Rozdział 39

33.2K 989 245
                                    

Siedzieliśmy z Mike'm w salonie i oglądaliśmy jakiś film. Stwierdziliśmy, że nie możemy siedzieć tylko u nas w pokojach i musimy spędzać też czas gdzieś indziej.

Śmialiśmy się i komentowaliśmy grę aktorską póki nie usłyszeliśmy trzasku drzwi. Zszokowana stanęłam na równe nogi słysząc coraz głośniejsze kroki. Spodziewałam się rodziców Mike'a, albo w najgorszym wypadku Reychel. Ale nie kurwa Finna. Spojrzał na mnie, później na Mike'a i uśmiechnął się kpiąco.

-Co on tu robi?-syknął Mike stając nagle za mną. Wyczułam, że każdy jego mięsień się napina.

-Przyszedłem do przyjaciółki-wzruszył ramionami.

-No chyba cie kurwa coś boli-syknął.-od kiedy Daphe jest twoją przyjaciółką do kurwy?

-Zluzuj koleś-odparł, a zaraz potem koło niego pojawiła się Reychel z uśmiechem na twarzy. Stanęła na palcach i pocałowała blondyna w policzek. Myślała, że Mike będzie zazdrosny? Pff...wolne żarty.

-Nieźle-zwrócił się blondyn do mojego chłopaka.-związałeś się ze sprzątaczką.

Mike chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.

-Ty z dziwką-wzruszył ramionami, a ja przygryzłam wargę, aby nie parsknąć śmiechem.

-Michael-zbeształa go Reychel.-jak śmiesz tak o mnie mówić?

-Tak samo jak ty nazywasz Daphne-odparł niewinnie.-i taka prawda. Jesteś dziwką bo dajesz każdemu dupy.

-Odszczekaj to-Finn podszedł bliżej Mike który stał przede mną. Blondyn w porównaniu do Michaela był dużo mniejszy i szczuplejszy.

-Bo co? Chyba nie zaczniesz się ze mną bić-sarknął brunet.-jednym palcem bym cie pokonał.

-Nie bądź tego taki pewny.

-Chcesz zobaczyć?-uniósł prowokująco brwi, a blondyn się wycofał.-tak myślałem-zaśmiał się ponownie mnie obejmując, a zaraz potem jego wzrok padł na blondynkę.-Reychel, skąd ty znasz tego sukinsyna.

-A co? Zazdrosny?-spytała, a Mike zaśmiał się chowając twarz w moich włosach.

-O co? O ciebie? Chyba w snach. Ja mam swoją dziewczynę i o nią jestem zazdrosny na każdym kroku. Mam to w dupie kogo przyprowadzasz, ale Finn nie jest tu mile widziany.

-Bo?

-Bo to kurwa mój dom-podniósł dom.-a ty nie wiem czemu jeszcze tu mieszkasz i zachowujesz się jak u siebie. I tak długo tu nie pomieszkasz.

-Ona też nie-wskazała różowym tipsem na mnie.-niedługo wyrzucą ją na zbity pysk. Zobaczysz.

-Zobaczymy-warknął Mike.-spróbuj tylko maczać w tym palce.

-Daphne-słysząc imie wypowiedziane z ust Finna momentalnie zesztywniałam.-już znalazłaś sobie innego frajera na boku? Ze mną było ci źle?

Spuściłam głowę czując, ze zaraz zacznę płakać.

-Zobaczysz. Zaliczy cie i zostawi. Chociaż...pewnie już to zrobił. Jesteś nic nie wartą dziwką.

Mike puścił mnie, aby zaraz potem podejść do blondyna i wymierzyć mu cios w nos. Reychel pisnęła i zakryła twarz dłońmi.

-Jeszcze raz kurwa ją tak nazwij-sykął, biorąc go za koszule i przyszpilając do ściany.-nie ręcze za ciebie do kurwy. A teraz spierdalaj i nie pokazuj mi się na oczy-odepchnął chłopaka który chwiejnym krokiem poszedł z Reychel na górę.

-Nie musiałeś go bić-powiedziałam gdy brunet objął mnie w talii całując w skroń.

-Musiałem. Obraził cie.

-Ale żeby go bić. Mike, będziesz miał problemy.

-Nie będe miał-uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.-to co? Oglądamy film?
***

Od tego incydentu minął tydzień. Reychel nie pisnęła słówko odnośnie naszego związku, ale wiem, że coś knuje. Mama Mike'a od jakiegoś czasu nie spuszcza ze mnie oka, więc trudniej jest mi być z Mike'm. Co noc przychodzimy do siebie do pokoju, zakluczamy drzwi i gadamy, całujemy się starając się być cicho, co nie jest w cale takie proste. Reychel na każdym kroku uprzykrza mi życie, ale staram się ją ignorować.

Z Mike'm jest mi coraz lepiej. Zabiera mnie na randki, cały czas mówi o mnie różne komplementy. Taki facet to skarb. Cieszę się, że go mam. Czasem jest mi smutno, że nie możemy być jak normalna para. Całować się przy rodzicach, jeść z nimi obiad. Tak...nasz związek z pewnością nie jest normalny.

Byłam w trakcie gotowania obiadu gdy usłyszałam zdenerwowany głos Reychel.

-Co się stało?-zapytała Alice podchodząc do córki. Wytarłam dłonie w szmatkę i opuściłam kuchnie. Reychel aż kipiała złością. Była czerwona i mordowała mnie wzrokiem. Gorg i Alice stali obok niej ze zdenerwowaniem na twarzy, a Mike tylko posłał mi pytające spojrzenie i lekko się uśmiechnął.

-Reychel, spokojnie. Co się stało?-zapytała ponownie mama Mike'a i wszyscy spojrzeli na blondynkę która nieustannie na mnie patrzyła i gdyby wzrok mógł zabijać byłabym już martwa. W końcu jednak otworzyła usta i powiedziała:

-Zginął mój bardzo drogi naszyjnik.



Cóż...chciałam być Polsatem, dlatego rozdział taki krótki XD
Trzymajcie się. Do następnego

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now