Czterdzieści Trzy

611 78 5
                                    

Camila

Czajnik gwizdał, a ja siedziałam na wysokim stołku z twarzą ukrytą w dłoniach. Byłam zdruzgotana, zmiażdżona, świst gwizdka ranił mnie boleśnie w uszy i odbijał się echem od wiszących na ścianach rondli.

Drżałam, choć nie z zimna. Usłyszałam przekręcany kurek gazu, poczułam parę łaskoczącą w nozdrza.

Oparłam się na łokciach, Lauren ukucnęła za kuchennym kontuarem i szukała czegoś w szafkach, a potem zaklęła i rzuciła, że za chwilę wróci.

Znów ukryłam twarz w dłoniach, wsłuchując się we własny oddech w ciszy, w senne pogwizdywanie czajnika – jedyne dźwięki, jakie docierały do moich uszu.

Po chwili usłyszałam jeszcze jeden oddech, wyjrzałam zza opuszczonych włosów i zobaczyłam Lauren, która wróciła z jakąś zakurzoną butelką.

– Najlepsza szkocka whisky, rocznik tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt trzy. To ostatnia butelka z piwnicy, więc nie mów ojcu. Bardzo lubi ten trunek.

„A ja myślałam, że w piwnicach trzymają trumny".

Odkręciła korek jednym zgrabnym ruchem i upiła łyk tak potężny, że zwaliłby z nóg każdego człowieka. Dla wampira było to jak łyk lemoniady.

– Mówiłam o herbacie, a nie o whisky – mruknęłam mało kategorycznie.

Odstawiła hałaśliwie butelkę i spojrzała na mnie. Podsunęła mi parujący kubek, nie zadawszy sobie trudu, by zapytać o cukier czy mleko. W następnej sekundzie znalazła się po mojej stronie kontuaru, sięgnęła po butelkę i wyjęła mi kubek z rąk.

– Zaufaj mi. Po takim dniu musisz się czegoś napić – stwierdziła, dolewając do herbaty sporą miarkę whisky, czemu przyglądałam się z powątpiewaniem. – Wyglądasz tak, jakbyś zobaczyła ducha. Whisky na to pomoże, więc nie rób takiej przestraszonej miny.

Odebrałam od niej kubek. Upiłam łyk i o mało go nie wyplułam. Trunek miał przydymiony smak, który w połączeniu z herbatą wydał mi się odrażający. Piekł w usta, wiec przełknęłam go szybko i poczułam pieczenie w gardle. Wszystko się zakołysało, a ja, nie chcąc stracić równowagi, wbiłam wzrok w Lauren, która opróżniła resztę butelki, po czym usiadła na stołku i spojrzała na mnie z czymś w rodzaju troski.

Odstawiłam niemal pełny kubek, czując, że kręci mi się w głowie.

– Chyba zostawię resztę... – Odwróciłam się w jej stronę, nasze kolana otarły się o siebie. Mocny trunek w ogóle nie uderzył Lauren do głowy. Oparłam brodę na dłoni i zamknęłam oczy, mając nadzieję, że się nie rozpłaczę, że się nie rozkleję do cna. – Chryste...

Podjęłam decyzję i czułam się z tym potwornie. Przed chwilą zostawiłam chorą, potrzebującą mojego wsparcia siostrę, zostawiłam rodzinę i przyjaciół, nie wspominając już o studiach i nadziei na normalne beztroskie życie.

Co wybrałam w zamian? Królestwo niegodziwych, podłych, amoralnych istot żywiących się ludźmi i egoistyczną, choć śliczną, czwartą córkę Jauregui, wokół której będzie się kiedyś kręcił ten tajemniczy świat. „Chyba postradałam rozum".

Ale myśl o tym, że mogłabym stąd odejść, była nie do zniesienia. Pękało mi serce, choć wciąż nie wiedziałam, czy z radości, że zdecydowałam się zostać, czy też z tej przyczyny, że zabrakło mi siły, by odejść.

Jęknęłam bezgłośnie i opadłam na blat, widząc kątem oka szyderczy uśmieszek na twarzy towarzyszącej mi wampirzycy. Poprzez włosy dostrzegłam spojrzenie jej uderzająco pięknych oczu i usłyszałam płytki, niemal niepotrzebny oddech unoszący pierś i każący jej opadać.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now