Czterdzieści Dwa: Nie poznałem jeszcze tak odważnej osoby jak Ty.

1.3K 79 28
                                    

Siedziałam na kanapie w salonie domu, w którym mnie przetrzymywano, a twarz miałam schowaną w dłoniach. Nie wiem jak długo tutaj byłam, bo dni zlewały mi się w jedno. Czasami czułam się jak gość, jadłam że wszystkimi przy jadalnianym stole, korzystałam do woli z łazienki i ogrodu... Gdyby nie fakt, że zawsze pilnował mnie ktoś uzbrojony w różdżkę, mogłabym się poczuć jak w odwiedzinach u dawno nie widzianej rodziny.

Przez myśl mi nawet nie przeszło, że w taki sposób można traktować więźnia. Czarny Pan był okrutny, nawet dla swoich sprzymierzeńców, a więźniów traktował w sposób nie do opisania przerażający i makabryczny. Gdybym była jego więźniem, dawno by mnie zamęczono.

- Masz świadomość, Remusie o co mnie teraz prosisz? - zapytałam rozdygotanym głosem. - Przecież ja się nigdy na to nie zgodzę!

- Musiałem Cię o to zapytać - powiedział. - Szczerze nie sądziłem, że jest w Tobie aż tyle lojalności wobec Czarnego Pana.

- Wobec Czarnego Pana? - pokręciłam głową. - Są inne priorytety. I inne rzeczy w które warto wierzyć.

- W miłość Twoją i Draco?

Remus trafił w sedno.

- To jedyna osoba wobec której chcę być lojalna. To, o co mnie prosicie niesie za sobą zbyt duże ryzyko.

- Dostaniecie ochronę.

- A dasz mi gwarancję, że ochrona nie zawiedzie?

- Kiedy zabijemy Czarnego Pana, nie będzie ona już potrzebna.

- To i tak duże ryzyko.

- To chociaż powiedz, co dalej zamierza Czarny Pan?

- Rządzić światem - powiedziałam. - Czarny Pan działa schematycznie. Ustanawia sobie jakiś cel, a kiedy go osiągnie, ustala sobie następny. W ten sposób małymi kroczkami osiągnie to, czego chce. Jego ostatnim celem była śmierć Harry'ego. Gdyby mu się udało, wiedzielibyśmy o tym.

- Więc narazie możemy być spokojni o jego dalsze działania.

- Tego bym nie powiedziała.

Remus bez słowa wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Przez cały czas Zakon próbował mi wyperswadować słuszność swoich racji. Zaczynałam pomału im ufać i wierzyć w ich zamiary. Perspektywa świata bez Czarnego Pana zaczynała coraz bardziej do mnie przemawiać. Byłabym zwykłą czarownicą, może miałabym nawet rodzinę i pracowała jako wymarzony auror? Szkoda tylko, że tak wiele znaków zapytania niosła za sobą ta opcja. Przyszłość wykreowana przez Czarnego Pana rysowała się w bardziej klarownym świetle.

- Próbuję Cię zrozumieć, Eileen, ale nadal nie dociera do mnie to, kiedy ta miła, spokojna uczennica którą pamiętam, zmieniła się w pewną siebie Czarną Księżniczkę świadomą swojej wartości. Jak to się stało?

- Wychowywałam się przy śmierciożercach. A kto raz się nim stanie, ten nigdy nie przestaje nim być. Uczyli mnie tego, co sami umieli, przekazywali mi swoje wartości. A ich wartości to wszystko to, kim jest dla nich Czarny Pan. To jedyne wartości, jakich od dziecka mnie uczono.

Remus spojrzał na mnie smutno. Prawdą było, że sprzymierzeńcy "tej drugiej" strony byli tak samo winni mojej obecnej sytuacji, jak strona Czarnego Pana. Nikt nigdy nie zadał sobie trudu, żeby przekonać mnie do wartości, jakie uznawali zwolennicy Dumbledore.

- Nie miałam wyboru. Zostałam śmierciożercą, bo tak chciał Czarny Pan. Któregoś dnia zajmę jego miejsce, bo on tak chce. Nie interesują go moje pragnienia i marzenia. Wierzy, że są identyczne jak jego.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now