Rozdział 3

3K 64 11
                                    

Środa, godzina 4:00. Bardzo byłam niewyspana, zrobiłam sobie kawę, kanapki na drogę, zaczęłam się ogarniać i nosić rzeczy do samochodu. Wypiłam kawę, pożegnałam tatę cichym "wychodzę, miłego dnia" i pojechałam po Bartka. On równie zaspany wpakował mi rzeczy do auta i pojechaliśmy. Zajechaliśmy na miejsce o 5:20, Przemek, Sebastian i Natalia już na nas czekali. Jako pierwsza piątka zajęliśmy miejsce na tyle autokaru. Powoli zjeżdżali się inni. Kiedy wszystkie miejsca były już zapełnione nauczyciele sprawdzili obecność. Punktualnie o 6:00 ruszyliśmy do Czech. Planowane było 6,5 godziny drogi, ale wiadomo jak to jest, a to korek, a to coś innego. 

Jechaliśmy powoli, gdy wyjechaliśmy z miasta na autostradę w autokarze zaczęła się impreza. Ci co chcieli się przespać nie mieli na co liczyć. Śpiewaliśmy różne weselne przyśpiewki, disco polo i inne. Gdy gardła nas już bolały wkroczyła Pani Ania i wymyśliła nam zabawę pt "kopanie studni". Wyciąga z tłumu jedną osobę, zawiązuje jej oczy i pyta "czy chcesz kopać studnię z tą osobą". Osoba z zakrytymi oczami albo się zgadza albo nie. Jeśli w końcu na którąś osobę się zgodzi (cały czas ma zakryte oczy) to pada pytanie "czy chcesz tą studnię kopać ileś razy" wtedy pokazuje się na palcach rąk liczbę np 5. Wszyscy oprócz tej osoby to widzą. Na koniec pada pytanie o głębokość tej studni. Wtedy dotyka się w różne miejsca na ciele, np nos, czoło, rękę. Powiedzmy że z kimś trzeba wykopać studnię 3 razy na głębokość czoła. Więc osoba z zakrytymi oczami musi wylosowaną osobę 3 razy pocałować w czoło. I tak się bawiliśmy przez jakiś czas. Podczas drogi zauważyłam przez okno wyraźny znak Wrocław Zachód. Czyli zostało nam około 4 godzin jazdy.

Wtedy sobie przypomniałam o wczorajszych wiadomościach i powiedziałam o tym przyjaciołom. Wszyscy zaczęliśmy z tego żartować, bo czymże jest 5 dziewczyn a autokar z 50 osobami w środku.

Reszta drogi minęła nam spokojnie. Ale tylko do granicy. Kierowca zjechał z autostrady, mówił że ta droga jest lepsza, nie trzeba stać długo na bramkach. Jechaliśmy kawałek przez mały lasek, który z czasem gęstniał. Nagle autokar się zatrzymał. Coś mi zaczynało wtedy już nie grać. Zatrzymujemy się bez powodu po środku niczego. Jednak okazało się że to tylko bramka graniczna. Ale zaraz... Bramka w środku lasu?

Kierowca musiał wysiąść, porozmawiać z celnikiem. Wtedy do autokaru wsiadł inny celnik, ubrany w mundur, z karabinem w ręku, z zasłoniętą twarzą maską i hełmem. Wyglądał jak żołnierz.

- Kontrola Graniczna. Wszyscy wysiadają i ustawiają się pod budynkiem. Zostawiacie wszystko w autokarze. Nie bierzcie żadnej elektroniki, ponieważ będziecie przechodzić przez bramki takie jak na lotnisku, a jest zbyt czasochłonne zbieranie telefonów, kluczy czy innych od wszystkich. Po prostu to wyjmijcie z kieszeni, zostawciew i wysiądźcie. Proszę wziąć jedynie dokumenty. Autokar zostanie przeszukany. - powiedział umundurowany mężczyzna. Dziwne, ale od kiedy na przejściach granicznych są takie bramki i nie można wziąć ze sobą telefonów?

Wszyscy posłusznie zostawiliśmy nasze rzeczy i poszliśmy w stronę budki. Zauważyliśmy jak trzech innych tak samo umundurowanych mężczyzn idzie w stronę autokaru. Kolejny stał blisko nas, otworzył nam drzwi i kazał wejść do środka.

Budka w środku okazała się... Pusta. Było tam natomiast kilku innych mężczyzn. Powiedzieli że każdego przeszukają. Znaleźli kilka telefonów od tych odważniejszych, co nie chcieli ich oddać, ponad to każdy dostał jakąś dziwną opaskę na rękę. Zabrali nam nasze dowody lub paszporty i wyszli mówiąc że zaraz wrócą.

Pani Kasia - moi drodzy, sytuacja jest co najmniej dziwna, jednak zachowajmy spokój, być może u Czechów jest taki zwyczaj, zabrali nam dowody do sprawdzenia, pewnie niedługo nam je przyniosą. Pamiętacie jak było w Grecji? Też zbierali dowody od wszystkich, a później nam je oddali wszystkie na raz żeby nie opóźniać.

Nie potrafiła tego ukryć. Była przerażona. Na nieszczęście jej nastrój udzielił się także kilku innym uczestniczkom wycieczki. Stałam i próbowałam coś wymyślić..

Natalia - słuchajcie, nie podoba mi się to. Skoro Kaśka się denerwuje to musi być coś na rzeczy, ona jest zawsze taka spokojna.

Sebastian - też mi się to nie podoba..

Ja - myślę czy by już nie zacząć uciekać

Przemek - z Twoją kondycją to dobiegniesz do autokaru i padniesz. Mieliśmy trenować bieganie ale Ci się nie chciało.

Ja - serio wypominasz mi to w takiej chwili?

Przemek - lepsza nie mogła się nadarzyć, poza tym wypominam adekwatnie do sytuacji.

Bartek - dobra, nie kłóćcie się. Na ten moment nie ma co wymyślać ani uciekać bo nie wiadomo co oni zrobią. A jak to faktycznie celnicy i zaczną strzelać albo zatrzymają nas za próbę ucieczki? Lepiej poczekajmy, pewnie zaraz nam oddadzą dowody i wszystko będzie dobrze.

Ja - chciałabym mieć tak pozytywne podejście do wszystkiego jak Ty..

W tej chwili otworzyły się drzwi i wszedł ten sam umundurowany mężczyzna, który wszedł do autokaru. Miał bardzo charakterystyczny głos, i był bardzo wysoki. Przewyższał o głowę wszystkich chłopaków z wycieczki. Ciekawe jak wyglądał bez tej maski...

- Możecie wracać do autokaru. - rzucił krótko. Kiedy mijaliśmy wszystkich celników zauważyłam że oni wszyscy są bardzo wysocy, ale ten który rozmawiał był chyba najwyższy. Jakiś Gang Wielkoludów?

Kiedy weszliśmy do autokaru czegoś nam brakowało. Nasze rzeczy! Kiedy ktoś to krzyknął, celnicy przeładowali broń, wycelowali i kazali nam wsiadać mimo to bez słowa. W tym momencie połowa grupy miała już mokre gacie ze strachu. Wsiedliśmy, zajęliśmy swoje miejsca, ale brakowało nam jednej osoby - kierowcy. Na jego miejsce przyszło 4 uzbrojonych mężczyzn. Dwaj poszli do nas na tyły i wszystkich uważnie obserwowali, trzeci stał bardziej z przodu, a czwarty usiadł za kierownicą autokaru.

No to mamy przewalone...

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz