Rozdział 34

35.3K 1K 215
                                    

Był zimny, wieczór dlatego siedziałam w swoim pokoju przykryta kocem i czytałam ksiązke. Wszystko posprzątałam, dom błyszczy więc mam wolny wieczór.

W pewnej chwili drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich nie kto inny jak Michael.

-Możemy pogadać?-zapytał, a ja odłożyłam książke i popatrzyłam na niego wyczekująco.-nie tutaj. W salonie.

Ponownie kiwnęłam głową i wyczołgałam się spod koca. Założyłam ciepłe, różowe kapcie i poczłapałam na dół do salonu. Usiadłam na kanapie, a Michael zaraz obok mnie. Siedział w ciszy jakby chciał wszystko sobie ułożyć. Nie pośpieszałam go tylko czekałam, aż sam zacznie. Jednak miałam pewne obawy. Nie wiedziałam czego mam oczekiwać. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Pięć minut, pół godziny? Straciłam poczucie czasu czekając, aż mężczyzna wreszcie coś powie.

-Wyjeżdżam-oznajmił po chwilę. Moją pierwszą reakcją byłą cisza która trwała parę długich sekund. Myślałam, że coś źle usłyszałam, ale w końcu postanowiłam się odezwać.

-Wy...jeżdżasz?

-Tak-westchnął i przetarł twarz dłońmi.-muszę wyjechać na chwilę. To bardzo ważne.

-Na ile?-zapytałam z odziwo stoickim spokojem, ale w środku byłam wściekła i jednocześnie zawiedziona.

-Na miesiąc-odparł, a moje serce w tym momencie zrobiło fikołka, aby zaraz potem się zatrzymać.-uwierz mi, że też tego nie chce, ale to nie moja wina. To rodzice mnie tam wysyłają. Najchętniej zostałbym tutaj, ale nie mogę. To tylko miesiąc. Szybko zleci.

-I...ty tak spokojnie o tym mówisz?-powiedziałam czując jak z oczu wypływają pierwsze łzy.

-Dla mnie to też trudne Daphne. Nie chce cie tu zostawiać, ale nie mam innego wyjścia.

-Nie prawda-zaprzeczyłam szybko.-gdybyś chciał to byś tu został...

-Próbowałem ich przekonać-przerwał mi.-ale byli nieugięci. Musze tam jechać na miesiąc. Po tym czasie wrócę i ci to jakoś wynagrodzę.

-Kiedy...wyjeżedżasz?-wychlipiałam. Poczułam jak mięśnie mężczyzny się spinają, a jego szczęka mocno się zaciska.

-O północy mam samolot-gdy to powiedział myślałam, że coś rozwalę. O północy. Za pare godzin...myślałam, że mamy dla siebie jeszcze pare dni.

-I mówisz mi o tym dopiero teraz?-syknęłam w jego stronę.

-Nie miałem odwagi ci powiedzieć...

-Najchętniej byś mi w ogóle nie mówił, prawda?-warknęłam.-wyjechałbyś bez pożegnania.

-Nie zrobiłbym tego-zaprzeczył szybko.-musiałem ci powiedzieć.

-I mówisz mi to trzy godziny przed wyjazdem-podniosłam głos, ale nie na tyle, aby wszystkich obudzić. Gdyby zobaczyli nas w tej sytuacji mielibyśmy przechlapane.

-Zrozum, że w tedy zebrałem się na odwagę. To tylko miesiąc-tłumaczył się, a ja prychnęłam.

-Nie wierzę. Wyjeżdżasz na miesiąc i mówisz mi to pare godzin przed odlotem jakby nigdy nic. Wiesz co ja teraz czuję?-starłam łzy z policzków.

-Przepraszam-wyszeptał spuszczając głowę.

-Teraz przepraszasz? W dupe sobie wsadź te przeprosiny. Gdybym ja ci tak zrobiła pewnie byś na mnie naskoczył jak jeszcze nigdy. Myślałam, że mamy dla siebie parę dni, żeby jakoś spędzić ten czas, a ty postanowiłeś tak po prostu mnie zostawić.

-Nie zostawiam cie Daphne-spojrzał mi głęboko w oczy.-po miesiącu przyjadę. Obiecuje. A tedy już nigdy nie wyjadę. Nie zostawie cię.

