Rozdział Siódmy

141 15 1
                                    

Fallon

Na godzinie wychowawczej nie odezwała się do mnie ani słowem. Zachowywała się tak, jakby chciała wymazać z umysłu fakt, że w ogóle istnieję. Dlaczego?

Na rozszerzonym angielskim na początku zajęć nauczyciel rozdał teksty. Sięgnęliśmy po leżące na blacie kartki w tym samym momencie. Nasze dłonie musnęły się, a ja miałem wrażenie, że jakaś iskra z mojej ręki musiała ją oparzyć. Szybko cofnęła dłoń i oparła na bluzce tuż poniżej głębokiego dekoltu. Ja też poczułem w ciele iskrę, ale zupełnie innego rodzaju. Na jej twarzy nie było widać bólu, przynajmniej nie fizycznego.

Rozchyliła usta i szeroko otworzyła oczy. Odwróciła się szybko i zdaje mi się, że wzdychając, szepnęła: „Idiota". Odsunąłem się zszokowany, ale nic nie powiedziałem. Nie umiałem pogodzić ze sobą dwóch wizerunków: stającej się kobietą dziewczyny, którą miałem przed sobą, i dwunastoletniej dziewczynki, która zdumiała cały dwór swoją urodą, dyskrecją i opanowaniem.

Gdzie się podziała wnuczka starej księżnej, która nie ośmieliłaby się nawet słownie sprzeciwić komuś z wyższego rodu, a co dopiero przystawiać mu ostrze do gardła?

– Chcę, żebyście teraz w parach przeanalizowali monologi. Każda ławka dostała inny. Zaczynamy – powiedział pan Sylaeia.

Odwróciłem uwagę od niej i zająłem się tekstem.

„Być albo nie być, oto jest pytanie".

Aż jęknąłem, przeczytawszy dramatyczne rozważanie Hamleta o „za" i „przeciw" samobójstwu. Mój wzrok znów powędrował w jej stronę. Rzuciła mi krótkie spojrzenie.

– No co? – syknęła. – Czemu wciąż się na mnie patrzysz?

O niebiosa! Czy to już zabronione?!

Szybko myślałem, przebiegając wzrokiem stronę. „Przedstawienie choroby" – mój długopis powędrował w punkt na kartce – tutaj.

– Nie potrzebuję pomocy – powiedziała z naciskiem, mimo że nie napisała w zeszycie jeszcze ani słowa.

Opuściłem nieco brwi.

– Czy on powiedział „w parach?"

Skinęła głową, po czym jej twarz zniknęła za kotarą włosów. Róża zaczęła energicznie pisać.

A więc nie zamierza się dzielić? W porządku.

Przyjąłem tę samą taktykę. Kiedy uporaliśmy się z monologami, mówiła bardzo niewiele. Odpowiadała tylko na pytania wezwana do odpowiedzi. Po dzwonku powtórzyła swój niezmienny rytuał: pomału, wręcz ślamazarnie spakowała rzeczy. Albo była bardzo zmęczona, albo liczyła na to, że wyjdę z klasy przed nią. Ja jednak nie wyszedłem (bo też wcale nie miałem ochoty rzucać się w tę hordę). Pan Sylaeia poprosił ją do swojego biurka, a ja wciąż krążyłem w okolicach drzwi. Powłóczyła nogami i zaciskała dłoń na uchwycie torby tak mocno, że bielały jej kostki. Wiedziała chyba doskonale, co ją zaraz czeka.

– Pochopne, buńczuczne i obraźliwe – powiedział nauczyciel, wręczając jej coś, co wyglądało na sprawdzone wypracowanie. Spuściła głowę. – Nie mówiąc już o tym, że to tekst znacznie poniżej twojego poziomu. – Tu spojrzał w moją stronę. Kręciłem się przy drzwiach klasy, w której poza nami trojgiem nie było teraz nikogo. Unikając jego spojrzenia, udałem, że z uwagą czytam objaśnienia przysłówków na tablicy ściennej.

