Trzynaście: To, że żyjesz to wyłącznie przypływ mojej dobrej woli.

2.2K 135 134
                                    

Dla cxtieash. Dziękuję za wszystko, a w szczególności za to, że jesteś 😘
Twoja Andariell.

✳✳✳

Odkąd Czarny Pan wziął mnie pod swoją opiekę, minęły już dwa tygodnie. Najdziwniejsze, najbardziej przerażające i zarazem fascynujące dwa tygodnie.

Wszystko było nowe. Nowi ludzie, którzy z początku przyglądali mi się z zainteresowaniem, które z czasem zaczynało zmieniać się w akceptację i coś w rodzaju... Hm... Szacunku, który w sumie mógł być bardziej spowodowany strachem przed gniewem Czarnego Pana.

Przez ten krótki czas poznałam więcej czarnych zaklęć niż przez pięć lat nauki w Hogwarcie. Czarny Pan był zimny, obojętny, właściwie niewiele ze mną rozmawiał. Kazał mi wszystko obserwować i pamiętać wszystko, co widziałam. Czasami zadał jakieś pytanie albo po prostu kazał mi pobyć sam na sam z jakimś Śmierciożercą. Najbardziej przerażał mnie taki Fenrir. I Bellatrix. Pierwszy sprawiał wrażenie jakby chciał mnie pożreć, a Bellatrix, gdy tylko Czarny Pan nie widział, nie ukrywała swojej niechęci do mojej osoby. Niestety mój ojciec stawiał ją za przykład.

Byłam zawiedziona. Nie tak wyobrażałam sobie spędzanie czasu z własnym ojcem. Miałam nadzieję go poznać, dowiedzieć się na jego temat wszystkiego, nadrobić stracony czas. Severus przynajmniej pozwalał mi spędzać czas tak, jak tego chciałam. Czarny Pan planował mi każda minutę, z przerwami na sen i posiłki. Też wychodził z założenia, że należy nadrobić zaległości, ale on interpretował je inaczej.

Chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że to, co mi opowiadał, wszystko, co poznawałam może i było przerażające, ale jednocześnie było też fascynujące. Chciałam się tego nauczyć ponieważ bardzo lubiłam "umieć". Tak, można było powiedzieć że lubiłam siedzieć z nosem w książkach, ale potrafiłam się też wyluzować.

Któregoś dnia siedziałam w komnacie razem z Czarnym Panem, który opowiadał mi o sposobach przemieszczania się przez śmierciożerców, kiedy do pomieszczenia wleciała czarna sowa Severusa.

- Lily! - zawołałam i pobiegłam do ptaka, który usiadł na poręczy tronu Czarnego Pana. Ptak trzymał w dziobie kopertę zaadresowaną do mnie. Lord Voldemort nie był zadowolony z faktu, że przerwałam jego wypowiedź w połowie.

- Mam nadzieję - zasyczał groźnie - że wiadomość przyniesiona przez ten worek pierza jest naprawdę ważna - mężczyzna zepchnął ptaka, który zaskrzeczał obrażony i wyleciał tą samą drogą, którą przyleciał.

Okręciłam kopertę w dłoniach. Na pieczęci widniało logo Hogwartu. Lista podręczników na szósty rok? Już?

- Wyniki SUMów! - zawołałam i energicznie zaczęłam otwierać kopertę drzącymi dłońmi.

Otworzyłam list i aż pisnęłam z radości. Zaliczyłam wszystkie przedmioty, nawet obronę przed czarną magią, której tak bardzo się bałam.

- Czymże jest spowodowana ta jakże infantylna forma radości? - zapytał obojętnie.

- Zdałam. Zdałam wszystko!! - powiedziałam i spojrzałam na niego oczekując jakiegoś słowa świadczącego o jego dumie bądź zadowoleniu.

Machnął różdżką, a trzymany przeze mnie kawałek pergaminu stanął w ogniu i po kilku sekundach zamienił się w popiół.

- Co Ty robisz?? - zawołałam pretensjonalnym tonem.

- Skup się na naszej lekcji, Eileen.

- W nosie to mam! Nie rozumiesz jakie te wyniki są dla mnie ważne??

Eileen: DziedzictwoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant