Rozdział 22

41.9K 1.2K 87
                                    

-Halo?-odebrałam telefon gdy leżałam w swoim łóżku.

-Hej. Tu Erica. Pamiętasz mnie?-spytała, a ja przez chwile nie wiedziałam kto dzwoni, ale w końcu przypomniało mi się, że to ta mulatka na która wpadłam idąc do sklepu po zakupy.

-A tak! Pamiętam. Hej. Co tam?

-Po staremu. Chciałabyś może wybrać się na kawę i ciastko? Znam świetną kawiarnie.

-Pewnie, ale to dopiero koło wpół do trzeciej. Muszę...posprzątać.

-Jasne. Wyśle ci adres kawiarni.

-Okey. Do zobaczenia-rozłączyłam się i pobiegłam na dół posprzątać. Po drodze natknęłam się na Gorga.

-Dzień dobry-przywitałam się.

-Witaj Daphne. Zrobisz mi kawę?

-Oczywiście-wyciągnęłam z szafki kawę a w czajniku wstawiłam wodę. Mężczyzna usiadł przy stolę i chwile mnie oserwował.

-Mam pytanie-powiedziałam w końcu.-mogłabym potem wyjść z koleżanką?

-Naturalnie. Musisz czasem się gdzieś wyrwać. To nie jest więzienie Daphne-zaśmiał się.

-Dziękuje. Pani Alice też się zgodzi?

-Nie musisz jej mówić. Ważne, że ja wiem. O której wychodzisz.

-O wpół do trzeciej. Muszę trochę posprzątać.

-Okey. Dziękuje-kiwnął głową gdy postawiłam przed nim kubek z parującą kawą.
***

Ponieważ było ciepło założyłam żółtą sukienkę i jeansową kurtkę. Na nogi wsunęłam moje ulubione trampki. Zgarnęłam torebke i wybiegłam z pokoju uderzając w Mike'a.

-Hej, idziesz gdzieś?-spytał.

-Do kawiarni z koleżanką.

-Myślałem, że spędzimy ten czas razem-chwycił mnie w talii.

-Mike, rodzice-wyszeptałam.

-Są w salonie-mruknął mi do ucha.-musisz tam iść?

-Nie mogę ciągle siedzieć w domu. Zrozum.

-Ehh, dobrze. Będe tęsknić.

-To tylko parę godzin. Dasz radę. Jesteś dużym chłopczykiam.

Mężczyzna zaśmiał się krótko i pocałował mnie przez parę sekund.

-Bądź grzeczna-wyszeptał a ja kiwnęłam głową i wybiegłam z domu kierując się do kawiarni która znajdowała się blisko mnie więc po pięciu minutach byłam na miejscu. Wchodząc do środka powtał mnie zapach kawy i ciastek. Zaczęłam rozglądać się po kawiarni, aż w końcu mój wzrok spoczął na niskiej mulatce z czarnymi jak smoła włosami. Miała zwiewną, białą koszulę i pomarańczową spódnicę. Wyglądała ślicznie.

-Hej-przysiadłam się do niej.

-Cześć Daphne. Zamówiłąm dwie Latte i sernik.

-Super-kiwnęłam głową.-to co tam u ciebie?

-W sumie nic ciekawego. A u ciebie? Jakieś nowinki?

-Niespecjalnie. Moje życie jest nudne.

-Spoko, moje też-zaśmiała się i razem podziękowałyśmy kelnerce która przyniosła nasze zamówienie. Kawa i sernik były przepyszne. Chwile siedzieliśmy w ciszy kompletnie nie wiedząc jaki zacząć temat.

-Masz chłopaka Daphne?-spytała w końcu.

-Um...to skomplikowane. Ale raczej nie. A ty?

-Ja od pół roku jestem singielką.

-Serio? Taka ładna laska jak ty nie ma chłopaka?-zaśmiałam się.

-Narazie nie szukam. Zerwałam pół roku temu z jednym gostkiem.

-Czemu?

-Nie pasowaliśmy do siebie-mruknęła wkładając do ust kawałek sernika.-był...po prostu inny ode mnie. Nie uzupełnialiśmy się.

