Pięćdziesiąt Jeden: Droga zła zawsze jest łatwiejsza.

1.3K 74 27
                                    

Wystarczyło kilka dni, aby przekonać się, że moje pierwsze wrażenie na temat Hogwartu było właściwe. Szkoła nie była taka sama. Rodzeństwo Carrow znęcało się nad uczniami używając zaklęć czarnomagicznych, których zresztą nagminnie uczono. Ślizgoni traktowali mnie jak bohaterkę, a ja przecież wcale się nią nie czułam.

Najgorsze było oczekiwanie. Pottera nie było widać, a bezczynność doprowadzała mnie do szaleństwa. Kilka razy przez myśl przeszło mi, żeby porozmawiać z którymś z przyjaciół Pottera, ale Draco uznał, że to nie jest najlepszy pomysł. Może i miał rację. Było to zbyt ryzykowne, nikomu nie można było ufać, zwłaszcza że Carrowie mieli oko dosłownie na wszystko.

Siedziałam w Wielkiej Sali i próbowałam wcisnąć w siebie kolację, ale nie miałam apetytu. Nawet jedzenie w Hogwarcie nie było takie, jak kiedyś. Draco siedział obok i rozmawiał z Blaisem. Podczas nieobecności Draco to czarnoskóry Zabini miał na oku Pottera i miał dać znać gdyby ten w tym czasie pojawił sie w Hogwarcie.

Czułam się niepotrzebna i bezużyteczna, ale powrót do Hogwartu miał jedną bardzo ważną zaletę. Nie było tutaj Czarnego Pana. Nie czułam się jednak jakoś lepiej z tą świadomością.

Poczułam na swoim idzie dłoń Draco, co wyrwało mnie z zamyślenia.

- Gdzie Blaise? - zapytałam, bo chłopaka nie było przy stole.

- Poszedł do swojej dziewczyny.

- Dziewczyny?

Draco wskazał stół Gryfonów. Blaise podszedł do Ginny Weasley i pocałował ją. Dziewczyna wstała i razem opuścili Wielką Salę.

- Oni tak na serio czy to jakaś mistyfikacja?

- Blaise próbował się czegoś od niej dowiedzieć, ale jakoś tak wyszło, że wylądowali razem w łóżku. Teraz są parą. Każde z nich jest jednak wierne swojej sprawie.

- Biedny Potter - powiedziałam.

- Mamy takie czasy, że nikt nie chce być sam. Ginny była sama, Blaise szukał pocieszenia... - wzruszył ramionami. - Zawsze lubił rude. Ginny nie jest Tobą, ale... Sama rozumiesz.

- Dziwne czasy, naprawdę - skwitowałam.

Zamieszałam w swoim talerzu, ale wiedziałam, że nic nie tknę.

- Nic nie zjadłaś. Chociaż spróbuj. - pokręciłam głową. - Chodź - Draco wstał i pociągnął mnie za rękę.

Wyszliśmy z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się schodami do góry.

- Brakuje mi trochę tego wszystkiego - powiedziałam. Chłopak nic nie powiedział, tylko mocniej ścisnął moją dłoń.

Zatrzymaliśmy się przed ścianą, na której zaczęły się pojawiać drzwi do Pokoju Życzeń.

- Nie byłam tutaj od nocy w której zginął Dumbledore - powiedziałam.

Draco otworzył drzwi i znaleźliśmy się w środku. Był to przytulny pokoik z kominkiem i dużą, wygodną kanapą. Do złudzenia przypominał salon w Malfoy Manor.

- Pomyślałem o jakimś miejscu w którym będziemy mieli spokój. I w którym będziesz mogła się trochę rozluźnić.

Weszliśmy do środka. Przy kanapie stał mały stoliczek, a na nim karafka i dwie szklanki do połowy wypełnione bursztynowym płynem.

- Ognista Whisky? - zapytałam kiedy podał mi jedną ze szklanek. Stuknęliśmy się szkłem i każde z nas pociągnęło zdrowy łyk ze swojej szklanki. Poczułam jak ciepło, jakie daje alkohol rozpływa się po moim ciele. - To legalne?

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now