Rozdział 36

1.7K 44 1
                                    

Kilka dni później siedzieliśmy przy wyspie w kuchni i zajadaliśmy tosty, patrząc jak chłopaki w coś grają w salonie.

- Grałaś kiedyś w podchody? - Zapytał Wojtek.

- Co? - Powiedziałam z pełną buzią.

- Czyli nie grałaś...

- Grałam! - Powiedziałam obronnie, wracając myślami do czasów, kiedy to byłam mała i bawiłam się w to z tatą.

- Mamy jakby swoją wersję tej gry. Chciałabyś z nami zagrać? Czasem się bawimy w różne takie jak nie mamy co do roboty. Żeby nam za nudno nie było. - Mrugnął do mnie.

- A jaka jest ta wasza wersja?

- Na pewno akcja toczy się w nocy. Dzielimy się na drużyny w kolejności losowej i musimy odwiedzić kilka punktów, i zabrać stamtąd kartki. Każda drużyna dostaje inną mapę i kto pierwszy ten lepszy.

- Mhm... Ja to nie znam za bardzo terenu, więc nie sądzę, że byłoby dobrym wyjściem granie ze mną...

- Spokojnie, nie będziesz w drużynie sama. Jeśli jest nas 17 bo bez Patryka, to z Tobą 18. Wychodzi idealnie 6 drużyn. Będzie fajnie.

- A co jak nie trafię do drużyny z Tobą?

- To będę miał ciekawą konkurencję.

- Trochę się boję... - Spojrzałam na swoje przedramiona, które były poznaczone bliznami po ostatnim spotkaniu z Patrykiem. Wojtek szybko złapał mnie za nie i przykrył swoimi dłońmi.

- Nie będziesz tam sama, i to się nie powtórzy.

- A chłopcy? Ich też jesteś taki pewien jak Patryka?

- Jego nigdy nie byłem pewien. - Zniżył głos. - Poza tym, jego śmierć pokazała chłopakom, że z Tobą się nie zadziera. - Mrugnął do mnie i łobuzersko się uśmiechnął.

- A jeśli coś...

- Coś się nie stanie. Nie mów nawet o tym. - Przysunął mnie do siebie i pocałował.

- Mogę spróbować, ale nie jestem pewna. - Powiedziałam jak się ode mnie odkleił, po czym zabrałam się za kończenie śniadania.

<Wieczorem>

- Dobra, mała, jako, że grasz pierwszy raz, to losujesz pierwsza. - Zarządził Adam. - Najpierw losujesz kolor, a potem członków drużyny.

Wszyscy ile ich tam było, byli właśnie w salonie i się na mnie patrzyli. Włożyłam dłoń do pudełka i wyjęłam żółtą karteczkę.

- Teraz drużyna. - Podali mi inne pudełko.

Wyciągnęłam dwie białe karteczki. Modliłam się, żeby to był ktoś, z tej czwórki, którą już znałam. Jednak nie miałam tego szczęścia.

- Dominik i Daniel. - Powiedziałam na głos. Spojrzałam się po wszystkich, zatrzymałam wzrok na Wojtku. - Kto to?

- Zapomnieliśmy, że nas nie znasz. - Z tłumu wyszło dwóch mężczyzn. Jeden był dużo niższy od nich wszystkich, a drugi był strasznie chudy. - Dominik. - Przedstawił się niższy. Czyli chudszy to Daniel. Patrzyłam na nich trochę niepewnie, jednak Dominik zaraz do mnie podszedł. - Spokojnie, boimy się Twojego chłopaka bardziej niż Ty nas.

- To nie jest mój chłopak. - Mruknęłam, chociaż wiedziałam, że oni wiedzą swoje.

- Jasne, co nie zmienia faktu, że jest przerażający i nie mamy ochoty z nim zadzierać. - Odezwał się Daniel śmiejąc się.

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz