Rozdział 52

30.7K 975 330
                                    

-Idę idę-bąknęłam słysząc ciągłe pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a na szyję od razu rzuciły mi się Erica i Vivian.

-Co tu robicie?-spytałam zszokowana.

-Przyjechałyśmy do siebie-pisnęły obie.

-Co takie radosne?-uniosłam jedną brew do góry.

-Za dużo pytań skarbie-zaśmiała się rudowłosa. Dzisiaj były wyjątkowo radosne.-jak kruszynka?-zapytała i dotknęła mojego brzucha.

-Byłam niedawno u ginekologa. Powiedział, że dziecko jest całe i zdrowę.

-A Mike? Nadal jest szczęśliwy?

-Nie spuszcza ze mnie oka-zaśmiałam się i zobaczyłam jak dziewczyny wymieniają między sobą spojrzenia, a później znów na mnie patrzą.

-Będzie świetnym tatusiem-podskoczyła Erica.

-Energia was dzisiaj rozpiera?-zapytałam, a one zgodnie pokiwały głowami.-to...co chcecie robić?

-Chodź, idziemy!-wzięły mnie na ręke i wyciągnęły z domu.

-Ej, stop! Nie żeby coś, ale jestem w piżamie.

-To się ubierz-powiedziały radośnie.

-Okey?-rzuciłam lekko zszokowana ich zachowaniem i poszłam do sypialni. Założyłam czarne krótkie spodenki z dziurami, biały podkoszulek oraz koszulę w kratę którą nie zapinałam.

-Gotowa?-spytały dziewczyny.

-Tak-wywróciłam oczami.-powiecie mi czemu jesteście tak podjarane? To się robi aż przerażające.

-Oh, dobry dzień. A teraz chodź!
***

-Gdzie idziemy?-zapytałam lekko zdezorientowana.

-Zobaczysz. Mamy jedno fajne miejsce. Spodoba ci się.

I znowu spojrzały na siebie znacząco lekko się uśmiechając.

Doszłyśmy na jakieś pola. Zmarszczyłam brwi i rozglądnęłam się.

-Po co tu przyszłyśmy?-zapytałam dziewczyny które szeroko się uśmiechały. Nie odpowiedziały bo dostałam SMS-a.

MIKE-Odwróć się

Ponownie zmarszczyłam brwi i ostrożnie się odwróciłam. Za mną stał Mike z bukietem czerwonych róż i szerokim uśmiechem. Otworzyłam szeroko usta nie wiedząc co powiedzieć. O co tu chodzi?

-Co...co ty tu robisz?-wyjąkałam.

-Niespodzianka-powiedział podając mi kwiaty które wzięłam i zaciągnęłam się ich zapachem,

-Z jakiej to okazji?

-Musi być jakaś okazja?-wzruszył ramionami. Oddałam róże dziewczynom i rzuciłam mu się na szyje.

-Są piękne. Dziękuje-wyszeptałam.

-To nie wszystko-powiedział z uśmiechem.

-Nie?-odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy.

-Nie. Chodź, coś ci pokażę.

-Idź-namawiały mnie dziewczyny widząc, że się waham. Chwyciłam dużą dłoń Michaela i ostrożnie poszłam obok niego zostawiając za sobą chichoczące przyjaciółki. Ten dzień jest dziwny.

Szłyśmy jakieś cztery minuty, a gdy zobaczyłam przed czym stoimi momentalnie odskoczyłam.

-Nie wsiąde na to-zaprzeczyłam.

-Dlaczego?

-Boję się Mike. Nie wsiąde.

-To tylko balon. Zobaczysz nasze miasto z lotu ptaka-podszedł do mnie i chwycił w talii składając na moim nosie całusa.

-Mike. Ja...boję się.

-Jesteś ze mną. Nic ci nie grozi. Tobie i dziecko-przejechał nosem po moim policzku, a ja zadrżałam z przyjemności.-oj chodź. Błagam cie.

-Dziewczyny to ukantowały, tak?-zapytałam składając wszystkie elementy w całość.

-Można powiedzieć, że...trochę mi pomogły. Więc jeżeli chcesz nas uszczęśliwić to wsiądziesz ze mną na balon.

Westchnęłam i podeszłam bliżej koszyka do którego przyczepiony był gigantyczny balon.

-Dobrze-pokiwałam głową, a Mike pocałowął mnie w policzek. Chwycił w talii i postawił w koszyku, a sam zaraz znalazł się obok mnie.

-Nie bój się mała. Jestem tu-mruknął mi do ucha.-możemy startować.

Starszy mężczyzna z wąsem przytaknął tylko głową.

Gdy poczułam jak koszyk się porusza przytuliłam się do swojego chłopaka który zaśmiał się, ale mnie objął.

-Spokojnie. Nie bój się-szeptał mi do ucha co chwile całując w nos, czoło, w usta lub w głowę. Ziemia była coraz dalej, a ja coraz bardziej się bałam. Miałam najczarniejszy scenariusz przed oczami.

-Nie zamykaj oczu-powiedział Mike, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Byliśmy już na prawdę wysoko, a ja po woli się rozluźniałam. Odsunęłam się od Mike'a i podeszłam pare kroków dalej. Oparłam się o koszyk i spojrzałam w dół. Wszystko było takie malutkie;drzewa, domy, ludzie wyglądały dosłownie jak mrówki.

-Pięknie, co?-Mike objął mnie w talii i pocałował w kark.

-Ślicznie. Wow.

-Mi też się podoba. Chodź.

Spojrzałam na Mike'a i zauważyłam, że w ręce trzymał szampana i dwa kieliszki.

-Wszystko zaplanowałeś?-zapytałam.

-Jakże by inaczej-nalał nam szampana i zajęliśmy się piciem.

-Czemu taka niespodzianka?-zapytałam popijając musujący napój.-nie uwierzę, że to sam zaplanowałeś.

-Sam-przytaknął głową i podrapał się po karku jakby czymś się denerwował.-poprosiłem dziewczyny żeby cie tu wzięły. Fajna niespodzianka, prawda?

-Piękna-spojrzałam w górę na niebo.-nigdy nie byłam tak wysoko.

-Teraz masz okazje.

-Kocham cie, wiesz?

-Ja ciebie mocniej-mruknął i pocałował mnie w usta. Smakował miętą i szampanem co dawało cudowne połączenie i nie chciałam odrywać się od jego ust.-i już nie mogę się doczekać, aż zostanę tatą.

Zaśmiałam się tylko i przytuliłam do niego. Mike lekko zdenerwowany oddał uścisk.

-Czemu się tak denerwujesz?-zapytałam po chwili.

-Ja? Niczym.

-Widzę. Jesteś jakiś zdenerwowany.

-Wydaje ci się-zaśmiał się lekko i pocałował w czoło. Mogłabym tu spędzić cały dzień. Gadaliśmy ze sobą dość na wiele różnych tematów co chwile wybuchając śmiechem.

W pewnej chwili Mike spoważniał i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja czekałam, aż coś powie.

-Spójrz na dół-wyszeptał mi do ust delikatnie je muskając. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego tyłem. Spojrzałam na dół trzymając się koszyka, bo nadal byłam nepewna. Przyglądnęłam się i gdy do mnie dotarło co tam jest myślałam, że dosłownie zemdleje. W oczach pojawiły się pierwsze łzy. Na dole kilkaset ludzi stało i wszyscy tworzyli idealny napis "Marry me"



Heh. Więc taki był plan Mike'a.
Jak myślicie? Jak zareaguje Daphne?
Buziaki

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now