Rozdział 56

1.4K 35 2
                                    

Zaczynało się robić ciemno, kiedy zajechaliśmy pod dom. Po chwili rozmowy przymknąłem oczy, żeby pomyśleć. Nie wiem, czy przysnąłem, ale kiedy je otworzyłem, było już zupełnie ciemno. Wysiadłem z auta, idąc do mojej w sumie już narzeczonej. Boże, jak to brzmi... Otworzyłem jej drzwi, żeby wysiadła z samochodu. Kiedy to zrobiła, zanim trzasnąłem drzwiami, odezwałem się do ciężarnej.

- A dla Ciebie specjalne zaproszenie?

Kobieta wyszła sama z samochodu. Ruszyła za nami. Otworzyłem drzwi przed moją dziewczyną, po czym przewróciłem oczami i wpuściłem również kobietę przed sobą, patrząc na nią groźnie. Zdjęła z siebie płaszcz, ja i Emilka mieliśmy na sobie dalej ciuchy z siłowni. Zaciągnąłem kobietę do salonu.

- Panowie, nowa zabaweczka. Tylko ostrożnie, bo w ciąży. - Chłopaki się zaśmiali, a kobieta nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. - Idziesz? - Spytałem Emilkę, która po chwili namysłu ruszyła ze mną na górę. Posłałem kobiecie ostatnie groźne spojrzenie i zniknąłem z jej pola widzenia. Miałem głęboko w dupie, co chłopaki z nią zrobią.

<Emilka>

-Co jej zrobisz? - Spytałam, mówiąc o kobiecie.

- Ja nic. Chłopcy się trochę pobawią i tyle.

- Tak nie można, to czyjaś żona.

- To co mam z nią zrobić? Hodować w pokoju i czekać aż urodzi? Niech coś mi przysługuje z tego, że tu jest. I tak ściągnę kosmiczną prowizję od gościa za mieszkanie jej tutaj.

- Jesteś strasznie okrutny.

- Wiem. Dlatego mnie kochasz.

- Nie, kocham tą Twoją miękką stronę.

- Znowu zaczynasz z tym, że jestem miękki?

- Nie, nie o to mi chodziło... - Powiedziałam niepewnie.

- Wiem, żartuję... Powiedz mi, słońce. - Powiedział kładąc się na łóżku. - Co to była za reakcja na moje "shh" ?

- Trochę się wystraszyłam... Już raz tak zrobiłeś i... Nie wspominam tego najlepiej... - Usiadłam na łóżku, koło jego nóg.

- A, o to Ci chodzi... Nie pomyślałem, że to z tym skojarzysz... Przepraszam.

- Możemy porozmawiać?

- Przecież rozmawiamy.

- Ale... O czymś konkretnym...

- To znaczy? - Podniósł się do pozycji siedzącej.

- Chciałabym się czegoś dowiedzieć o Tobie... O Twojej rodzinie, przeszłości...

- Wiesz, że niechętnie o tym mówię. - Zmarszczył lekko brwi.

- Wiem, ale chciałabym wiedzieć, kto ma zadatki na mojego przyszłego męża. - Podniosłam w górę dłoń z pierścionkiem. Westchnął ciężko.

- Więc... Co byś chciała wiedzieć?

- Na przykład jak to się zaczęło?

- Ojciec odciął mnie od kasy jak byłem młody, nawiązałem znajomość z jakimś arabkiem, podrzuciłem mu jedną dziewczynę, a potem chciał więcej, i w sumie tyle...

- A może troszkę więcej szczegółów? - Zapytałam popychając go tak, że się położył, a wtedy ja się położyłam na nim.

