Rozdział 17

41K 1.3K 192
                                    

Byłam właśnie w trakcie sprzątania salonu gdy poczułam duże męskie dłonie na moich biodrach.

-Cześć piękna-mruknął i pocałował mnie w policzek. Odsunęłam się pare kroków, a Mike posłał mi pytające spojrzenie.

-Chce coś pan?-bąknęłam.

-Pan? Myślałem, ze już to przerabialiśmy.

-Na prawdę nie mam całego dnia. Muszę tu posprzątać. Zrobić coś Panu do jedzenia, wyprać Panu rzeczy?

-Daphne-warknął ostrzegawczo.-o co ci chodzi?

-Nie rozumiem. I na prawdę się śpieszę. Gdyby coś Pan chciał będe u góry. Do widzenia-rzuciłam i szybko pobiegłam na górę do łazienki. Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zjechałam prosto na podłogę chowając twarz w ugiętych kolanach. Tak jak myślałam będzie to trudne. Polubiłam Mike'a, nawet bardzo, ale nie mogę z nim rozmawiać jakby był moim kolega, albo się z nim całować. Obiecałam pani Alice i Gorgowi, że nie tknę ich syna a tymczasem się z nim obściskiwałam i byłam z nim na imprezie. Ja! Nic nie warta gosposia! Michael może mieć każdą, niech jakąś sobie znajdzie. Nie zamierzam potem tłumaczyć się jego rodzicom. Gdyby nas nakryli nie byłoby już tak kolorowo. Na sto procent wylądowałabym na ulicy. I nie miałabym się gdzie podziać. Micheal jest przystojny, nawet bardzo, ale nie mogłabym z nim być. Po pierwsze ja tu pracuje, a po drugie on na pewno nic do mnie nie czuję. To, że parę razy się całowaliśmy to nic nie oznacza.

Westchnęłam i wstałam zaczynając sprzątać łazienkę. To będzie długi dzień.
***

Po sprzątnięciu każdego pomieszczenia poszłam do kuchni gdzie oczywiście zastałam Micheala pijącego kawę. Ignorując go zaczęłam nalewać sobie wody do szklanki.

-Daphne-usłyszałam jego głos przez co po woli się odwróciłam.

-Tak...prosze Pana?-zapytałam z wahaniem.

-Możesz powiedzieć o co ci do kurwy chodzi?-wstał gwałtownie z krzesła i podszedł bliżej.-dlaczego znowu wracamy do punktu wyjścia i udajesz, że mnie prawie nie znasz? O co ci chodzi, bo kurwa nie rozumiem.

-Ja...muszę iść.

-Odpowiedz-chwycił mnie za nadgarstek więc musiałam stanąc na przeciwko niego. Westchnęłam i spojrzałam w jego piękne oczy które patrzyły na mnie ze smutkiem i troską.

-Po prostu Pan jest tylko moim szefem, podobnie jak rodzice. Każe mi Pan sprzatać czy gotować i to robię. Nie mogę gadać jak ze starym kolegą. Twoi...znaczy Pana rodzice by mnie zabili...

-Nie dowiedzą się-mruknął przybliżając się bliżej, ale ja położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam go.

-Nie. Nie możemy. Ja nie mogę ryzykować dla pracy. Najlepiej będzie jak będziemy udawać, że się nie znamy-i pobiegłam do swojego pokoju zostawiając za sobą mocno zdezorientowanego mężczyznę.
***

-Proszę bardzo-podałam rodzinie kolację. Ci nie zaszczycili mnie nawet jednym spojrzeniem. Czułam na sobie natarczywie spojrzenie Mike'a. Zignorowałam go i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju.

MICHAEL

-Jak tam u ciebie synu?-zapytał mój ojciec podczas wspólnej kolacji.

-Po staremu-rzuciłem krótko. W mojej głowie cały czas miałem Daphne; pewną uroczą gosposię. Zabolało mnie gdy powiedziała, że musimy wrócić do punktu wyjścia. Ja tak nie chce. Wcześniej było tak wspaniale. Nie powiem;Daphne mi się podoba i chciałbym coś więcej, ale wiem, że moi rodzice by nam tego nie wybaczyli i Daphne straciłaby pracę. Polubiłem ją i myślałem, że będziemy chociaż przyjaciółmi, ale gdy powiedziała, że nie możemy już się dłużej zadawać serce pękło mi na miliony kawałków. I mimo, że codziennie ją widzę to tęsknie za jej śmiechem, żartami i za jej głupimi pomysłami. Nie potrafię znów ją ignorować. Jej twarzy, jej idealnego tyłka zwłaszcza gdy miała na sobie czarną, obcisłą spódnicę i jej cudownego uśmiechu.

-Michael-powiedziała mama.

-Huh?-podniosłem głowę i spojrzałem na rodzicielkę.

-Pytaliśmy ci się coś.

-Uhm nie słuchałem.

-Pytaliśmy się czy nie chciałbyś wyjść gdzieś z Reychel? Jest ładna pogoda, moglibyście gdzieś iść.

Popatrzyłem na blondynkę która zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się sztucznie.

-Nie-bąknąłem krótko.-nie mam ochoty.

-Czemu?-pisnęła, a ja myślałem, że zaraz jej głos urwie mi uszy.

-Nie mam ochoty spędzać z tobą czasu.

-Michael-zbeształa mnie kobieta.

-No co? Nie będe chodził z nią, bo nie mam takiej ochoty.

-Ale dlaczego?-zapytała smutno.

-Bo nie. Tak trudno to zrozumieć?

-Mike...zachowuj się-rzuciła ostrzegawczo matka.

-Powtarzam ostatni raz, że nie będe z nią łazić. Ja mam swoich znajomych, ona swoich. I na tym skończmy-wstałem gwałtownie od stołu i ruszyłem do swojego pokoju.

Ten dzień to jedno wielkie gówno.

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now