Dwa

842 81 4
                                    

Camila

Pędziliśmy ulicami, jakby unosząc się nad ziemią. Lauren trzymała mnie mocno za nadgarstek i ciągnęła za sobą. Wbiła mi paznokcie w przedramię, czułam, jak przeorują mi skórę do krwi, do żywej tkanki. Skrzywiłam się z bólu – to było tak, jakbym upadła i w zwolnionym tempie kaleczyła się w rękę – ale nawet nie pisnęłam. Nie chciałam sprawić jej satysfakcji. Pędziliśmy z alei w aleję, a Lauren na przedzie wiodła mnie ulicami, których w ogóle nie znałam. Ale słyszałam już odległe zawodzenie policyjnych syren, widziałam w bocznych ulicach migoczące niebiesko lampy policyjnych aut.

– Cholerna policja – warknęła Lauren. – Zaczekaj tu – rzuciła i pchnęła mnie prosto w ręce kogoś innego. – Shawn, miej na oku to dziewczę.

Po raz drugi tej nocy uderzyłam o coś twardego i zimnego, od czego odbiłam się gwałtownie. Poleciałam prosto w studzienkę obok chodnika, ale nie upadłam. 

Nim dotknęłam ziemi, chwyciło mnie inne ramię, niemal tak blade jak moje.

– Nie przewróć się – odezwał się cichy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą uśmiechniętą twarz chłopaka, który wyskoczył mi zza pleców na Trafalgar Square.

Brązowe jak kawa oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem. Przez krótką, zupełnie absurdalną chwilę podziwiałam jego brązowe potargane włosy i mocną pierś widoczną pod rozpiętą pod szyją koszulą, ale zaraz się opamiętałam i wyszarpnęłam rękę, przerażona własnymi myślami. Zupełnie się tym nie przejął i mówił dalej:

– Mam na imię Shawn – przedstawił się, ściskając moją dłoń, którą zaraz puścił.

Cofnęłam się, wycierając dłonie i nadgarstki o płaszcz. Miałam na nich krwawe ślady od dotyku Lauren lub tego... Shawna. Zmarszczył brwi, patrząc, jak się cofam. Uniósł dłoń.

– Nie skrzywdzimy cię, obiecuję.

Wpatrywały się we mnie cztery inne pary oczu, czekając z napięciem, aż rzucę się do ucieczki. Ale straciłam już nadzieję, że to się może udać. Teraz liczyłam tylko na przejeżdżający radiowóz.

– To, co się wydarzyło tam... – wskazał ręką odległy Trafalgar Square – ...było konieczne. Wiem, że w twoich oczach wygląda to inaczej, ale musisz mi uwierzyć na słowo. To było konieczne.

Przerwałam mu:

– Konieczne? Mylisz się! To było wstrętne! Odrażające. I nie mów do mnie takim protekcjonalnym tonem! Nie jestem dzieckiem.

Gadałam bez zastanowienia, byle o czymś mówić, byle zyskać na czasie. Chwyciłam się mocno za nadgarstek, żeby już przestać wycierać ręce. Chyba ich zaskoczyłam swoją gadatliwością, bo Shawn spoglądał raz po raz na tych za moimi plecami.

– Zatem ile masz lat, skoro tyle wiesz o życiu? – Przekrzywił głowę, a ja milczałam, nie wiedziałam, co odpowiedzieć, byłam zadowolona, że nie przyczepił się do reszty mojego wywodu. – No, ile?

Zagryzłam wargi.

– Siedemnaście – mruknęłam.

– Nie miałam pojęcia, że siedemnastoletnie dziewczęta noszą w tych czasach tak krótkie sukienki.

Podskoczyłam na dźwięk tego zadufanego tonu i odwróciłam gwałtownie głowę, moje ciemne włosy opadły mi na oczy. Lauren opierała się o latarnię z rękoma w kieszeniach, z groteskowym uśmieszkiem na ustach. Mierzyła mnie wzrokiem, a ja owinęłam się ciaśniej płaszczykiem, by ukryć kusą sukienkę.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now