Trzy

823 78 5
                                    


Camila

 Godzina w aucie z trzema obłąkanymi mordercami niejest dobrym pomysłem na doskonałą zabawę. Nie mogłam zmrużyć oka ze strachuprzed tym, co może się wydarzyć. Nie mogłam o nic pytać, bo pani Szlag TrafiłDobre Maniery nieustannie przypominała mi, że jestem na jej łasce, więc mam sięzamknąć. Nie mogłam nawet wyglądać przez okno, bo na dworze wciąż było ciemno. Pozostało mi jedynie słuchać ożywionej rozmowy o cyckach niejakiej Amber von Hefner. „Cudownie".


Świtało. Zerknęłam na zegarek: wręczony wcześniej prezent urodzinowy od ojca. „Mojego ojca". Co zrobią tata z mamą, kiedy się dowiedzą, co mnie spotkało? A Sofia, moja młodsza siostra? Ma dopiero trzynaście lat, nie zasłużyła na taką udrękę.

Ale najważniejsze było to, co zrobią ci kuriozalni mordercy. Porywają mnie dla okupu? Chcą „uciszyć" świadka? Bałam się o tym myśleć.

Wpatrywałam się w zegarek, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że jest już wpół do piątej i robi się coraz jaśniej. Pola skończyły się, jechaliśmy przez gęsty las. Szosa stawała się coraz bardziej kręta i mijało nas coraz mniej aut. Jechaliśmy pod górę.

Droga skręciła gwałtownie w lewo, przejechaliśmy obok dużej stróżówki. Olbrzymia ozdobna brama z kutego żelaza stała otworem, nad łukowatymi gotyckimi oknami stróżówki dostrzegłam gargulce.

Mogłabym przysiąc, że w oknach widziałam jakieś twarze, ale nim zdołałam się im przyjrzeć, ponownie wjechaliśmy w las. Droga znów wiła się między coraz rzadszymi drzewami, przez igły sosen przeświecało słońce. Nieco dalej sosny ustąpiły miejsca pokrytym kwieciem drzewom liściastym, a w końcu wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń, i wtedy zwyczajnie zatkało mnie ze zdumienia.

Przed nami wyrósł wspaniały dwór otoczony hektarami trawników; był tak wielki, że las truchlał w jego obliczu. Wzniesiono go w różnych stylach architektonicznych, z białych kamieni wyrastały wysokie gotyckie wieżyce, a trzypiętrowy fronton lśnił rzędami łukowatych okien. Na środku frontonu ujrzałam elegancki balkon podparty czterema kolumienkami, pod nim wejście. W oddali widziałam stajnie i garaże. Poranne światło odbijało się od lilii pływających po stawie przed dworem. Całą posiadłość okalały drzewa rozmaitej wielkości i kształtu, za którymi zaczynał się sosnowy las. Za dworem wznosiło się strome wzgórze, również porośnięte lasem.

Jechaliśmy piaszczystym podjazdem, okrążając ogromną fontannę. Zatrzymaliśmy się przed imponującym wejściem. „Gdzie jest zwodzony most?", zapytałam siebie w myślach. Lecz zamiast mostu miałam przed sobą szerokie marmurowe schody prowadzące do dwuskrzydłowych drzwi, nad którymi wznosił się kamienny balkon.

Otwarto drzwi limuzyny, ktoś chwycił mnie za ramiona i wyciągał z auta.

– Puszczaj! – syknęłam.

 Nie dała za wygraną, ale sięwywinęłam i wysiadłam sama prosto na żwir, który ranił mnie w stopy.Wzruszywszy ramionami, szłam dalej. Lauren rzuciła kluczyki jakiemuś chłopakowiw moim wieku, ubranemu w czarny garnitur ze szmaragdowymi lampasami.Chłopak wskoczył do limuzyny, przekręcił kluczyk i odjechał w kierunku garaży.
 Oderwałam od niego wzrok, bo Lauren chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła po schodach. Pozostali szli za nami. Dwuskrzydłowe drzwi otwarły się do środka, a mnie opadła szczęka. Hol dworu okalały szerokie schody z białego marmuru. Prowadziły na balkon i ku korytarzom oświetlonym ściennymi lampami, przypominającymi pochodnie. Przed sobą miałam kolejne dwuskrzydłowe drzwi, takie same jak te w wejściu, ale skręciliśmy ku mniejszym drzwiom po lewej. Minęliśmy lokaja, który skłonił głowę.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now