
- Naznaczył?
Severus odwrócił się pomału.
- Są dwa rodzaje oznaczeń, jakie noszą ludzie Czarnego Pana. Pierwszy z nich to Mroczny Znak, taki jaki mam ja, Ty, Lucjusz, czy każdy inny śmierciożerca. To coś co wygląda jak tatuaż, może się ruszać i przyjmuje barwę ciemniejszą, kiedy Czarny Pan wzywa do siebie.
- I bardzo piecze - dodałam.
- I bardzo piecze - powtórzył. - Drugi rodzaj oznaczenia, czyli tak zwane Znamię praktycznie wygląda tak samo, ale przypomina znamiono, czyli takie przebarwienie w konkretnym miejscu. Nie może się ruszać, nie zmienia koloru... Po prostu jest.
- Po co? - spytałam. - Po co Śmierciożercy Znamię?
- No i tutaj właśnie pojawia się różnica między Śmierciożercą a Naznaczeńcem. Bycie Śmierciożercą to zaszczyt, na który zasługują nieliczni. Naznaczeniec to kandydat na Śmierciożercę i jeśli na to zasłuży, Czarny Pan wypala na jego ciele Mroczny Znak.
- Rozumiem - szepnęłam. - A co jeśli nie chcę być Śmierciożercą?
Severus nie odpowiedział od razu. Wydawało mi się, że myśli w jaki sposób przekazać mi to, co chce powiedzieć. Nie musiał jednak nic mówić, bo sama domyśliłam się prawdy.
- Nie mam wyjścia, prawda wujku? Muszę już być Śmierciożercą. Na zawsze.
- Tak - szepnął. - Jesteś jedyną osobą którą znam, a która nie miała wyboru.
- Czemu na to pozwoliłeś? - zapytałam napastliwie. - Wiedziałeś, że Lucjusz zabiera mnie na cmentarz i nie zrobiłeś nic, żeby temu zapobiec?
- To trochę skomplikowane, moje dziecko. - powiedział spokojnym głosem - Są w życiu takie rzeczy, na które nie mam żadnego wpływu.
- Żadnego wpływu?? - prychnęłam - Opiekowałeś się mną przez cały ten czas, większość decyzji podejmowałeś praktycznie za mnie, a teraz mówisz, że nie miałeś żadnego wpływu na to, co zrobili mi na cmentarzu?
- Eileen, posłuchaj, proszę...
- Nie! - zerwałam się na równe nogi. - Ja już nie chcę słyszeć nic więcej. Mam tego dość. Ciągle tylko milczysz, spławiasz mnie, ignorujesz moje pytania. O wszystkim dowiaduje się kiedy jest już za późno. Ja już nie jestem dzieckiem, wujku, nie musisz prowadzić mnie za rączkę. Rozumiem więcej niż myślisz.
ESTÁS LEYENDO
Eileen: Dziedzictwo
FanficJak wigilijne niebo krzykiem dziecięcia tak serce rozdarte od chwili poczęcia. wybrać swą drogę to niełatwa sprawa zwłaszcza gdy do wyboru żadnego nie masz prawa. Dziecko które przecież nigdy żyć nie miało, jednak to życie tak bardzo pokochało. Aby...