Osiemnaście

554 66 3
                                    

Camila

Dwudziestego ósmego sierpnia przypadały moje osiemnaste urodziny, ale nie miałam czego świętować. Pilnowałam skrzętnie własnych myśli, odkąd połączyłam w głowie śmierć królowej z działaniami podejmowanymi przez ojca, więc nikt się nie dowiedział, że jestem o rok starsza.

Powinnam imprezować, po raz pierwszy pić legalnie alkohol. A zamiast tego siedziałam w salonie pełnym wampirów, bo towarzyszenie im do późna wydało mi się lepszym wyjściem od kolejnego nocnego koszmaru. Koszmary nigdy się nie kończyły i nie wierzyłam Shawnowi ani przez sekundę: to nie były sny, to działo się naprawdę! Każdego ranka budziłam się z tym przekonaniem.

Na kominku płonął ogień, czułam jego ciepło na nogach. Zasłonięto długie czerwono-czarne kotary, a za oknem hulał wiatr. Połówka księżyca oświetlała staw na krawędzi trawnika.

Odeszłam od okna, przez które wyglądałam zza zasłon. Na niebie zbierały się chmury. Nie pamiętałam tak ponurego sierpnia. Pogoda była straszna. Burza za burzą rujnowały to lato, a myśl o letnich upałach odeszła w zapomnienie. Wampirom to nie przeszkadzało. Usiadłam na miękkim fotelu przy kominku. Byłam chyba jedyną osobą w salonie, która zdawała sobie sprawę, co znaczy ciepło.

Dinah, Keana, Ally i Brad grali w rogu w pokera. A ciszę przerywały od czasu do czasu ich okrzyki: „Oszust! Oszust!". Ashley leżała na sofie z telefonem w ręku, przebiegała palcami po ekranie i uśmiechała się do siebie. Lauren siedziała w najciemniejszym kącie pokoju i brzdąkała bez składu i ładu na gitarze, odwracając wzrok, gdy ktoś ośmielił się ją przywołać.

Zapatrzyłam się w ogień, szukając pociechy w płomieniach skaczących po ruszcie. Wpatrywałam się w nie jak oczarowana przez dobrą minutę, aż w końcu poczułam na sobie czyjś wzrok. Shawn, który siedział naprzeciw, przyglądał mi się z zaciekawieniem, jakby chciał wyczytać coś z mojej twarzy.

– Smutne urodziny, prawda? – zapytał cicho.

– Skąd wiesz?! – „Przecież wcale o tym nie myślałam".

Uśmiechnął się podstępnie.

– Sprawdziłem twój profil w sieci.

Opadłam na fotel, pisnął cicho.

– Nie, wcale nie smutne.

Nie przestał się uśmiechać.

– Wydaje mi się, że wiem, co cię rozweseli.

Uniosłam brew.

– Chyba nie masz na myśli kolacji, prawda?

Zachichotał.

– Nie, nic z tych rzeczy. Za parę tygodni odbędzie się królewski bal. Ludzie mogą w nim uczestniczyć, jeśli są zaproszeni – ciągnął. Zmrużyłam oczy, węsząc w tym jakąś nieczystą grę. – To świetna zabawa, są tańce i muzyka i na pewno będzie ci raźniej w towarzystwie. Może nawet spojrzysz inaczej na nas i na nasze królestwo. Tak czy owak, zastanawiam się, czy nie zechciałabyś wybrać się na ten bal. Czy rozważysz taką ewentualność? – zapytał na koniec.

Znowu uniosłam brwi.

– Czy to znaczy, że mam iść na bal z tobą? – zapytałam.

– No... tak.

Skrzywiłam się.

– Jestem bardzo zajęta pilnowaniem, żeby ktoś nie wyssał ze mnie krwi do ostatniej kropli, więc sprawdzę w kalendarzu. I mogę zaznaczyć datę, jeśli sprawi ci to przyjemność.

Rozpromienił się, roześmiał głośno i wstał, ciągnąc mnie ze sobą. Grupka przestała grać w pokera, Ashley podniosła głowę znad telefonu i rozchyliła ze zdziwieniem usta. Nawet Lauren spojrzała na mnie z ciemnego kąta przenikliwym wzrokiem.

– Chciałbym... chciałbym... – Ukłonił się nisko, ujął moją dłoń i pocałował w rękę. Opuściłam zawstydzona oczy. – Chciałbym, panno Camilo Cabello, aby wyświadczyła pani zaszczyt... mnie, lordowi Shawnowi Peterowi Raulowi Mendes, hrabiemu Mendes... i towarzyszyła mi na balu. W kryształowych pantofelkach i w ogóle...

Zapadła cisza, a ja przyswajałam sobie treść tego przesadnego zaproszenia.

– Jeśli muszę... – odpowiedziałam, przewracając oczyma.

Uśmiechnął się od ucha do ucha i aż podskoczył z radości. Zerknęłam na pozostałych. Wszyscy się uśmiechali, z wyjątkiem Lauren i Ashley, których oblicza pozostały jak wykute z kamienia.

Serce załomotało mi szybciej – ze strachu, niedowierzania i... podniecenia.

– Jest tylko jeden mały problem – powiedziałam.

– Jaki? – zapytał Shawn.

– Nie umiem tańczyć.

Shawn uśmiechnął się, a jego oczy znów roziskrzyły się podstępnie.

– Och,przypuszczam, że zdołamy temu zaradzić.    

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now