- Cóż, zaczęło się od tego, że odkryłem całkiem spore paczki z kokainą i marihuaną, po tym jak włamałem się do sejfu ojca, w pokoju, w którym od dzieciaka miałem zakaz przebywania. Nawet w okolicy tego pokoju nie mogłem przebywać. Postanowiłem z tym zabalować, więc wziąłem jedną i długa do Michała. Jako młode szczyle jak ogarnęliśmy jak tego zażywać, to akurat było zielone wtedy, zjaraliśmy się na maksa. Jego starych miało nie być jeszcze kilka dni, więc na spokojnie. Różne dziwne historie się działy latające tostery, smoki pod łóżkiem i próba nauczenia się języka hiszpańskiego, to tylko niektóre z wielu przykładów. - Zaśmiał się. - Zawsze miałem na dużo pozwalane, czasem bez zapowiedzi sobie nie wróciłem do domu, czasem coś przeskrobałem, to ojciec stawał w mojej obronie. Jednak tym razem się mega zdziwiłem, jak do mnie zadzwonił. Na bani odebrałem i oprzytomniałem w momencie. Był wściekły, mówił, że po mnie jedzie. Po chwili już był u Michała i mnie zgarnął do samochodu. Bania wróciła i śmiałem się całą drogę, zrobiłem się głodny, więc hyc na kebaba. Bez problemu mnie ogarniał, nie wściekał się przy ludziach. Zjedliśmy, pośmiał się ze mnie, wróciliśmy do domu. Wtedy się wkurwił. Musiałem mu oddać resztę tego, co zostało, dostałem kilka razy po łbie i w sumie obyło się bez większych konsekwencji. Jednak brak pieniążków mnie ubódł. Przez następny tydzień nie dostawałem nic. Czy to hajsu na jedzenie do szkoły, czy na kino, ciuch, cokolwiek. Zszedłem na poziom totalnego plebsu i źle się z tym czułem, dziecko milionera całe życie ma wszystko i nagle nie ma nic. Zapragnąłem pieniędzy. Bardzo. Tylko kurwa, skąd je wziąć. Wieczorami się kisiłem u siebie w pokoju, coś mnie podkusiło, żeby tego dnia wejść na jakiś czat, nie pamiętam jaki. Napisał do mnie jakiś ciapek, bo to był angielski czat. Pogadaliśmy chwilę, wymieniliśmy się fb i zakończyliśmy rozmowę. Na następny dzień wysłałem mu zdjęcie z Michałem i moją ówczesną dziewczyną. Stwierdził, że bardzo mu się spodobała. Powiedział mi, że za nią zapłaci. Myślę sobie, dobra, jak zapłaci to niech se weźmie. Ale żebym do niego przyleciał i osobiście mu ją dał. O kurde. Gdzie mam przylecieć? To i to lotnisko w Emiratach. Mówię, stary, chyba żartujesz, nie mam kasy, to za daleko, co z rodzicami itp. Wtedy szok. Mówi, że daje mi za nią 15k, tylko on nie znał złotówek, więc euro. Chęć zdobycia ładnych pieniążków jeszcze bardziej wzrosła. Tylko jak to zrobić. Zapytałem, czy wyśle mi chociaż część tego, żebym miał na bilet, bo nie mam kompletnie nic. Nie zgodził się. Wieczorem idąc do domu, kupiłem sobie piwko i usiadłem w parku na ławce. Przypałętała się jakaś starowinka. Spytała, czemu tak młody i już po alkohol, pewnie inne używki też nie są mi obce itp itp. Do tego włączyła się inna starsza pani, która opierdoliła tamtą, żeby nie wpierdalała się w cudze sprawy. Usiadła koło mnie, poprosiła o łyk piwa, zdziwiony, ale podzieliłem się. "To jaki masz problem, chłopcze?" Zapytała. "Potrzebuję na już 10 koła, bo rodzice odcięli mnie od kasy, a potrzebuję w coś zainwestować, co przyniesie mi kurewsko wielkie dochody." Tak przynajmniej myślałem. Przechyliłem butelkę z piwem i prawie się udusiłem, jak powiedziała, że da mi te pieniądze. Poleciało coś w stylu "chyba pani żartuje". Nie żartowała. Zaprowadziła mnie do siebie. Takiej nędzy jeszcze nie widziałem. Stara kamienica, ściany odrapane z farby, grafiti. U niej w domu wcale nie lepiej. Kawalerka ogrzewana taką kozą, mało miejsca, okna drewniane. Aż się przeraziłem. Wyjęła spod kanapy małą walizkę, przeliczyła i podała mi stos banknotów, mówiąc, że mi się bardziej przydadzą. Chęci mi odeszły, nie chciałem tej kasy. Ja miałem wszystko, ona w zasadzie nic, jednak nalegała. Wróciłem do domu, zarezerwowałem bilety na samolot, następnego dnia wieczorem z... Agatą już byliśmy w Dubaju. Kurwa, nieźle. Zgadałem się z tamtym ziomkiem. Na życie zostało mi jakoś może 50 euro, tak mnie bilety wykosztowały. Spotkałem się z nim. Mówił trochę po angielsku, przedstawiłem ich sobie. Pojechaliśmy jego super autem do jego super willi. Jego, nie jego rodziców. Starszy ode mnie o jakieś 3-4 lata. Laskę służba zaprowadziła niby na pokoje, a on się ze mną rozliczył. Zaproponował mi zostanie tak długo jak tylko chcę, jednak odleciałem najszybszym możliwym samolotem, z podziękowaniami. Nie śpisz jeszcze?

- Nie, słucham uważnie. Nie przerywaj. - Powiedziałam mocniej wciskając głowę w jego klatkę.