-I mam ci ufać?-warknęłam.-zrozum Mike...to już nie chodzi o ten pieprzony wyjazd, ale o to, że to przede mną zatajałeś. Okłamywałeś mnie. O to chodzi w związku? O kłamstwo? Myślałam, że sobie na wzajem ufamy. A tymczasem robisz mi takie świństwo. Wyjeżdżasz i mówisz mi teraz. Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego przed telefon jak będziesz w samolocie-prychnęłam i zerwałam się na równe nogi.-jedź sobie, znajdź inną dziewczynę, a po miesiącu wróć jakby nigdy nic-wybiegłam na taras zapominając, że mam na sobie jedynie koszulkę na ramiączkach i krótkie shorty. Było cholernie zimno, ale nie chciałam wracać teraz do domu. Usiadłam na trawie i zadrżałam. Wzrok utkwiłam w ciemnym niebie obserwując księżyc i gwiazdy. Po paru sekundach na moim ciele powstała gęsia skórka, ale nie chciałam wrócić do domu. Nie teraz. Zaczęłam płakać, a łzy płynęły po policzkach i skapywały na trawę. Może powiedziałam o jedno słowo za dużo? W końcu to nie wina Mike'a. Ale jak miałam inaczej zareagować? Rzucić mu się na szyję i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i że nic się nie stało? Miałam grać szczęśliwą dziewczynę która z utęsknieniem będzie na niego czekała?

Moje rozmyślenia przerwał materiał lądujący na moich ramionach. Wiedziałam, że to Mike podał mi swoją bluzę, a potem usiadł obok mnie. Mimo, że byłam na niego zła byłam też strasznie zmarznięta więc bardziej okryłam się ciepłą bluzą nie przestając płakać.

-Będe na ciebie czekać-wyszeptałam po chwili ze spokojem.-i cholernie tęsknić.

-Ja też skarbie-powiedział. Położyłam głowę na jego ramieniu, a ten objął mnie i przytulił do siebie.-będe strasznie tęsknił. To tylko miesiąc. Dasz radę.

-Będziemy pisać i dzwonić do siebie?

-Oczywiście-pocałował mnie w czubek głowy.-codziennie będe do siebie pisał. Zobaczysz, ledwo się oglądniesz, a znowu będe przy tobie. Dasz radę. Jesteś silną kobietą.

Mocniej się w niego wtuliłam i zamknęłam oczy. Nie byłam już na niego zła. Teraz byłam smutna i zrozpaczona, że mnie zostawia. Mimo, że był to miesiąc czułam jakby wyjeżdżał na zawsze.

-Nie wiem co ja zrobię przez ten miesiąc bez ciebie.

-Ja mam tak samo. Nie poradzę sobie. Ale jakoś...spróbujemy, tak? Będziemy silni.

Pokiwałam głową i starłam łzy z policzka.

-Chodź, wejdźmy do środka. Jest zimno, a ty cała drżysz.

Wstaliśmy z trawy i weszliśmy do ciepłego domu.

-Kiedy...musisz iść?-zapytałam cicho.

-Niedługo. Dlatego chciałem się pożegnać-chwycił mnie w talii przyciągajac do siebie i opierając swoje czoło o moje.-nie żegnam się na zawsze tylko na miesiąc. I nie znajdę innej dziewczyny tam gdzie jadę. Przysiegam. Ty jesteś moją małą dziewczynką i tylko ciebie kocham-gdy to powiedział miałam łzy w oczach. On mnie...kocha. Powiedział to.

-Kochasz mnie?-wyłkałam.

-Wątpisz w to?-uśmiechnął się.-to chyba naturalne skoro jesteś moją dziewczyną.

-Ja ciebie też-zarzuciłam mu ręce na szyje i złączyłam nasze usta. Przez miesiąc go nie pocałuje, nie przytule i nie zobaczę. Modliłam się, żeby miesiąc szybko minął.

Całowaliśmy się nie wiem ile. Odrywaliśmy tylko w tedy gdy zabrakło nam powietrza, aby zaraz potem znowu wpić się w swoje wargi.

W końcu odsunęliśmy się od siebie.

-Muszę jechac. Do zobaczenia za miesiąc kochanie-ostatni raz pocałował mnie w czoło, wziął walizke i rzucając mi ostatni uśmiech wyszedł zostawając mnie samą, zapłakaną i tylko z jego bluzą na ramionach...



Drama Time XD
Musiałam troche dodać do tej książki.
Do następnego kochani :) Buziaki :*

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now