– Czuję się zawiedziony, Różo. Jestem jedyną osobą w tej szkole, która potrafi naprawdę zrozumieć twoje trudności. Nie sądzisz też chyba, że reszta kadry nauczycielskiej jest ci wroga? A jednak odpłacasz mi się takim brakiem ogłady.

Wciąż stojąc przodem do ściany, wysoko uniosłem brwi. Głowiłem się, co też takiego mogło być w tym wypracowaniu, że Sylaeia poczuł się aż tak dotknięty.

– Przykro mi, że pana uraziłam – powiedziała cicho i niewyraźnie.

– Przykro będzie ci w czwartkowy wieczór, kiedy zostaniesz po lekcjach.

Wzięła gwałtowny wdech. Uznałem, że bezpieczniej będzie odwrócić się znów do ściany.

– Błagam pana, tylko nie czwartek! Mam wtedy pracę, a wcześniej praktyczne zajęcia z krawiectwa. – Jej twarz wyrażała oszołomienie i niemal panikę. Migdałowe oczy były szeroko otwarte. Ja oszołomiony byłem z innego powodu: To ona ma pracę?

– W takim razie karne godziny zaczniesz po krawiectwie, a do pracy nie pójdziesz.

– Błagam pana, cokolwiek innego! Mogę nawet tracić przerwy na lunch! Oni już straszą, że mnie wyleją!

– Czyżby z powodu marnej frekwencji?

Znów spuściła głowę.

– Tak właśnie myślałem. Fallon, zastanawiałem się, czy i ty nie mógłbyś w czwartek zostać po lekcjach. Masz do nadrobienia sporo materiału z lata. Róża pomoże ci szybko wszystko uzupełnić.

Nie od razu odpowiedziałem. Chciała zaprotestować – to oczywiste – ale dobre maniery nie pozwoliły jej naruszyć idealnie prostej linii ust. Poczułem się odrobinę rozgoryczony – co ja niby zrobiłem? – ale skinąłem głową.

– Jasne, zostanę.

Moje rozgoryczenie wzrosło nieco, kiedy w klasie zapanowała cisza, a tych dwoje zaczęło komunikować się w myślach, mnie wykluczając z rozmowy. Ustąpiło jednak natychmiast, kiedy dostrzegłem kątem oka, jak drżą jej usta, a dłoń wędruje do twarzy.

– Fallon, prosiłbym cię, żebyś wyszedł na moment z sali.

Nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić. Zaraz jednak przypomniałem sobie pełen bólu wyraz jej twarzy w chwili, gdy przytknęła mi ostrze do gardła. Usłuchałem polecenia.

Drzwi trzasnęły za moimi plecami. Starałem się rozgryźć zdarzenie z dzisiejszego ranka, ale im głębiej kopałem, tym mniej miało to wszystko sensu. Przecież przyjaźniliśmy się całe dzieciństwo. Bawiliśmy się w „buziakowy pościg", odgrywaliśmy śluby i próbowaliśmy rządzić jedno drugim. A teraz ona robi wrażenie, jakby mnie nienawidziła.

Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Nie przystając ani na sekundę, minęła mnie blond plama. Przemknęła, zanim zdążyłem oderwać się od ściany, o którą się opierałem. Natychmiast ruszyłem za nią schodami, ale tylko przyspieszyła kroku. Z ostatnich kilku stopni prawie zeskoczyła.

– Róża! – Nie zatrzymała się. – Róża, chciałem spytać, czy w czwartek odwieźć cię do domu. Będzie późno i...

Nie dokończyłem nawet zdania. Odwróciła się gwałtownie. Miała otwarte usta i opuchnięte, czerwone oczy, które zmrużyła tak, że wyglądały jak skośne. Nie powiedziała nic, ale jej wygląd mówił więcej, niż zdołałyby wyrazić słowa. Stała tak przez klika sekund, po czym odwróciła się iodeszła. I znów jej ruchy były powolne, niemal ślamazarne.    

*************

Przepraszam, że wczoraj nie było żadnego rozdziału, ale miałam trening i do teraz czuję jego skutki :/ 

Miłego czytania ;) 

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now