Rozdzia 19

41.1K 1.2K 94
                                    

-Daphne!-usłyszałam ponownie krzyk kobiety.

-Tak?-spytałam zbiegając na dół.

-Idź na zakupy. Masz tu liste i pieniądze. Tylko kup wszystko-warknęła.-i przynieś paragon.

-Oczywiście-pokiwałam głową i poszłam do korytarza ubrać buty.

-Mamo, ide do znajomych na chwilę-usłyszałam krzyk Mike'a.

-Okey-westchnęła kobieta. Mike mrugnął do mnie okiem i wybiegł z domu. Założyłąm też skórzaną kurtkę, wzięłąm listę i pieniądze i wyszłam przed dom. Zaczęłam kierować się w strone bramy gdy usłyszałam klakson, więc spojrzałam na czarny samochód.

-Wsiadasz?-spytał Mike.

-Ja jadę do sklepu, a ty do koleów-zaśmiałam się.

-To była tylko wymówka, żeby z tobą pojechać.

-Serio chce ci się jechać ze mną do sklepu?

-Jasne. Wsiadaj. Bedzie szybciej.

Wywróciłam oczami, ale posłusznie wsiadłam do auta. Na szczęście sklep był niedaleko, a tematy nam się nie kończyły. Nic dziwnego, że cały czas wybuchałam śmiechem.

Gdy zatrzymaliśmy się obok supermarketu wysiedliśmy z auta.

-Poczekaj chwile-mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.-chciałabyś się poczuć jak nastolatka?

-Wiesz...aż taka stara nie jestem.

-Oj wiem, ale czy chciałabyś się troche wyluzować.

-Co proponujesz?-spytałam, a Mike posłał mi figlarny uśmiech po czym gdzieś pociągnął. Jak się okazało stanęliśmy przed sklepem obok kilkunastu sklepowych wózków.

-Mike...coś ty wykąbinował?-spytałam.

-Zobaczysz-odczepił jeden wózek i go popchał.-chodź.

-Co?! Mike!-wrzasnęłam biegnąc za nim.-ten wózek należy do sklepu.

-No i? Musimy się troche zabawić.

-Zwariowałeś? Masz dwadzieścia cztery lata, nie pietnaście.

-Oj tam-wywrócił oczami.-zobaczysz, będzie fajnie.

-Jak złapie nas ochrona...

-To im uciekniemy-przerwał mi nadal pchając wózek.

-Oszaleje z tobą-westchnęłam i pobiegłam za nim.
***

-Wskakuj-rzucił mężczyzna.

-Co!?-pisnęłam.-zwariowałeś.

-Powiedziałaś, że chcesz się zabawić. Więc wskakuj.

-Nie wsiąde.

-Nie ufasz mi?-Mike zbliżył się do mnie tak, że nasze usta prawie się stykały.-jeżeli ufasz to wsiądź. Nic ci się nie stanie.

Przełknęłam ślinę i spojrzałam raz na mężczyznę i raz na wózek. W sumie...czemu mam się nie zabawić? Kiwnęłam głową, a uszczęśliwiony Mike chwycił mnie w talii i podniósł wkładając do wózka.

-Trzymaj się mocno-powiedział i zaczął pchać wózek. Byliśmy na jakiś polach i jechaliśmy czystą, szeroką ścieżką więc była tu cisza i spokój.

Pchał mnie coraz szybciej, a ja mocniej chwyciłam się wózka. W końcu Mike zaczął biec, a ja krzyczałam na całe gardło.

-Zwolnij!-wrzasnęłam.

-Wyluzuj!-odkrzyknął i po chwili stanął na wózku ostatni raz się odpychając. Wózek jechał bardzo szybko, a ja byłam przerażona. Bałam się, że wózek niedługo się wywróci. Słysząc jednak śmiech mężczyzny otworzyłam po woli oczy i zaczęłam się po woli odstresowywać. Pisnęłam radośnie i uniosłam ręce w górze czując wiatr we włosach.

-Zajebiście!-piszczałam.

-No nie?! Jest genialnie!-odkrzyknął, a ja ponownie krzyknęłam i stanęłam w środku wózka trzymając się na wszelki wypadek. Na mojej twarzy od paru minut gościł szeroki uśmiech. Adrenalina mieszała się ze strachem. Serce nadal mocno łomotało, ale się tym nie przejęłam.

W końcu Mike zeskoczył z wózka i go zatrzymał.

-Boże...miazga!-wykrzyknęłam, a Mike roześmiał się.

-Mówiłem, że ci się spodoba-mruknął.-też bawiłem się świetnie.

Podszedł do mnie, oparł się o wózek i złączył nasze usta, a ponieważ wziął siedziałam w wózku sklepowym to nie miałam jak wyjść.

-Wyciągniesz mnie?-zapytałam gdy się od siebie oderwaliśmy. Mike chwycił mnie i po woli odłożył na chodnik.-teraz musimy oddać im wózek.

-Okey, chodź-kiwnął głową i zaczął pchać wózek z powrotem. Ja jednak z uśmiechem na ustach wzięłam rozbieg i wskoczyłam do wózka, co wywołało śmiech mężczyzny.

-Komuś się spodobało jeżdżenie w wózku-mruknął.

-Szybciej!-zaśmiałam się, a Mike pokręcił rozbawiony głową.

-Jesteś niemożliwa.

-Wytłumacz mi jakim cudem ty masz dwadzieścia cztery lata, a zachowujesz się jak dzieciak?-oparłam się o wózek siedząc w nim przodem do męzczyzny.

-Życie jest za krótkie żeby byś poważnym.

-Twoi rodzice nie wiedzą, że jesteś taki...

-Nie-zaśmiał się.-w tedy miałbym niezły przypał.

-Wiesz...wolę cię takiego niż takiego poważnego Michaela chodzącego w garniturze.

-Nigdy taki nie byłem-powiedział z uśmiechem.-tylko przy rodzicach. Wolę się bawić.

Zaśmiałam się cicho i oparłam o wózek.

-Musimy zrobić jeszcze zakupy.

-Zrobimy w innym sklepie. Tam pewnie nas nie będą chcieli.

Gdy odstawialiśmy wózek usłyszeliśmy krzyk ochroniarza.

-EJ WY!

-Oho, nie jest dobrze-powiedział Mike. Szybko wyciągnął mnie z wózka i zaczęliśmy uciekać śmiejąc się na całe gardło i słysząc za sobą nawoływanie przez ochroniarza.

To był cudowny dzień.

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now