Rozdział 29

38.3K 1.1K 220
                                    

-Masz wszystko?-spytał Mike, a ja pokiwałam głową. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy/

-Ile się tam jedzie?-zapytałam gdy Mike wyjechał na ulicę.

-Jakieś cztery godziny. Dość długo.

-Rodzice się nie kapną, że nas nie ma?

-Nie. Wracają za pare dni. A dom posprzątamy jak wrócimy.

-A Reychel?

-Reychel mało kiedy siedzi w domu. A jak coś to wymyślimy jakąś bajeczke. Ja już się tym zajmę-zaśmiał się.

-Twoja ciotka i wujek mnie polubią?

-Na pewno-uśmiechnął się.-pokochają. Z resztą April też. Zobaczysz. Na początku nieśmiała, ale jest przekochaną dziewczynką. Wstąpimy jeszcze do sklepu coś jej kupić?

-Pewnie.

-Za pare kilometrów powinna być Galeria. Coś poszukamy.

Gdy zatrzymaliśmy się obok Galeri weszliśmy do działu z zabawkami. Dużo szukaliśmy. Mike powiedział mi, że April kocha pluszaki dlatego rozpoczęliśmy poszukiwania. W oko od razu wpadł mi duży, biały miś z czerwoną kokardą. Mike również był zachwycony i stwierdził, że mała nie ma jeszcze takiego wielkiego pluszaka więc kupiliśmy. Widać było, że nie oszczędza na małej.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w dalszą drogę nieustannie rozmawiając i słuchając piosenek w radiu. Cztery godziny szybko zleciały. Zdążyłam się zorientować, że ciotka Mike'a mieszka na wsi. Dookoła pola, ale nie widziałam krów ani owiec. Może na niektórych działkach. Ale głównie były to ładne, duże, zadbane domy. Chciałabym tu mieszkać.

Mężczyzna zaparkował koło średniego, białego, bardzo ładnego domu z dużym i zadbanym ogrodem. W tedy zaczęłam się denerwować. Już wchodząc do ogródka zauważyłam dużą piaskownicę, wiele porozrzucanych zabawek, mały basen, huśtawkę i zjeżdżalnie. Mały plac zabaw dla dziecka. Mike zapukał i chwycił mnie za ręke, abym mniej się denerwowała.

Po chwili w drzwiach stanęła wysoka, szczupła kobieta. Była chyba troche młodsza od swojej siostry, ale bardzo podobne. Te same blond włosy i oczy. Tylko, że u cioci Mike'a jej włosy są rozpuszczone i w nieładzie co dodaje jej uroku, a nie spina w jakieś wielkie, wysokie koki. Ubrana była też zwyczajnie. Jeansy i jakaś koszulka. Aż trudno pomyśleć, że ona i ta bogata, modna kobieta to są siostry.

-Mike, cześć-blondynka rzuciła się w ramiona mężczyzny. Mimo, że była wysoka to sięgała Mike'owi zaledwie do czoła.

-Cześć ciociu-przywitał się gdy się od siebie odsunęliśmy.

-Ty musisz być Daphne-uśmiechnęła się.

-Tak. Dzień dobry. Mike dużo mi o pani mówił.

-Oh, o tobie też-zaśmiała się.-jestem Margaret. Długo się znacie?-zapytałam wpuszczając nas do środka.

-Właściwie to tak. Sprzątam u nich w domu-odparłam bez skrępowania gdy zdjęłam buty.

-U Alice? Jeszcze cie nie zabiła? Nie żeby coś, ale to wredne babsko.

-Nie. Jest trochę surowa, ale daję rade.

-Gratulacje. Mieli tyle sprzątaczek...najdłużej wytrzymała dwa tygodnie. Jesteś silna.

Margaret zaprowadziła nas do pięknego salonu. Ściany były białe, a zasłony przy wielkim oknie szare. Stała tam duża narożna kanapa z  białymi poduszkami, stół z czterema krzesłami a na szafce stał dość spory telewizor. Cały pokój pokrywał biały, mięciutki dywan, a po całym salonie latały różne zabawki.

