Trzydzieści Jeden

536 66 0
                                    

 Lauren

Wiatr targał mi włosy, kiedy oparłam się o kamienną balustradę balkonu. „Nie powinnam była tego robić. To było głupie... idiotyczne... irracjonalne".

Uśmiechnęłam się niemal, kiedy zdałam sobie sprawę, że mówię do siebie głosem ojca. Może jego wykłady przyniosły jakiś skutek? Ale to, że przyznałam przed sobą, że jestem patentowanym idiotką, nie oznacza, że mogę to zmienić.

Przestałam się do siebie idiotycznie uśmiechać i westchnęłam. Wszystko byłoby prostsze, gdybym zabiła ją wtedy na Trafalgar Square – znacznie prostsze – ale nie potrafiłam się zmusić, by gorzko żałować tamtej decyzji.

Ciągle nie wiedziałam, dlaczego tamtej nocy zachowałam się w taki sposób. Protokół nakazywał zabicie jej, wyssanie do cna i ukrycie szczątków w jakimś trudno dostępnym miejscu. To samo zresztą odnosiło się do łowców. Nie powinniśmy byli zostawiać po sobie śladów, ale zrobiliśmy to. Ja to zrobiłam.

Westchnęłam raz jeszcze, zła na siebie. Ojciec był wściekły, nawet bardziej niż wściekły, kiedy się dowiedział. Był tak wściekły, że zakazał całej naszej szóstce opuszczać Varnley przez dwa miesiące. Ma się rozumieć, złamałam ten zakaz już setki razy, ale on o tym nie wiedział.

„Dlaczego darowałam jej życie tamtego dnia?" Może to przez tę jej jasną karnację w świetle lamp, podobną do naszej, pobladłą, kiedy się do niej zwracałam, emanującą cudownie kuszący zapach, gdy wiatr wiał w moją stronę. A może to przez te jej brązowe oczy, dosyć osobliwe u człowieka; oczy otwarte szeroko z przerażenia, kiedy patrzyła na jatkę, którą urządziliśmy. A może to przez ten jej charakterek? Ten sarkazm nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia? A może wreszcie spodobał mi się pomysł sprowadzenia do domu człowieka – jako zabawki i źródła pożywienia?

Nawet ja podziwiałam jej siłę. Nie załamała się ani razu, także po tym, co zrobił jej Zayn. I miała cięty język, potrafiła stawić czoło Shawnowi, nie poddała się. Ale to, co właśnie przeżyłam, rozbroiło mnie. Ujrzałam jej inne oblicze, nie takie znowu silne.

Walnęłam dłonią w kamienną balustradę i jęknęłam, gdy chmury zasłoniły księżyc. Zaczęło padać, najpierw lekko, potem coraz mocniej i uporczywiej.

Odetchnęłam głębiej i weszłam do środka, zerknąwszy najpierw na zasłonięte okna Camili. Wiedziałam, że jest u niej Shawn.

Zamknęłam cicho balkonowe drzwi, przekręciłam klucz i zaciągnęłam story. Podeszłam do łóżka, otworzyłam szufladę w komodzie i wyjęłam z niej list.

Nie przywiązuję się specjalnie do rzeczy, ale ten gruby, zroszony łzami kawałek pergaminu znaczył dla mnie więcej niż nieśmiertelność.

Usiadłam na łóżku pod czujnym spojrzeniem brązowych oczu mamy i ojca. Odczytałam pierwsze zdanie, zerkając na wiszący nad kominkiem portret, nieustannie przypominający mi szczęśliwsze czasy.

Moja Ukochana Córko Lauren...

Nie mogłamczytać dalej. Nie potrafiłam.    

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now