Trzydzieści Osiem: Nie sądzę, że są nam pisane lepsze czasy.

1.4K 91 41
                                    

Środek nocy. Młoda para, chłopak i dziewczyna śpią razem pod satynową pościelą. Blondyn przerzucił swoją rękę przez brzuch rudowłosej, ona natomiast położyła dłoń na jego łopatce. Śpią spokojnie, żadne z nich nie sądzi, że za chwilę brutalnie zostaną wyrwani ze snu.

W pokoju, w obecności czarnego, zimnego dymu i pyłu pojawiła się postać w długich, czarnych szatach. Jego biała głowa i dwie szparki w miejscu nosa upodabniają go do węża. W jednej ręce trzyma różdżkę, w drugiej miecz Godryka Gryffindora. Ten sam, którym kiedyś przebito bazyliszka.

Mężczyzna stał nad zakochanymi i przez chwilę przyglądał się, jak śpią. Spokojnie i beztrosko. Żadne z nich nie spodziewa się tego, co za chwilę się stanie.

Wycelował różdżkę w jasnowłosego i mruknął zaklęcie. Błysnęło zielone światło, a chłopak po prostu przestał oddychać. Nawet nie wiedział, że umiera.

Mężczyzna spojrzał na dziewczynę uśmiechając się nieładnie. Machnął różdżką, a dziewczyna zbudziła się w potwornym bólu zaklęcia torturującego. Machnął różdżką poraz drugi, a dziewczyna spadła z łóżka prosto na ciemny dywan. Poczuła, jak stopa mężczyzny przygniata ją do podłogi, jak nie może złapać oddechu. Zaczęła się szarpać, ale to nic nie dało. Mężczyzna zaśmiał się szyderczo.

- Myślałaś, że długo będę znosił fakt, że plamisz moje nazwisko zadając się z tym mieszańcem? - wskazał na martwe ciało w pościeli. - Ty naprawdę jesteś aż tak głupia, iż myślałaś, że pozwolę sobie w nieskończoność tak bezczelnie grać na nosie?

Kolejny szyderczy śmiech. Zimna stopa mężczyzny zrobiła się cięższa, dziewczyna praktycznie zaczęła się dusić.

- Chciałem zabić Cię od razu, tamtego dnia na cmentarzu, ale przekonywano mnie o Twojej przydatności, o tym, że któregoś dnia być może przejmiesz to, co udało mi się zdziałać. Dałem Ci szansę, ale jak się okazuje, niesłusznie.

Mężczyzna wziął miecz w obie ręce i uniósł go ponad swoją głowę.

- Twój kochanek umarł szybko i bezboleśnie. Ty nie będziesz miała takiego przywileju. Zadbam o to, żebyś wiedziała, że umierasz. Chcę to widzieć w Twoich oczach.

Mężczyzna z całym impetem upuścił miecz, a jego ostrze wbiło się w ciało dziewczyny, nieco po lewej, tuż przy mostku. Tam, gdzie znajdowało się serce.

Poczuła najpierw bolesne ukłucie, chrupnięcie towarzyszące rozrywanym żebrom, a potem ostrze wbiło się w jej serce, z którego od razu buchnęła krew. Czuła,  jak zalewa jej klatkę piersiową, jak wypełnia płuca. Zaczęła się dusić. Coraz łapczywiej próbowała złapać powietrze, ale bezskutecznie. Poczuła w ustach metaliczny smak własnej krwi, a później czerwona strużka popłynęła z kącika ust i znikała gdzieś z tyłu, na karku. Chwilę później już nie żyła zadławiona własną krwią, a rozerwane na strzępki serce po prostu przestał bić. Jej bezwładne kończyny opadły, a puste, martwe oczy wpatrywały się w przestrzeń.

Stałam na balkonie w krótkiej koszulce próbując zapomnieć sen. Od kilku dni bez przerwy dręczyły mnie koszmary. I każdy kończył się tak samo. Moją bolesną śmiercią i martwą, pustą twarzą Rufusa Scrimgeoura. Jego śmierć bardzo mnie dręczyła, nie mogłam się pogodzić z myślą, że mężczyzna zginął z mojej ręki i mojej różdżki. Próbowałam sama siebie oszukać tłumaczeniem, że gdybym go nie zabiła, Czarny Pan nadal by go męczył, ale mimo to trudno było mi się z tym oswoić. Czułam wewnętrzną pustkę, jakby ktoś oderwał mi strzępek mojej własnej duszy.

Eileen: DziedzictwoWhere stories live. Discover now