Siedemnaście

600 71 4
                                    

Lauren

„Posiedzenia rady to najprzedniejsza zabawa", pomyślałam gorzko, wyglądając przez okno na dwór ku wolności. Siedziałam na końcu stołu, słuchając jednym uchem, jak ojciec debatuje z Zaynem Malikiem o tym i owym. Cały jego ród to szalbierze. Uważają w dodatku, że świat kręci się tylko wokół nich. A Zayn jest z nich najgorszy. Spokojny, cichy, opanowany, zawsze emanował urokiem. Trudno się dziwić tej dziewczynie, że zrobił na niej wrażenie. Ale w głębi duszy jest żmiją. Oplata ofiarę, syczy jej do ucha, usypia jej czujność, a potem unosi łeb i zadaje śmiertelny cios. Szczególnie znacznie młodszym od siebie kobietom.

Posiedzenie trwało, a ja biłam się z myślami. Muszę się opanować, choć jedyną pociechą był mi mocny uścisk Lucy, trzymającej mnie za udo. Siedziała obok, wpatrując się we mnie z uwielbieniem. Mrugała zalotnie i raz po raz puszczała do mnie uwodzicielsko oko.

Przesunęła dłoń w dół uda, a ja zadrżałam, czując pożądanie. Czując je całym sobą. Znów zadrżałam, gdy jej dłoń sięgnęła krańca sukienki.

– Coś cię dręczy, Lauren? – zapytał drwiąco Zayn z drugiego końca sali z udawaną troską w głosie. Przymrużył z rozbawieniem ciemnobrązowe oczy.

Wyrwałam się z zamyślenia.

– Nic mi nie jest, Zayn – odrzekłam.

Ojciec spiorunował mnie wzrokiem. Pokręcił z niesmakiem głową. Domyśliłam się, że wie, co robi Lucy. Dyskretnie wsunęłam rękę pod stół i przeniosłam jej dłoń na kolano. Spojrzała na mnie z udawanym wyrzutem. Wiedziałam, że udaje. Zawsze udawała.

– Skąd wiemy, że Cabello weźmie odwet przy pomocy pogromców? Dopóki tego nie wyjaśnimy, odmawiam udziału w planowanych działaniach – oznajmił Lamair, kładąc dłonie na stole, jakby chciał wstać.

Westchnęłam. Tłumaczyliśmy im to już dwa razy.

– Mój drogi Lamairze – zaczął cierpliwie ojciec – jak wspomniałem wcześniej, mamy wiarygodne źródła.

Rozległy się przyciszone szepty, a ja spojrzałam na książki w gabinecie ojca. Potrzebowałam rozrywki. Rozpaczliwie! „Ciekawe, ile trzeba czasu, żeby je wszystkie przeczytać?"

„Sporo", odpowiedział mój głos.

Zgrzytnęłam zębami. „Nikt cię nie pytał!"

„Ale i tak ze mną rozmawiasz", szydził, czym zawsze mnie pokonywał. Wewnętrzne głosy nie powinny szydzić.

„Po tylu latach można się do ciebie przyzwyczaić", zakończyłam rozmowę, a głos umilkł. Nie miał na to odpowiedzi.

– Zatem, powiadam, zabijmy ją! Skończmy z tym raz na zawsze.

– Nie, Lamairze. To doprowadziłoby do konfliktu z rządem. Musimy postępować rozważnie.

– Ma się rozumieć...

Wtrącił się wampir, którego imię mi umknęło.

– Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość, ale nie pojmuję, dlaczego z powodu jednej człowieczej dziewczyny stawia się na szali bezpieczeństwo królestwa? Nie warto toczyć o nią wojny z pogromcami i nadwerężać umiarkowanie dobrych, do tej pory, stosunków z rządem. Czy nie mam racji?

Rozległo się kilka okrzyków „prawda, prawda!". Zauważyłam, że Eaglen zachowuje niezwykłe dla niego milczenie. Oparł w zamyśleniu głowę o rękę, ale gdy tylko nań spojrzałam, uniósł ku mnie wzrok, więc się odwróciłam.

– To córka jednego z największych przeciwników wampirów w dziejach. Nie możemy postępować pochopnie, gdyż mogłoby to grozić czymś nieobliczalnym – tłumaczył ojciec. Ten jeden prosty, kluczowy fakt – to, kim jest ta dziewczyna, a raczej kim jest jej ojciec – nie trafiał do tych zakutych łbów. Ojciec zwrócił się do Eaglena: – Byłeś naszym posłem. Jakie jest twoje zdanie?

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now