Rozdział 46

32.7K 959 272
                                    

Kolejny piękny, słoneczny dzień. Po zjedzeniu śniadania wybiegłam na taras i usiadłam na leżaku relaksując się i korzystając z letni promieni słońca. Już dwa tygodnie tutaj mieszkam. Jest cudownie. Nie mogłam znaleźć lepszego chłopaka i lepszego domu. Tu jest coś cudownego. Codziennie jemy śniadanie na tarasie, opalamy się, spędzamy czas w salonie oraz oczywiście w sypialni...Póki co pracuje parę razy w tygodniu jako kelnerka. Kiedyś też pracowałam; jeszcze przed tym jak pracowałam jako sprzątaczka. Praca jako kelnerka nie jest zbyt wymagająca więc można powiedzieć, że ją lubię. Zaprzyjaźniłam się nawet z paroma pracownikami.

Moje rozmyślenia przerwał ktoś stojący przede mną przez co zasłonił mi całe słońce.

-Mike, suń się-syknęłam i otworzyłam oczy. Momentalnie zerwałam się z krzesła widząc kto przede mną stoi.-Erica, Vivian!-pisnęłam i rzuciłam się dziewczynom na szyje.

-Cześć-zaśmiały się obejmując mnie.

-Jak się tu znalazłyście!? Jak?!

-Mike nas zaprosił-powiedziała rudowłosa wskazując na mojego chłopaka idącego w moją strone. Od razu pobiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.

-Dziękuje-wyszeptałam ze łzami w oczach.

-Dla ciebie wszystko-odsunął się ode mnie i złożył na moim czole całusa.-Wszystkiego Najlepszego Daphne.

-Co?

-No dzisiaj są twoje urodziny!-pisnęły obie, a ja uniosłam wysoko brwi. Na prawdę? Czy jestem aż tak głupia, żeby zapomnieć o swoich urodzinach.

-Zapomniałaś?-parsknęła mulatka.

-Tak-rzuciłam speszona.

-Na szczęście my o wszystkim pomyśleliśmy-Mike objął mnie w talii przyciągając do siebie, po czym otworzył drzwi swojego czarnego, dużego, wieloosobowego samochodu z którego wyskoczyli koledzy Mike'a.

-O jezu!-przyłożyłam dłoń do ust gdy chłopcy szli w moją stronę z balonami.

-Najlepszego mała-powiedział Jason i pierwszy mnie przytulił. Później zrobili to pozostali. Boże, jestem taka głupia, żeby zapomnieć o swoich urodzinach. Każdy dawał mi prezenty, a ja za wszystkie serdecznie dziękowałam i odkładałam do domu. Nadal byłam w wielkim szoku. Mike wszystko zorganizował, podczas gdy ja o niczym nie wiedziałam. Nawet o własnych urodzinach.

Gdy odłożyłam wszystkie prezenty wyszłam na taras i zobaczyłam, że każdy przygotowuje stół stawiając na nim różne przekąski, kubki i alkohol, dziewczyny przynoszą radio, a pozostali rozpalają ognisko. Byłam w szoku. Wielkim szoku. Wszystko było idealne.

-Hej hej-usłyszałam czyiś głos więc odwróciłam się w stronę furtki gdzie stała Hyuimi.-a co to za uroczystość.

-Moje zapomniane urodziny-parsknęłam-chodź, zapraszam.

-Nie, dziękuje. To impreza dla was. Miłej zabawy.

-Oj nie wygłupiaj się-otworzyłam bramę i wciągnęłam brunetke do ogrodu.

-Nie mam nawet prezentu.

-Nie ważne. Słuchajcie!-krzyknęłam do wszystkich.-To Hyuimi. Moja nowa koleżanka.

-Cześć-przywitały się hórem.

-OMG! Ale masz cudne włosy-pisnęła Vivian.

-Twoje też są śliczne-odparła azjatka.

-Są boskie!-powiedziała głośno Erica dotykając czarnych włosów Hyuimi.-Takie proste. Chciałabym takie mieć. Masz takie z natury.

-Tak. Od małego...-i tak we trójkę zaczęły rozmawiać a ja oddaliłam się do Mike'a który rozkładał alkohol.

Jesteś tylko mojaWhere stories live. Discover now