Rozdział 37

31.8K 987 41
                                    

-Smacznego-rzuciłam gdy podałam pani Alice, Gorgowi i Reychel obiad.

-Dziękuje-rzucił jedynie mężczyzna, za co jego żona spiorunowała go wzrokiem, ale poozstawiła to bez komentarza. Ja sama zjadłam szybko obiad, a później posprzątałam w jadalni. Alice i Gorg znowu wyszli do pracy, a Reychel się z kimś umówiła. Nie chce jednak mówić nawet do Alice z kim wychodzi. Mówi, że to tajemnica i, że to jej sprawa z kim chodzi i gdzie. Trudno...nie będe się w to mieszać.

Gdy weszłam do swojego pokoju usłyszałam mój telefon.

-Halo?-odebrałam.

-Hej kochania!-pisnęła Vivian. Przez ten tydzień bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Od kąd byłyśmy na imprezie praktycznie widujemy się lub dzwonimy do siebie codziennie. Podobnie jest z Ericą. Teraz można powiedzieć, że jesteśmy "świętą trójcą". Wszędzie chodzimy razem. Bardzo się polubiłam i myślę, że mogłabym je nazwać moimi przyjaciółkami.

-Cześć-uśmiechnęłam się siadając na łóżku.-co tam?

-Tak zadzwoniłam pogadać. Dzisiaj w ogóle nie odpisywałaś na SMS-y.

-Przepraszam. Miałam dużo pracy.

-Okey. Wybaczam-rzuciła z powagą, a ja parsknęłam śmiechem.-chciałabyś gdzieś dzisiaj wyjść? Może do maka? Mam ochotę na coś niezdrowego.

-Jasne. Zadzwonie tylko do Erici i powiem jej...

-Dzwoniłam do niej-przerwała mi.-powiedziała, że też się zgadza i umówiłyśmy się za dwadzieścia minut w maku.

-Dobra. Będe-rzuciłam i rozłączyłam się. Szybko stanęłam przed lustrem poprawiając swoje włosy. Stwierdziłam, że w zwykłych rurkach i niebieskiej koszuli mogę iść. Zbiegłam jeszcze na dół poszukać Pani Alice, ale jej nie zastałam więc pobiegłam do gabinetu Gorga.

-Dzień dobry-przywitałam się, a mężczyzna szeroko się uśmiechnął.

-Witaj Daphne. Co cie do mnie sprowadza?

-Chciałabym wyjść na chwilę z przyjaciółkami. Dom posprzątany i wszystko lśni.

-Oczywiście. Baw się dobrze. Powiem Alice, że wyszłaś.

-Dziękuje-powiedziałam jeszcze i ruszyłam na dół ubrać buty.

W maku byłam już po dziesięciu minutach. Zaczęłam szukać rudowłosej i mulatki i zobaczyłam je siedzące przy stoliku i gadające o czymś zawzięcie.

-Hej-przywitałam się tym sposobem przerywając im rozmowę.

-Hej Daphne-odpowiedziały.-to jak już wszystkie to może coś zamówimy?

Wszystkie udałyśmy się, aby zamówić jedzenie. Ja wzięłam małą cole, cheesburgera i duże frytki a do tego waniliowego shake'a. Raz na jakiś czas mogę zjeść niezdrowo. Z dziewczynami na okrągło o czymś nawijałyśmy. Tematy nam się nie kończyły i zupełnie nie wiem kiedy skończyłam zjeść.

-To może gdzieś wyjdziemy?-zaproponowała Erica, a wszystkie się zgodziłyśmy. Wzięłam tylko niedopitego shake'a i poszłam za dziewczynami popijając go po drodze.

Znalazłyśmy się w parku gdzie jak zwykle było sporo ludzi. Nic dziwnego. Było południe, na dodatek świeciło piękne słońce. Gadało nam się świetnie. Co chwile wybuchaliśmy śmiechem zwracając tym sposobem uwagę wielu przechodniów.

Niestety mój humor szybko zniknął gdy zobaczyłam go idzie na przeciwko nas. Zacisnęłam dłonie w pięść widząc Reychel idącą z jakimś chłopakiem. Oboje o czymś rozmawiali. Gdy Reychel na mnie spojrzała posłałam jej triumfalny uśmiech. Chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja myślałam, że upadnę. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zapomniałam jak się oddycha, a serce na moment się zatrzymało. A co najgorszę? Oni szli w moją stronę. W NASZĄ stronę. Dziewczyny widząc moje zdenerwowanie zaczęły mnie wypytywać co się dzieje, ale nie umiałam im odpowiedzieć. Mój wzrok cały czas skanował blondyna idącego obok Reychel, aż w końcu...stanęli obok nas.

-Finn-odezwałam się po chwili.

-Witaj Daphne. Znowu się spotykamy-powiedział blondyn.

-Skąd ją znasz?-odezwała się Reychel.

-To moja była-rzucił nie spuszczając ze mnie wzroku. Miałam ochotę uciec, ale nie byłam zdolna do zrobienia kroku.

-Związałeś się ze sprzątaczką.

-Z kim?-zapytał wreszcie patrząc na blondynkę.

-No sprząta u nas w domu. Poza tym gotuje i nam służy.

-Nie wierze-prychnął.-tak nisko upadłaś, że jesteś teraz służącą.

-Czego chcesz?-syknęłam zaciskając dłonie w pięść.

-Przywitać się-wzruszył ramionami.-pogadać...

-Nie mamy o czym-odwróciłam wzrok i popatrzyłam na Ericę która stała z lekkim szokiem i zdezorientowaniem na twarzy.

-Czyżby?-uniósł jedną brew do góry, a ja wykorzystałam całą swoją siłe, aby się na niego nie rzucić.

-Chcesz coś? Śpieszymy się?

Finn odziwo nie odpowiedział tylko nas przepuścił. Dziewczyny poszły przodem, a gdy ja chciałam przejść mężczyzna złapał mnie za nadgarstek. Starałam się nie pokazywać jak bardzo się bałam.

-To jeszcze nie koniec-wyszeptał mi do ucha, a ja wyrwałam się i ruszyłam za dziewczynami. Vivian posłała mi pytające spojrzenie, ale podniosła ręke do góry pokazując, żeby były cicho. Na szczęście zrozumiały. Pod pretekstem złego samopoczucia poszłam do domu zostawiając dziewczyny w parku.


Jesteś tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz