Rozdział Dwudziesty

189 16 2
                                    

Jesienna Róża

Ktoś najwyraźniej „się nie bał" i wszedł do bloku humanistycznego – świadczyła o tym obecność mojej torby na podłodze samochodu. Sięgnęłam natychmiast po telefon, by ze złością stwierdzić, że padła mi bateria. Gdy tylko podjechaliśmy pod mój dom, natychmiast wyskoczyłam z auta; Edmund nie zdążył nawet dokończyć zwięzłego polecenia, żebym się pospieszyła. Od razu nakazał kierowcy zawrócić, po czym wszedł za mną do domu.

– Wiem, że mało tu miejsca – powiedziałam, zrzucając ze stóp buty. Spojrzenia moje i Edmunda spotkały się na krótki moment, po czym gwardzista kontynuował staranne przeglądanie wszystkich zakamarków. Taką ma pracę, usprawiedliwiałam go w myślach, musi przyjrzeć się absolutnie wszystkiemu.

Pobiegłam na górę i natychmiast podłączyłam telefon do ładowania. Następnie wrzuciłam wilgotny sweter do kosza na brudy, a zawartość weekendowej walizki wysypałam na łóżko. Zaraz włożyłam do niej czyste ubrania i świeżą bieliznę. Nim zdążyłam odnaleźć zapasowy mundurek, telefon ożył i zabrzęczał raz po raz wraz z przychodzeniem kolejnych wiadomości. Od samej Tammy dostałam cztery SMS-y. Do tego przyszyły jeszcze trzy od Tee i po jednym od Gwen i Christy. Jo przysłała mi dwa krótkie i dość ostro brzmiące e-maile, domagając się w nich wyjaśnienia, dlaczego nie odpowiadam na jej sobotnią (długą jak pół książki) wiadomość. Natychmiast odpisałam Tammy i Tee, że wracam do posiadłości księcia, to znaczy Fallona. Chciałam je uspokoić. Niemal identyczną wiadomość wysłałam też ojcu. Nie wspomniałam o Extermino. Wiedziałam, że matka nie będzie zadowolona z „mojej" decyzji, ale musiałam dać im znać. Inaczej jeszcze przyszłoby im do głowy szukać mnie przez policję.

Kiedy skończyłam pisać, wzięłam głęboki wdech i opadłam na łóżko. Na moment zacisnęłam powieki, po czym włączyłam Facebooka. Gdy tylko serwis się uruchomił, weszłam natychmiast w „znajomych" i wpisałam w pole wyszukiwarki „Nathan Rile". Kreseczki oznaczające postęp poszukiwań pojawiały się i znikały, a ja coraz bardziej kurczowo zaciskałam dłoń na telefonie.

„Nie znaleziono".

– Co takiego? – szepnęłam do siebie. – Może zmienił sobie imię na profilu? Spróbowałam „Nate" i „Nathaniel", próbowałam też trafić, jak ma na drugie imię. Sprawdziłam na liście wszystkich o nazwiskach zaczynających się na „r". Usiłowałam też szukać na stronie głównej: mógł wyrzucić mnie ze znajomych. Ale nigdzie nie było po nim śladu. Wszystko wyjaśniło się dopiero wtedy, gdy zjechałam po osi czasu do lipca (pamiętałam, że napisał wtedy do mnie, życząc mi udanego pobytu w Londynie): postu już nie było. Nie było też Nathana.

– Lady, czy istnieje możliwość, żebyśmy wyszli stąd przed jutrzejszym wieczorem? – z irytacją w głosie rzucił Edmund z dołu schodów.

– Już idę! – zawołałam. Ostatni raz spojrzałam na miejsce na osi czasu, gdzie powinien wisieć post od Nathana. Następnie wrzuciłam telefon i ładowarkę do szkolnej torby, a kosmetyki do walizki. Niech będzie, przebiorę się na miejscu.

Zbiegając po schodach, zaklęciem wyprawiłam do dworu walizkę. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe, by zaraz wysłać do mojej sypialni w Burrator również szkolną torbę z kluczami w środku.

Kiedy podeszłam do samochodu, zobaczyłam, że książę, Fallon, też bawi się telefonem. Raczej nie siedział jednak na Facebooku. Członkowie rodziny królewskiej nie mieli tam profili – przekonały się o tym moje koleżanki z Kable, które oczywiście natychmiast chciały zaprosić księcia do znajomych.

Zauważył, że patrzę w jego stronę, i podsunął mi komórkę. Czytał na stronie „Arn Etas" artykuł zatytułowany Trybunał międzywymiarowy nie potwierdza doniesień o istnieniu paktu Cabello–Pierre; ludzcy deputowani odmawiają udzielenia wsparcia brytyjskim władzom drugiego wymiaru.

Mroczna Bohaterka x CamrenWhere stories live. Discover now