Rozdział 33

37.2K 1.1K 119
                                    

Byłam w czasie gotowania obiadu gdy do kuchni wszedł oczywiście Mike.


-Chcesz czegoś?-spytałam nawet na nią nie patrzeć.

-Nie. Albo...właściwie to tak-westchnął i stanął obok mnie opierając się o blat.-idę ze znajomymi do lunaparku. I pomyślałem, że pójdziesz z nami.

-Nie Mike-zaprzeczyłam szybko.-idź i baw się dobrze.

-Właśnie wszyscy chcą, żebyś poszła-odparł, a ja popatrzyłam nią kątem oka.

-Tak?

-Tak. Mówią, żebym cie wziął. Chłopcy i Vivian. Błagają mnie, żebym cie spytał. Więc..pytam?

-A ty?

-Co ja?-posłał mi pytające spojrzenie.

-Chcesz ze mną...iść czy pytasz się mnie ze względu na kolegów.

-Jesteś głupia-prychnął.-oczywiście, że chce. Bez dwóch zdań.

-Ale...twoi rodzice....

-Moi rodzice znowu mają dzisiaj delegację i wracają późną nocą.

W tej chwili do kuchni weszła Pani Alice, a ja stanęłam jak poparzona. O cholera! Na pewno się przyczepi o to, że Mike stoi tak blisko mnie.

-Mike, co ty robisz?-zapytała podejrzliwie.

-Pytałem się tylko co na obiad bo jestem trochę głodny-wytłumaczył się szybko.

-I dlatego stoisz tak blisko niej?-rzuciła z pogardą.

-A co? Mam stać w salonie i się pytać-sarknął.-mamo, wyluzuj. Zaraz wychodzę.

Kobieta zmierzyła nas podejrzliwym wzrokiem i wyszła z kuchni.

-Zgoda. Pójdę. O której?-zapytałam.

-O dwudziestej bądź gotowa-powiedział z szerokim uśmiechem, pocałował mnie w skroń i pobiegł do swojego pokoju, a ja kontynuowałam robienie obiadu.
***

Założyłam białe rurki z przetarciami, czarny podkoszulek i zbiegłam na dół gdzie czekał na mnie Mike.

-Ślicznie wyglądasz-mruknął obejmując mnie w talii.

-Dziękuje. Gdzie wszyscy?

-Będą czekać na miejscu-rzucił otwierając mi drzwi od samochodu. Michael zajął miejsce kierowcy i po chwili byliśmy już w drodze.

Cały czas słuchaliśmy piosenek w radiu i mało co rozmawialiśmy. Wychodząc z daleka zauważyłam "grupę" Mike'a. Pierwsza zauważyła mnie Vivian która zaczęła do mnie machać i iść w moją stronę. Miała zwiewną, miętową sukienkę i sandały na lekkim obcasie, a jej włosy splecione były w warkocz który opadał jej na ramie. Ja nie wiem jak ma zamiar bawić się w takich ciuchach, ale nie wnikam.

-Cześc-pisnęła i rzuciła mi się na szyję.-przyszłaś.

-Jak widać-zaśmiałam się. Gdy się od siebie oderwaliśmy przywitałam się ze wszystkimi i weszliśmy do lunaparku. Niedawno byłam tu z Mike'm, ale mogę tu chodzić cały czas. W nocy wesołe miasteczko wyglądało pięknie. Każda atrakcja i budka była podświetlana co dodawało dodatkowej atmosfery.

-To gdzie idziemy?-spytał Luis obejmując Vivian w talii.

-Ja bym poszła na koło młyńskie-odparła rudowłosa.-Luis, idziemy!-pociągnęła chłopaka za ręke.

-Też idziemy?-zapytał Mike podając mi ręke którą przyjełam.-sorki chłopcy, ale wy idźcie na inne atrakcje.

-Nienawidze być singlem-mruknął któryś. Chłopcy kupili bilety i już po chwili siedzieliśmy na kole młyńskim. Ja z Mike'm, a Vivian z Luisem. Koło ruszyło, a ja byłam niesamowicie podekscytowana. Gdy zatrzymało się na samej górze zaparło mi dech w piersi. Wszystko było takie malutkie, a jednocześnie piękne. Te wszystkie budki, atrakcje i kolorowe światełka.

-Ślicznie, co?-mruknął mi do ucha Mike.

-Przepięknie-wyszeptałam.-mogłabym tu siedzieć godzinami-spojrzałam na mężczyznę który również na mnie patrzył. Po chwili jednak zbliżył się w moją stronę i delikatnie musnął moje usta. Chcąc więcej po prostu pogłębiłam pocałunek co wywołało uśmiech u mężczyzny. Całowanie się na samej górze koła młyńskiego w nocy zapamiętam na zawsze.

Gdy atrakcja w końcu ruszyła oderwaliśmy się od siebie.
***

-No nareszcie-jęknął Tristan.-miałem już dość wysłuchiwania jego zrzędzenia o watę cukrową-wskazał na Brandona który pałaszował puchaty przysmak.

-Gdzie chcecie iść?-spytał Luis.

-Na samochody!-wykrzyknęli radośnie a ja wywróciłam oczami. I tym sposobem siedziałam w samochodzu z Vivian bo stwierdziłyśmy po drodzę, że dziewczyny lepiej prowadzą. I się z nami kłócili. Samochody ruszyły więc Vivian która była kierowcą zaczęła obijać się o inne samochody, z czego miałam niezły ubaw i ciągle się śmiałąm.

-Vivian, uważaj-śmiałam się gdy chłopcy w nas wpadli.

-Głupie chuje-mruknęła i ominęła ich goniąc inny samochodzik. Zabawa była świetna! Gdy wyszłam Mike zjawił się obok mnie i objął w talii całując w czubek głowy.

-Luis!-pisnęła Vivian.

-Czego chcesz kobieto?-jęknął chłopak, a ta tylko pokazała mu stoisko z wielkimi pluszakami.-mam to wygrać? Łatwizna.

-Nie wygrałbyś tego-sprzeciwił się Mike.

-Zakład?-Luis wystawił w jego strone ręke.

-To ja wygram-uścisnął mu dłoń i spojrzał na mnie.-co byś chciała wygrać skarbie?

-Pandę-pisnęłam jak małe dziecko i rzuciłam mu się na szyje.-wygrasz mi ją.

-Nie ma problemu-pocałował mnie w czoło.

-A ja chcę tego uroczego kotka!-krzyknęła Vivian.

-Phi, żaden problem-prychnął jej chłopak.-poproszę trzy piłki

-Ja też-zgłosił się Mike. Staliśmy obok nich i obserwowaliśmy jak w skupieniu rzucają piłkami do butelek. Już po chwili Mike przyszedł do mnie z dużą pandą.

-Jesteś cudowny-pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję całując czule w usta.

-Wiadomo-zaśmiał się i podał mi pluszaka.

-Jesteś beznadziejny-usłyszałam głos Vivian i gdy na nich spojrzeliśmy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Luis dał rudowłosej małego pluszowego słonia, bo nie wygrał tego co chciała.

-Próbowałem-wzruszył ramionami.

-Dlaczego Mike jest taki romantyczny, a ty nie?-warknęła i odwróciła się idąc w stronę grupki kumpli.

-Przejdzie jej stary-poklepałem go po ramieniu.

-Pewnie tak, ale nie lubie gdy się na mnie focha-westchnął, a ja objąłem Daphne w talii i dołączyliśmy do pozostałych idąc na kolejną atrakcję.

Jesteś tylko mojaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن