-Idę idę-bąknęłam słysząc ciągłe pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a na szyję od razu rzuciły mi się Erica i Vivian.
-Co tu robicie?-spytałam zszokowana.
-Przyjechałyśmy do siebie-pisnęły obie.
-Co takie radosne?-uniosłam jedną brew do góry.
-Za dużo pytań skarbie-zaśmiała się rudowłosa. Dzisiaj były wyjątkowo radosne.-jak kruszynka?-zapytała i dotknęła mojego brzucha.
-Byłam niedawno u ginekologa. Powiedział, że dziecko jest całe i zdrowę.
-A Mike? Nadal jest szczęśliwy?
-Nie spuszcza ze mnie oka-zaśmiałam się i zobaczyłam jak dziewczyny wymieniają między sobą spojrzenia, a później znów na mnie patrzą.
-Będzie świetnym tatusiem-podskoczyła Erica.
-Energia was dzisiaj rozpiera?-zapytałam, a one zgodnie pokiwały głowami.-to...co chcecie robić?
-Chodź, idziemy!-wzięły mnie na ręke i wyciągnęły z domu.
-Ej, stop! Nie żeby coś, ale jestem w piżamie.
-To się ubierz-powiedziały radośnie.
-Okey?-rzuciłam lekko zszokowana ich zachowaniem i poszłam do sypialni. Założyłam czarne krótkie spodenki z dziurami, biały podkoszulek oraz koszulę w kratę którą nie zapinałam.
-Gotowa?-spytały dziewczyny.
-Tak-wywróciłam oczami.-powiecie mi czemu jesteście tak podjarane? To się robi aż przerażające.
-Oh, dobry dzień. A teraz chodź!
***-Gdzie idziemy?-zapytałam lekko zdezorientowana.
-Zobaczysz. Mamy jedno fajne miejsce. Spodoba ci się.
I znowu spojrzały na siebie znacząco lekko się uśmiechając.
Doszłyśmy na jakieś pola. Zmarszczyłam brwi i rozglądnęłam się.
-Po co tu przyszłyśmy?-zapytałam dziewczyny które szeroko się uśmiechały. Nie odpowiedziały bo dostałam SMS-a.
MIKE-Odwróć się
Ponownie zmarszczyłam brwi i ostrożnie się odwróciłam. Za mną stał Mike z bukietem czerwonych róż i szerokim uśmiechem. Otworzyłam szeroko usta nie wiedząc co powiedzieć. O co tu chodzi?
-Co...co ty tu robisz?-wyjąkałam.
-Niespodzianka-powiedział podając mi kwiaty które wzięłam i zaciągnęłam się ich zapachem,
-Z jakiej to okazji?
-Musi być jakaś okazja?-wzruszył ramionami. Oddałam róże dziewczynom i rzuciłam mu się na szyje.
-Są piękne. Dziękuje-wyszeptałam.
-To nie wszystko-powiedział z uśmiechem.
-Nie?-odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy.
-Nie. Chodź, coś ci pokażę.
-Idź-namawiały mnie dziewczyny widząc, że się waham. Chwyciłam dużą dłoń Michaela i ostrożnie poszłam obok niego zostawiając za sobą chichoczące przyjaciółki. Ten dzień jest dziwny.
Szłyśmy jakieś cztery minuty, a gdy zobaczyłam przed czym stoimi momentalnie odskoczyłam.
-Nie wsiąde na to-zaprzeczyłam.
-Dlaczego?
-Boję się Mike. Nie wsiąde.
-To tylko balon. Zobaczysz nasze miasto z lotu ptaka-podszedł do mnie i chwycił w talii składając na moim nosie całusa.
-Mike. Ja...boję się.
-Jesteś ze mną. Nic ci nie grozi. Tobie i dziecko-przejechał nosem po moim policzku, a ja zadrżałam z przyjemności.-oj chodź. Błagam cie.
-Dziewczyny to ukantowały, tak?-zapytałam składając wszystkie elementy w całość.