- Więc wróciłem do domu, mojej radości nie było końca. Pierwsze co zrobiłem, to poleciałem do tamtej babci. Pieniądze zostały rozmienione, więc zamiast oddać jej pożyczone 10, wciskałem jej 40 tysięcy. Wyśmiała mnie tekstem, który zapamiętałem bardzo dobrze. "Synku, na co mi te pieniądze? Widzisz jaka stara jestem, zaraz umrę i co z nimi zrobię? Do grobu je zabiorę? Zatrzymaj sobie wszystko." Nie dała się przekonać. Wróciłem do domu, rodzice nawet nie zauważyli mojej 3 dniowej nieobecności. Nie przewidziałem tylko jednego. Policja. Wróciłem do szkoły jak gdyby nigdy nic. Od razu przyleciał do mnie Michał, mówił, że jest afera o Agatę, że jej nie ma. Ups. Jedna z jej koleżanek przy nauczycielce powiedziała, że miała ze mną gdzieś wyjechać, w momencie, gdy wszedłem do klasy. Przypaliłem głupa, o czym rozmawiacie itp, one do mnie z paszczą, gdzie jest Agata, że miałem ją zabrać do Dubaju itp. Lęk taki, że jaja miałem jak główki od szpilek. Kłamstwo wymyślone na poczekaniu, że wróciliśmy wczoraj, po mnie przyjechał ojciec, a po nią mieli przyjechać rodzice. Mój tata bardzo chciał, żeby zaczekać z nią, jednak ona odmówiła. Nikogo nie zdziwił Dubaj, wiedzieli, że jestem bogaty. I wtedy wkroczyła nauczycielka. "Taak? To zaraz zadzwonimy do Twojego taty i się wszystkiego dowiemy." O kurwa. Już po mnie. Ojciec wezwany do szkoły. Nie dobrze, nie dobrze. W między czasie napisałem do mojego ciapatego kolegi, że są problemy i żeby do mnie nie pisał przez jakiś czas, później się odezwę. Nie odpisał, całą konwersację usunąłem. Przyjechał ojciec. Nie miałem pojęcia co zrobi.

"- Dzień dobry, Pana syn opowiedział mi, że wczoraj wrócił z Dubaju, a Pan go odbierał z lotniska, czy to prawda?

- Tak, oczywiście. - Powiedział bez cienia zawahania. Jak... Co...

- A proszę mi powiedzieć, co się stało z jego koleżanką Agatą?

- Przepraszam, skąd te pytania?

- Nie zjawiła się wczoraj w domu, ani dzisiaj w szkole, Pański syn jest jedyną osobą, która ją wczoraj widziała. Chciałabym potwierdzić wersję Pańskiego syna, czy na prawdę jest tak, jak powiedział.

- A jak powiedział?

- To już bym chciała, żeby mi Pan powiedział. - Miałem wrażenie, że tam zemdleję. Co robić, co robić, jak mu podpowiedzieć. Dupę uratował mi Michał, przechodząc za nami pod pretekstem wyrzucenia czegoś do kosza, trzymał kartkę tak, że mój tata ją zauważył. Do tej pory nie wiem, czemu ta rozmowa była prowadzona w obecności wszystkich uczniów z klasy.

- Przyjechałem po mojego syna na lotnisko, tak jak się umawialiśmy. Już na mnie czekał. Czekała również Agata. Zaproponowałem, że ją podwiozę, jednak odmówiła, co mnie zdziwiło. Więc spytałem, czy może by chciała, żebyśmy z nią zaczekali na jej rodziców. Odmówiła również, widać było, że chce się nas pozbyć. Była lekko spięta. Wiedziałem, że jej rodzina nie jest zbyt zamożna, dlatego pomyślałem, że może wstydzi się swoich rodziców. Zachowałem się nieodpowiedzialnie, jednak ją tam zostawiłem, i pojechałem z Wojtkiem do domu, jednak miała dać znać kiedy dojedzie do domu.

- No i..?

- No i nie dała. Przynajmniej Wojtek mi nic nie mówił. - Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.

- Przyszedłem rano do szkoły i rzucili się na mnie wszyscy, że jej nie ma... - Powiedziałem zmieszany.

- W takim razie bardzo przepraszam, ale mimo wszystko, będę musiała zawiadomić policję.

- Oczywiście, rozumiemy to. Proszę mnie informować telefonicznie, stawimy się na wszystkie konieczne przesłuchania. Czy mógłbym dzisiaj zabrać syna do domu? Nie wygląda najlepiej...

- Tak, oczywiście, musiało nim na prawdę potrząsnąć jak się dowiedział. - Pogłaskała mnie po głowie. - Idź Wojtek do domu, jak poczujesz się lepiej, wróć do szkoły.

- Ekhem, oczywiście. Do widzenia. - Mruknąłem i wyszedłem z ojcem z sali, rzucając pełne niepokoju spojrzenie Michałowi. "

- Jak To się stało? - Powiedziałam z zachwytem w głosie.

- Miałem nie przerywać noo. - Powiedział oburzony.

- Przepraszam, kontynuuj.

WycieczkaWhere stories live. Discover now