Rozdział Dwudziesty Pierwszy

253 13 3
                                    

Jesienna Róża

Ten dzień wiele zmienił.

Zostałam w Burrator aż do czwartku, do powrotu moich rodziców. Do tego czasu nasz dom znalazł się pod ochroną. To Edmund wziął na siebie rozmowę z rodzicami. Wytłumaczył im, dlaczego nad naszym domem i działką musiała pojawić się tarcza wykrywająca obecność wszelkich „nieupoważnionych" osób oraz dlaczego kilkoro członków Athan Cu'die, zwykle zajmujących się wyłącznie Atheneami i ich najbliższymi, stacjonowało teraz kilka minut od naszego domu, by być w każdej chwili na nasze wezwanie. Matka strzeliła focha, a ja podziwiałam Edmunda, gdy powiedział jej, że gdyby to on sam podejmował decyzję, ochrona byłaby widoczniejsza i silniejsza. Jeśli mój ojciec rozpoznał stojącego przed nim olbrzyma lub skojarzył jego nazwisko, to nie dał tego po sobie poznać.

Szybko zaczęłam żyć według wygodnego schematu: w ciągu tygodnia mieszkałam u Fallona, by w czwartek wrócić do domu i „spędzać czas z rodziną". Gdy nadchodził weekend, wracałam do Burrator. Oznaczało to, że nie pojawiałam się w pracy, ale po pierwsze, ta stała się już męcząca, a po drugie, ojciec zaczął dyskretnie dawać mi pieniądze, gdy tylko w pobliżu nie było matki. Nie były mi już potrzebne na autobus, ponieważ wozili mnie Fallon i Edmund, więc pewnego czwartku po prostu poleciałam do miasta i kupiłam sobie nową parę butów do szkoły. Dawniej bym takich nie kupiła: były sznurowane i miały wąski obcas. Czułam się dzięki nim nieco wyższa. Paradowałam wzdłuż i wszerz mojego pokoju, ćwicząc poruszanie się w nich, dociągając sznurówki i mierząc je w zestawie z różnymi ubraniami. Wydawały się zbyt ładne, by nosić je do szkoły. Miałam nerwy w strzępach, gdy pierwszy raz pokazałam się w Kable na obcasach, mimo że kiedyś często wkładałam do sukien dworskich buty na wyższych obcasach. Mój nowy zakup spodobał się Fallonowi.

W Kable przyzwyczaili się nawet do obecności Edmunda i Richarda. Początkowe damsko-męskie zainteresowanie nimi przejawiane przez Gwen i resztę ustąpiło miejsca niememu podziwowi. Valerie nigdy nie była tak grzeczna. Od dawna nie odważyła się choćby szepnąć złego słowa na temat mój lub Fallona. W każdym razie nie wtedy, gdy istniała jakakolwiek szansa, że ją usłyszymy. Po raz pierwszy od początku sierpnia Camila Cabello nie pojawiła się w wiadomościach o osiemnastej. Przestała także gościć na pierwszych stronach gazet. Nawet w wydaniach „Quaintrelle" z początku października niewiele miejsca poświęcono plotkom o wampirach. Wraz z tym jak końca dobiegła jej medialna wszechobecność, przycichły też moje wizje. Byłam za to losowi bardzo wdzięczna.

Dopiero po dwóch tygodniach uświadomiłam sobie, jak znaczna zmiana we mnie zachodzi. Mogłam teraz przetrawić nie jeden, a dwa posiłki dziennie, a osiem godzin snu wystarczyło mi aż nadto. Ba, nie musiałam nawet codziennie się wysypiać: którejś nocy, gdy Fallon i Alfie urządzili maraton filmowy, nie położyłam się ani na chwilę, a następnego dnia miałam tyle samo energii co zwykle. Wreszcie czułam, że nadążam za życiem i za światem, który jeszcze niedawno zdawał się mknąć obok mnie jak szybko przewijany film. Zrozumiałam, że tak naprawdę to mnie trapiły jakaś nienaturalna powolność i ślamazarność.

Kiedy więc stało się nieuniknione i Camila znów mnie nawiedziła, poczułam się kompletnie rozbita. Odkryłam, że choć od dzieciństwa znacznie urosłam, wciąż mieszczę się w zagłębieniu pomiędzy gałęziami drzewa w naszym ogrodzie od frontu. To w tym miejscu szukałam ukojenia po doświadczeniu wizji... Tam, gdzie pień rozwidlał się na czworo, konary utworzyły rodzaj kosza, w którym mogłam wygodnie się oprzeć i z którego nie wypadłabym nawet po zasłabnięciu.

Mroczna Bohaterka x CamrenDonde viven las historias. Descúbrelo ahora