-Można powiedzieć, że...trochę mi pomogły. Więc jeżeli chcesz nas uszczęśliwić to wsiądziesz ze mną na balon.
Westchnęłam i podeszłam bliżej koszyka do którego przyczepiony był gigantyczny balon.
-Dobrze-pokiwałam głową, a Mike pocałowął mnie w policzek. Chwycił w talii i postawił w koszyku, a sam zaraz znalazł się obok mnie.
-Nie bój się mała. Jestem tu-mruknął mi do ucha.-możemy startować.
Starszy mężczyzna z wąsem przytaknął tylko głową.
Gdy poczułam jak koszyk się porusza przytuliłam się do swojego chłopaka który zaśmiał się, ale mnie objął.
-Spokojnie. Nie bój się-szeptał mi do ucha co chwile całując w nos, czoło, w usta lub w głowę. Ziemia była coraz dalej, a ja coraz bardziej się bałam. Miałam najczarniejszy scenariusz przed oczami.
-Nie zamykaj oczu-powiedział Mike, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Byliśmy już na prawdę wysoko, a ja po woli się rozluźniałam. Odsunęłam się od Mike'a i podeszłam pare kroków dalej. Oparłam się o koszyk i spojrzałam w dół. Wszystko było takie malutkie;drzewa, domy, ludzie wyglądały dosłownie jak mrówki.
-Pięknie, co?-Mike objął mnie w talii i pocałował w kark.
-Ślicznie. Wow.
-Mi też się podoba. Chodź.
Spojrzałam na Mike'a i zauważyłam, że w ręce trzymał szampana i dwa kieliszki.
-Wszystko zaplanowałeś?-zapytałam.
-Jakże by inaczej-nalał nam szampana i zajęliśmy się piciem.
-Czemu taka niespodzianka?-zapytałam popijając musujący napój.-nie uwierzę, że to sam zaplanowałeś.
-Sam-przytaknął głową i podrapał się po karku jakby czymś się denerwował.-poprosiłem dziewczyny żeby cie tu wzięły. Fajna niespodzianka, prawda?
-Piękna-spojrzałam w górę na niebo.-nigdy nie byłam tak wysoko.
-Teraz masz okazje.
-Kocham cie, wiesz?
-Ja ciebie mocniej-mruknął i pocałował mnie w usta. Smakował miętą i szampanem co dawało cudowne połączenie i nie chciałam odrywać się od jego ust.-i już nie mogę się doczekać, aż zostanę tatą.
Zaśmiałam się tylko i przytuliłam do niego. Mike lekko zdenerwowany oddał uścisk.
-Czemu się tak denerwujesz?-zapytałam po chwili.
-Ja? Niczym.
-Widzę. Jesteś jakiś zdenerwowany.
-Wydaje ci się-zaśmiał się lekko i pocałował w czoło. Mogłabym tu spędzić cały dzień. Gadaliśmy ze sobą dość na wiele różnych tematów co chwile wybuchając śmiechem.
W pewnej chwili Mike spoważniał i spojrzał mi głęboko w oczy, a ja czekałam, aż coś powie.
-Spójrz na dół-wyszeptał mi do ust delikatnie je muskając. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego tyłem. Spojrzałam na dół trzymając się koszyka, bo nadal byłam nepewna. Przyglądnęłam się i gdy do mnie dotarło co tam jest myślałam, że dosłownie zemdleje. W oczach pojawiły się pierwsze łzy. Na dole kilkaset ludzi stało i wszyscy tworzyli idealny napis "Marry me"
Heh. Więc taki był plan Mike'a.
Jak myślicie? Jak zareaguje Daphne?
Buziaki
![](https://img.wattpad.com/cover/137632880-288-k820653.jpg)
YOU ARE READING
Jesteś tylko moja
RomanceGdy dwudziesto jedno letnia Daphne traci pracę postanawia zatrudnić się u małżeństwa jako sprzątaczka co okazuje się niezbyt łatwym zajęciem. Tam poznaje syna bogatego małżeństwa-dwudziesto cztero letniego Michaela. Co się stanie gdy zamożny mężczyz...