Dwadzieścia Pięć: Ja też, Draco. Ja też.

1.8K 113 17
                                    

Zimny, grudniowy wieczór. Stałam przed tronem Czarnego Pana, że skruszoną miną. Siedział przede mną i patrzył na mnie triumfalnie.

- Zapytam poraz ostatni. Długo to trwa?

Milczałam zaciekle modląc się w duchu, żeby nie wyczytał nic z moich myśli, bo całkowicie mnie to zgubi. Myślałam o wszystkim tylko nie o nim.

- To bardzo bezczelne z Twojej strony. Myslałaś, że się nie dowiem? Czy Ty do jasnej cholery jesteś naprawdę aż tak głupia?

Nadal milczałam. Zagryzłam wargi, zacisnęłam pięści.

- Odpowiadaj, durna dziewucho! - Ryknął, a rzucone we wściekłości zaklęcie ścięło mnie z nóg i sprawiło, że padłam na kolana.

Podszedł bliżej i zaczął krążyć w około niczym wilk chcący za chwilę dobić swoją wycieńczoną ucieczką ofiarę.

- Sądziłem, że wyraziłem się wystarczająco jasno. Zadawałem Ci multum pytań, czy wszystko jest dla Ciebie oczywiste, a Ty do kurwy nędzy odwalasz mi taki numer?

Milczał. Wiedziałam, że czekał aż coś powiem. Wiedziałam, że szuka pretekstu, żeby znowu dotkliwie mnie ukarać.

- Zawsze masz tyle do powiedzenia, a tym razem milczysz? Mam wystarczający powód, żeby Cię ukarać.

Chciałam wstać, ale mi na to nie pozwolił. Znowu ścięło mnie z nóg, tym razem tak bardzo, że aż wygięłam się w pałąk ściągając łopatki i powstrzymując wydobywający się z piersi krzyk.

- Boli, prawda? - zasyczał. - Uwierz mi, że będzie boleć jeszcze bardziej. Crucio!!

Zawołał, a ja w tym momencie przebudziłam się z krzykiem, zlana potem. Oddychałam ciężko, a Mroczny Znak i cztery blizny szpecące moje ciało paliły żywym ogniem.

- Na brodę Merlina, tak bym chciała, żeby to był tylko sen! - zawołałam, po czym przetarłam twarz dłońmi.

Miałam złe przeczucia. Czarny Pan już wiedział, że coś łączy mnie z Draco, a ten sen był tego wyraźnym dowodem. Często dręczył mnie koszmary, ale ten był wyjątkowo prawdziwy, zupełnie jakbym tam była.

Powierciłam się w łóżku, ale sen kompletnie mnie opuścił, więc ubrałam się pospiesznie i zeszłam do pokoju wspólnego.

Dochodziła czwarta rano i wszyscy jeszcze smacznie spali w dormitoriach, dlatego pokój był pusty i cichy, rozlegało się tylko ciche chrapanie z jednego z portretów.

Musiałam zająć czymś myśli, postanowiłam więc usiąść nad runami, ale najpierw musiałam rozpalić dogasający w kominku ogień, bo wiatr w kominie hulał przerażająco, a za oknami panowała śnieżyca.

Rozejrzałam się za czymś, co mogło posłużyć za rozpałkę, ale jedyne, co znalazłam to egzemplarz Proroka Codziennego. Z trudem wcisnęłam do kominka polano drewna, po czym zaczęłam drzeć gazetę na mniejsze kawałki i podkładać w miejscach, gdzie tklił się jeszcze ogień.

- No rozpal się Ty przeklęty ogniu - warczałam szturchając żar pogrzebaczem.

- Riddle? To Ty się tutaj tak tłuczesz o czwartej nad ranem? - Draco uśmiechnął się, a ja zrobiłam minę małego dziecka, które właśnie przyłapano na czymś złym.

- Nie mogłam spać - powiedziałam - więc przyszłam tutaj i postanowiłam...

- Nie pozwolić spać całemu domowi? - zapytał, a ja burknęłam coś pod nosem i zaczęłam męczyć się z ogniem.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now