Sześć

785 75 5
                                    


Camila

Deszcz wciąż bębnił o szyby, kiedy się obudziłam. Na dworze zrobiło się ciemno, a kołdra, którą się otuliłam, leżała na podłodze. Krople wilgoci spłynęły mi po policzku, który przyciskałam do szyby zaparowanej od mojego oddechu. Dotknęłam dłonią szyi. „Wampiry!" To jakieś szaleństwo.

„Któremu trudno zaprzeczyć", odezwał się głos w mojej głowie. Potrząsnęłam nią, starając się myśleć o czymś innym.

Kilka kropel deszczu oderwało się od framugi okna. Mrugnęłam. Kap, kap, kap. Pod powiekami widziałam zakrwawione ciało na kamiennych płytach.

„Nie, nie da się temu zaprzeczyć. Nie mam zamiaru temu zaprzeczać. Gdybym temu zaprzeczała, oznaczałoby to, że ludzie zrobili to innym ludziom. Wampiry są potworami. Potwory są zdolne do najgorszych rzeczy. Ludzie nie".

Zegar przy łożu wskazywał piątą rano. Przetarłam oczy. Od lat nie obudziłam się tak wcześnie, a poza tym piąta rano oznacza, że jest już następny dzień! Pierwszy sierpnia. Minęła cała doba. Wystarczająco dużo czasu, żeby policja przesłuchała świadków i rozpoczęła poszukiwania. Znajdą mnie! Mają tyle dowodów! Znajomych, z którymi spędzałam sobotni wieczór. Moje szpilki za ławką. Mężczyznę, który pracuje dla taty i widział mnie na własne oczy. Tyle tylko, że nic nie zrobił...

Poczułam się nieswojo. Czy ten człowiek może mieć coś wspólnego z wampirami? Czy o nich wie? Czy cofnął się dlatego, że wolał nie ryzykować życia? Czy to oznacza, że rząd Jej Królewskiej Wysokości także wie o wampirach? Że wiedzą o nich przynajmniej niektórzy? „Jeśli ten człowiek wiedział i nic nie zrobił, to czy ktoś będzie mnie szukał?" Wolałam o tym nie myśleć. Tata będzie mnie szukał! Tata mnie nie zostawi. Nawet gdyby musiał zmierzyć się z wampirami!

„Czyżby?", zapytał głos.

Zauważyłam liścisk od Ashley rzucony na podłogę. Podniosłam zgniecioną kartkę i przeczytałam raz jeszcze. Napisała, że mogę „swobodnie" chodzić po domu. Powinnam najpierw wziąć prysznic, umyć brudne i poranione nogi.

Rzuciłam list na dywan i pobiegłam jednak do drzwi, chwytając po drodze trójkącik wczorajszej kanapki, mocno już czerstwy. Wepchnęłam go do ust. Przyłożyłam ucho do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. W korytarzu panowała cisza, ale drzwi wyglądały na masywne, więc to nic nie znaczy. Wzięłam głęboki oddech i przekręciłam gałkę. Korytarz był pusty. Nieco dalej, po przeciwnej stronie ujrzałam mniejsze drzwi. To pewnie łazienka, o której wspomniała Ashley. Z kolei po „mojej stronie", naprzeciw łazienki, znajdowały się duże drzwi dwuskrzydłowe. Były obite drewnem, jak ściany, i pewnie bym ich nie zauważyła, gdyby nie to, że miały głęboką, cofniętą framugę.

Po obu stronach korytarza wisiały na ścianach gazowe lampy. Nie były zapalone, a słabe światło sączyło się przez dwa duże okna umieszczone na obu końcach. Ruszyłam na palcach, spięta i gotowa ukryć się w moim pokoju, gdyby zaszła taka konieczność.

Ale nikt nie skoczył na mnie znienacka. Odprężyłam się, dotknęłam dłonią gałki u podwójnych drzwi po mojej stronie. Była gładka i ciepła pod moimi palcami jak szkło, które ogrzewa się dłonią. Wyglądała na marmurową. Położyłam drugą rękę na identycznej gałce na drugim skrzydle drzwi i przekręciłam obie. Ta z lewej strony poddała się bez oporu, przekręcając zamek; ta z prawej trwała nieruchomo. Lewe skrzydło drzwi się uchyliło. Zajrzałam do środka. „Czy mi wolno?" Kusiło mnie, ale tym razem ciekawość naprawdę mogła zaprowadzić prosto do piekła.

Już chciałam zamknąć uchylone drzwi, kiedy usłyszałam kroki na schodach. Załomotało mi serce, pchnęłam otwarte skrzydło i wpadłam do środka. Zamknęłam drzwi najciszej, jak mogłam, nie wypuszczając gałki z dłoni, by nie trzasnął zamek.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now