-Kawy? Herbaty?-spytała blondynka.

-Herbaty-odpowiedziałam a Mike poprosił to samo, więc kobieta wyszła z salonu zapewne do kuchni.-ale tu ładnie.

-Wiem. Dom nie jest duży, ale mieści dwie łazienki, salon, kuchnie i trzy pokoje.

-Wow. Sporo.

-No. Nieźle tu mieszkają. Panuje tu typowo ciepła atmosfera. Moja ciotka nic nie zmieniła się przez ten rok.

-Aż trudno uwierzyć, że to siostra twojej mamy.

-Właśnie-zaśmiał się, a po chwili doszły do nas głośne piski:

-MIKE!

Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, że jakiś mężczyzna trzyma na rękach czteroletnią uśmiechniętą dziewczynkę. Miała króciutkie blond włoski i niesamowite błękitne oczy. Obie te cechy odziedziczyła po mamie. We włosach miała niebieską kokardkę. Miała piękną, różową sukieneczkę z tiulem. Wyglądała jak księżniczka. I ktoby pomyślał, że taka mała jest niepełnosprawna.

-Cześć księżniczko-przywitał się Mike biorąc dziewczynkę na ręce. Ta od razu się do niego przytuliła.

-Tęskniłam za tobą-zachichotała.

-Ja za tobą też. Ale wyrosłaś. I wypiękniałaś. Masz jakiegoś chłopaka?-połaskotał ją a ta się zaśmiała.

-Nie mam.

-I słusznie-powiedział i popatrzył na mnie.-April, poznaj Daphne.

-Cześć April. Mike bardzo dużo mi o tobie opowiadał.

-Jesteś jego dziewczyną?-zapytała, a ja się zaczerwieniłam. I co teraz mam powiedzieć?

-Tak-powiedział Mike, a ja zszokowana spojrzałam na niego.-Daphne to moja dziewczyna.

-Bardzo ładna. Masz śliczne włosy.

-Dziękuje. Ty też-powiedziałam.

-Moge iść do Daphne na ręce?-spytała, a Mike wystawił ręce w moją stronę. Gdy wzięłam dziewczynkę na ręce od razu wyczułam, że nie mam nóg. Miałam ochotę się rozpłakać. To niesprawiedliwe. To dziecko w niczym nie zawiniło. A mimo to jest cały czas pełna radości.

-Hej. Jestem Paul-wysoki, wysportowany mężczyzna podszedł do mnie. Miał czarne włosy, piwne oczy i lekki zarost.-mąż Margaret.

-Daphne-przedstawiłam się z uśmiechem.-mają państwo cudowny dom.

-Dziękujemy. Staraliśmy się. Daphne, chodź skarbie do mnie-mężczyzna wyciągnął ręke, a ja oddałam mu córkę która od razu się do niego przytuliła. Kochają ją. To widać.

 Po chwili w salonie zjawiła się kobieta z czterema kubkami herbaty i z herbatą zapewne dla małej.

-Mogę się pobawić?-zapytała, a mężczyzna ostrożnie posadził córkę na dywanie.

-Daphne, pobawisz się ze mną?-zapytała.

-Oczywiście-uklęknęłam przed nią.

-Właśnie księżniczko. Zobacz co dla ciebie mamy-Mike przyniósł do salonu dużego misia, a mała pisnęła najgłośniej jak umiała i pewnie gdyby umiała chodzić rzuciłaby się w objęcia mężczyzny.

-Wujku, jesteś cudowny!-gdy Mike klęknął dziewczynka uściskała go, potem to samo zrobiła ze mną i przytuliła się do misia który był większy od niej.-ale mięciutki. Jest piękny. Daphne, zaniesiemy go do pokoju?

-Pewnie. Chodź-wzięłam ją na ręce, a Mike pomógł mi z pluszakiem. April zaczęła mnie kierować gdzie mam iść aby trafić do jej pokoju.

Jesteś tylko mojaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora