Rozdział 5

49.6K 1.5K 256
                                    

-Jesteśmy!-usłyszałam krzyk pani Alice i Gorga. Akurat w tedy robiłam obiad.-cześć Mike.

-Cześć-usłyszałam jego głos.

-Jak było?

-Spoko-rzucił krótko, a ja w tedy wyszłam z kuchni.

-Dzień dobry. Podać już obiad?

-Tak. Jesteśmy głodni, prawda kochanie?-odpał Gorge.

-Tak-rzuciła krótko i nawet na mnie nie patrząc poszła do jadalni. Wzięłam więc lasagne i poszłam do jadalni gdzie postawiłam obiad na stole. Siedział tam też Mike który uśmiechał się do mnie lekko. Czym prędzej opuściłam kuchnie. Przecież gdy pani Alice to zobaczy wywali mnie z pracy, a nie mogę na to pozwolić.

Gdy skończyłam poszłam do pokoju nie przeszkadzając już nikomu. Przez ten czas robiłam coś na telefonie i oglądałam programy w telewizji.
***

Wstałam następnego dnia dość wcześnie. Już o siódmej byłam na nogach. Założyłam dzisiaj dresy i top ten co wczoraj po czym ruszyłam na dół. Pani Alice i Gorga nie było więc domyślałam się, że są w pracy. Zajęłam więc się sprzątaniem. Najpierw ogarnęłam kuchnie;pozmywałam i pościerałam kurze potem poszłam do salonu który był chyba największy i wymagał najwięcej czasu.

-Dobry-usłyszałam zachrypnięty głos i odwróciłam się. Szmatka wyleciała mi z rąk, a ja otworzyłam lekko usta. Mike stał w salonie w samych bokserkach, a ja widziałam jego wyrzeźbione, idealne ciało.

Ogarnij się Daphne! To tylko syn twoich szefów! Nie mozesz tak na niego patrzeć.

-Ym...dz...dzień dobry-wyjąkałam.-dobrze się spało?

-Dobrze-mruknął patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.

-Ym...może zrobić Panu śniadanie.

-Nie trzeba. Ja zrobię.

-Na prawdę mogę Panu zrobić.

-Spokojnie. Nie jestem niepełnosprawny-zaśmiał się i poszedł do kuchni, a ja dotknęłam swoich gorących policzków. Zdecydowanie mógłby się ubrać. Aż ciśnienie mi podniosło.

-Jadłaś śniadanie?-zapytał Michael wchodząc do salonu.

-Em...nie.

-To wspaniale. Zrobiłem jajecznicę. Może zjesz ze mną?

-Nie. Na prawdę. Ja sobie zaraz zrobie.

-Chodź. Nie bój się. Nie dałem tam trutki.

-Ufam panu-zachichotałam cicho.-ale jednak nie mogę jeść...z tobą.

-Dlaczego?

-Bo jestem sprzatączką?

-I?

-Nie mogę. Po prostu. Jestem pracownica. Wypełniam tylko swoje obowiązki.

-Świetnie. To moim obowiązkiem jest dla pani zjedzenie wspólnego śniadania-chwycił mnie za ręke, a mnie przeszedł przyjemny prąd. Poszłam z nim do kuchni usiadłam, a Mike podał mi talerz z jajecznicą, chlebem i ciepłą herbatą.

-Smacznego-rzucił, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Przez chwilę jedliśmy w ciszy skupiając się tylko na własnych myślach.

-Podoba ci się w tej pracy?-zagadał w końcu mężczyzna.

-Jest w porządku. Lepsze to niż modlenie się o kolejne jutro-mruknęłam wkłądając do ust kawałek jajecznicy.

-Ale jest męcząco, prawda?

-Trochę jest-odparłam szczerze.-ale przyzwyczaiłam się.

-Jakby co mogę ci pomóc w sprzątaniu.

-Nie, dziękuje-powiedziałam szybko.-radzę sobie całkiem nieźle.

-Wiem-odparł z uśmiechem.-widze, że robisz wszystko z precyzją.

-Inaczej by mnie tu nie było-odparłam i wstałam od stołu.-dziękuje za śniadanie. Pozmywam.

-Ja to zrobię.

-Pracuje tu, więc ja pozmywam-odparłam i chciałam wziąźć talerz mężczyzny, ale ten chwycił mnie za nadgarstek i spojrzał prosto w oczy. Przypominam, że nadal miał na sobie tylko bokserki.

-Na prawdę. Od zmywania jeszcze nie umarłem. Po drugie jest zmywarka.

-Wiem, dlatego chce włożyć naczynia-odparłam gdy Mike w dalszym ciągu trzymał mnie za nadgarstek.

-Spokojnie. Ty posprzątaj czy porób co tam chcesz, a ja się tym zajmę.

-Ale...

-Daphne-westchnął i wstał stając tuż przede mną. Intuicyjnie się cofnęłam co nie uszło uwadze mężczyzny, ale tego nie skomentował.-nie jestem paralitykiem. To, że rodzice każą ci sprzątać i nie pozwalą ci ze mną gadać nie oznacza to, że będe się ich słuchał. Od zawsze byłem upartym dzieckiem.

-Ja...nie chce sprawiać problemów-wyszeptałam.

-Nie sprawiasz. Ja się tym zajmę, okey?

Popatrzyłam na niego i kiwnęłam głową, a potem szybkim krokiem poszłam do salonu gdzie kontynuowałam sprzątanie
***

Sprzątałam dobre parę godzin. Parter i pierwsze piętro. Oczywiście omijałam pomieszczenia do których nie mogłam wchodzić.

Wyczerpana usiadłam na kanapie z myślą, że nikt tego nie widział. Nie wiedziałam czy mogę usiąść, ale byłam wyczerpana.

-Zmęczona?-usłyszałam rozbawiony głos mężczyzny przez co podskoczyłam, a moje serce prawie nie wyskoczyło z piersi.

-Ja...ja..-zaczęłam się jąkać.-przepraszam.

-Za?-uniósł jedną brew.

-Nie powinnam tutaj siadać. Ja...nie...

-Daphne-zaśmiał się.-przecież nie będe na ciebie krzyczał bo usiadłaś na jakiejś pieprzonej kanapie. Przestań być taka sztywna i się rozluźnij. Możesz tutaj siedzieć. Chcesz włączyć telewizor czy coś?

-Nie. Ja właściwie pójdę już do siebie-oznajmiłam i nie czekając na reakcje chłopaka pobiegłam do swojego pokoju i opadłam na duże, miękkie łóżko.

Ta praca nie będzie należeć do najłatwiejszych


Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now