-Rozumiem-pokiwałam głową, a później zmieniłyśmy temat. I tym sposobem przegadałyśmy chyba dwie godziny cały czas się śmiejąc. Tematy nam się niekończyły i teraz nawijałyśmy dosłownie o wszystkim. Postanowiłyśmy się też gdzieś przejść ze względu na ładną pogodę, dlatego wstąpiliśmy do parku. Oczywiście było pełno ludzi spacerujących samotnie, z drugą połówkę, z dziećmi, ze znajomymi lub z psami. Siedzieli na ławce, spacerowali, rozmawiali, biegali bądź jeździli na rowerze. Nie dziwię im się. W taką pogode grzech nie skorzystać.

Wstąpiliśmy też do lodziarni i kontynuowaliśmy nasz spacer. I tak minęły nasze trzy godziny. Erica musiała jednak już wracać bo musi zając się młodszymi braćmi. Pożegnałyśmy się i wróciłam do domu w którym byłam po jakiś pietnastu minutach bo szłam po woli korzystając z pięknej pogody. Od razu zajęłam się obowiązkami. Zrobiłam pranie, kolacje i umyłam łazienki. Dzisiaj mieli przyjść goście. Jak się okazało nie przyszli parę dni temu bo coś im wypadło i przyszły jakieś trzy przyjaciółki kobiety z którymi gadała godzinami. Gdy byłam w trakcie krojenia warzyw poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu.

-Mike, co ty robisz?-zaśmiałam się.

-Stęskniłem się-wymruczał i pocałował mnie w policzek.-co robiłyście?

-Byłyśmy w kawiarni, na lodach, na spacerze. Takie damskie pogaduszki.

-Mhm. A co robisz?-spytał zaglądając mi przez ramie na blat.

-Kolację. Dzisiaj mają przyjść goście, więc muszę się przygotować.

-Pomóc ci?

- Żeby skończyło się tak jak ze zrobieniem ciasta?-zaśmiałam się, a Mike mi zawtórował.

-Niee. Tym razem będe się starał-zasalutował.

-Dobrze. To weź pokrój te warzywa, a ja zajrze do ciasta w piekarniku.
***

Zaczęłam przygotowywać stół. Rozłożyłam talerze, sztućce szklanki i dałam jedzenie, przekąski i napoje gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

Kobieta od razu pobiegła otworzyć. Usłyszałam gwary rozmów więc wiedziałam, że będzie dość dużo ludzi. Mimo, że jestem gosposią dziś też ubrałam się ładnie, ale jednocześnie wygodnie. Włosy spięłam w wysokiego koka, a ubrałam się w białą koszulę, czarną spódnicę, baleriny oraz fartuszek.

Po chwili kroki były coraz głośniejsze, aż w końcu ludzie weszli do jadalni.

-Dzień dobry-przywitałam się miło.-zapraszam.

Były to małe dzieci, nastolatkowie, dorosłe osoby oraz starsze.

-Daphne, przygotuj kolację-zarządziła kobieta, a ja kiwnęłam głową i pobiegłam do kuchni. Cały czas słyszałam jak rozmawiają i śmieją. W końcu jednak podałam na stół kurczaka, ziemniaki i surówkę i przez kolejne pół godziny poza rozmowami słyszałam brzdęk sztućców o talerze. Ja mogłam troche odsapnąć więc po ogarnięciu kuchni i sprawdzeniu czy w jadalni nic nie brakuje usiadłam na krześle.

Zaraz po obiedzie najmłodsze towarzystwo zaczęło biegać po całym domu i piszczeć, co było niedowytrzymania. Jednak uśmiechnęłam się lekko widząc jak dzieci bawią się ze sobą co chwile wpadając w głośny śmiech. Wyglądali uroczo. Dzieci było chyba z dziesięć, ale niektóre były za małe i nie umiały chodzić więc te starsze biegały po domu cały czas, a ja chodziłam między ludźmi dokładając co chwile przekąski lub napoje i zbierając talerze. Męczaca praca, ale dzięki temu dostanę więcej pieniędzy. Pracuje tu już trzy miesiące i pieniądze starczają na kupno nowych rzeczy o których wcześniej mogłam pomarzyć.



Jestem chora, siedzę w domu więc piszę całymi dniami rozdziały XD Nie dziwcie się, że jest ich tak dużo, po prostu nie mam co robić.
Buziaki :*
Do następnego

Jesteś tylko mojaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang