Rozdział 9

44.1K 1.5K 314
                                    


-Daphne-usłyszałam czyiś głos więc otworzyłam zaspane oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Hm?-mruknęłam sennie

-Za dziesięć minut przyjadą moi rodzice-słysząc to stanęłam na równe nogi. W życiu nie zdąże w dziesięć minut wszystko wysprzątać. Wywalą mnie jak nic. Zwolnią mnie.

-Boże, mogę pożegnać się z pracą-usiadłam i zakryłam dłońmi twarz.

-Spokojnie-Mike klęknął obok mnie i położył swoje duże dłonie na moich kolanach.-obudziłem cie tylko dlatego, żeby nie zobaczyli, że śpisz. Posprzątałem cały dom.

Dopiero po chwili spojrzałam w jego ciemne oczy niedowierzając tego co mówi.

-Na...prawdę?

-Tak-uśmiechnął się.

-Dziękuje ci bardzo-rzuciłam, a Mike szeroko się zaśmiał.-co?

-Wreszcie nazwałaś mnie na TY, a nie mówisz do mnie "Pan".

-Boże, pomyliłam się. Przepraszam-jęknęłam zawstydzona, co spotkało się ze śmiechem mężczyzny.

-Spokojnie. Chciałabym, żebyś tak do mnie mówiła. W tedy czuję się młodziej.

-Zastanowię się-mruknęłam i wybiegłam z pokoju. W tym samym momencie do domu weszło małżeństwo. Pan Gorg pomógł swojej żonie ściągnąć płaszcz. Kobieta miała na sobie białą koszulę, czarną, długą opinającą spódnicę i szpilki. Oczywiście dużo makijażu i perfekcyjny kok na czubku głowy. Jej mąż był w garniturze i również wyglądał świetnie.

-Dzień dobry-odparłam biorąc po drodze szmatke. Wiecie...tak dla niepoznaki.-obiad?

-Jedliśmy na mieście-odburknęła kobieta. To nic, że przez parę godzin stała nad garami, a oni odmawiają.

-Pójdziemy się położyć. Jesteśmy zmęczeni-powiedział kulturalnie pan Gorg, a ja kiwnęłam głową. Gdy małżeństwo zniknęło na górze poszłam do kuchni odgrzać sobie obiad. Skoro nikt tego nie będzie jadł to...nie może się zmarnować.

-Ładnie pachnie-usłyszałam głos Michaela.

-Chce Pan?-spytałam, a mężczyzna spiorunował mnie wzrokiem więc wywróciłam oczami i poprawiłam się.-CHCESZ?

-Chętnie-uśmiechnął się i zasiadł do stołu, a ja po chwili postawiłam przed nim talerz ze spaghetti, a sama siadłam obok niego zaczynając jeść.

-Nie denerwuj się tak-zaśmiał się widząc jak co chwile nerwowo rozglądam się na boki.

-Jakby twoi rodzice to zobaczyli...

-Moi rodzice śpią-przerwał mi.-i raczej prędko się nie obudzą.

Gdy zjadłam i wkładałam naczynia do zmywarki usłyszałam trzask drzwi, a po chwili do kuchni weszła wytapetowana blondynka ubrana w obcisłe, białe jeansy i rozpiętą, różową koszulę przez którą było widać jej czarny biustonosz. Na nogach oczywiście niewygodne i w cholerę wysokie szpilki i czarne szpony. Bo inaczej tych paznokci nie da się nazwać.

-Co jest do jedzenia?-warknęła.

-Spaghetti-rzuciłam krótko.

-Fuj. Sama chemia-syknęła i spojrzała na Mike'a który kończył swoją porcję.-jak ty to możesz jeść? Ohyda.

-Widzisz? Jednak mogę.

-Zrób mi coś do jedzenia-rzuciła w moją stronę.

-A masz rączki?-sarknął Mike gdy ja wyciągałam z lodówki sałatę i warzywa.

-Ona tu usługuje-bąknęła.

-Ale chyba możesz przestać zachowywać się jak pieprzona księżniczka i zrobić to co chcesz.

-Paznokcie mi się połamią-odparła, a mężczyzna prychnął.-Mikeee, idziemy do pokoju?

-Nie-burknął krótko nawijając na widelec spaghetti.

-Wolisz siedzieć z NIĄ?-wskazała na mnie.

-Ona ma imie-odparł mężczyzna.-i tak. Już wolę z nią niż siedzieć z tobą w jednym pokoju.

-Nie musimy siedzieć-zastrzebiotała.-możemy...leżeć, albo porobić coś dużo ciekawszego.

-Której części w słowie NIE nie rozumiesz?-spytał zirytowany.

-Jak powiem twoim rodzicom, że siedzisz tu z tą...sprzataczką-ostatnie słowo wypowiedziała z jadem i kpiną w głowie.

-Tak? I co jej powiesz?-zakpił Mike, a ja starałam się nie zaśmiać więc powróciłam do krojenia warzyw.-że jem obiad, a Daphne robi też dla rozpieszczonej królewny?-jeden zero Mike!

Blondynka prychnęła i wyszła z kuchni, a my słyszeliśmy tylko odgłosy jej szpilek na schodach.

-Dzięki-rzuciłam krótko.

-Luzik-zaśmiał się i stanął obok mnie odkładając talerz do zmywarki.-było pyszne, dziękuje-pocałował mnie w policzek i wybiegł z kuchni, a ja zalałam się krwistoczerwonym rumieńcem.

Zdradziecka krew!

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now