Rozdział 15

2.1K 52 0
                                    

<Wojtek>

- Boisz się? - Zapytałem. Wiedziałem że się bała. Ba, była przerażona. Już wcześniej zauważyłem małą butelkę po wódce. Ona jej nie zauważyła, tak samo jak tego, że kiedy zbliżałem się do niej i kopnąłem tą butelkę. Spadła i się rozbiła, a mi uśmiech nie schodził z twarzy. Chciała uciekać, ale ją złapałem i podniosłem. - Gdzie uciekasz?

- Chcę stąd iść, proszę, puść mnie! - Wyrywała się i krzyczała.

- Chcesz iść tam na dół? Tam może ktoś być. Albo co gorsza jakiś duch. W sumie to niezły pomysł, chodź, sprawdzimy to. - Odstawiłem ją na ziemię, złapałem za rękę i pociągnąłem za sobą po schodach.

- Nie! Puść mnie! Nie chcę! - krzyczała i próbowała się wyrywać.

Zatrzymałem się. - Jeszcze przed chwilą chciałaś szukać tu zwłok, a teraz boisz się dźwięku tłuczonego szkła gdzieś z dołu? - Już nie wiedziała co ma mi odpowiedzieć. - No chodź tu, nie bój się. - Przyciągnąłem ją do siebie. Pomimo, że stałem stopień niżej nadal byłem od niej wyższy. Przyciągnąłem ją do swojej klatki. - Ja zrzuciłem butelkę żeby Cię przestraszyć.

- Kiedy? Cały czas Cię widziałam.

- Kopnąłem ją jak do Ciebie podchodziłem.

- Przestraszyłeś mnie... - Powiedziała, kiedy oparła głowę o mój bark.

- Wiem. Zrobiłem to specjalnie. Inaczej by nie doszło do obecnej sytuacji. - Oderwała się ode mnie jak oparzona. - Co, już się nie boisz? - Zapytałem z łobuzerskim uśmiechem.

- Jesteś okropny! - Krzyknęła.

- Wiem. - Odpowiedziałem obojętnie. - Chodź na górę.

***

<Emilka>

Cała tamta sytuacja była co najmniej dziwna. W jednej chwili zachowuje się jakby chciał mnie zabić, w następnej mnie przytula i mówi żebym się nie bała. Nie powiem, podobało mi się kiedy mnie przytulał. Kiedy szliśmy po schodach trafił mi do głowy pomysł. Wojciech ma uczucia. Mogę to jakoś wykorzystać. Nigdy nie grałam na czyichś uczuciach, wiedziałam że to złe, ale w obecnej sytuacji miałam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.

Schody w końcu się skończyły. Po lewej ciągnął się długi korytarz, a na wprost były drzwi. Przyglądałam się korytarzowi, a mój mózg zaczął płatać mi figle. A co by było gdyby... Ktoś wyszedł z tych drzwi. Wyszła jakaś postać. Albo ktoś przeszedł przez korytarz i zniknął. Ktoś przeszedł i rozpłynął się w powietrzu.

Nieraz nienawidziłam swojej bujnej wyobraźni.

- No chodź. - Z zamyślania wyrwał mnie stanowczy głos.

Weszłam do małego pomieszczenia, gdzie była drabinka na ścianie.

- Chcesz wchodzić pierwsza? Będę miał z dołu ładniejsze widoki. - Zaśmiał się.

- Nie, nie chcę. - Odpowiedziałam szybko.

- Okej, tylko nie krzycz za głośno jak tu jakiś duch po Ciebie przyjdzie. - Mrugnął do mnie i poszedł. Wchodził co 2 szczebelki. Nic dziwnego, były ułożone blisko siebie. - Twoja kolej mała! - Krzyknął z góry.

Przeszedł mnie dreszcz jak mnie tak nazwał. Niepewnie stanęłam na pierwszym szczebelku. Powoli zaczęłam się wspinać. W połowie drogi musiałam zrobić sobie przerwę. Bardzo bolały mnie ręce.

- Wszystko okej? - Zapytał.

- Tak. Trochę tylko mnie ręce bolą. - Odpowiedziałam.

- Dużo Ci nie zostało, nie zatrzymuj się na tym, bo jak spadniesz to nie będzie za ciekawie. - Martwił się o mnie. Albo o to że musiałby zdrapywać moje zwłoki z podłogi...

Zmusiłam się do wysiłku i chwilę później już byłam na samej górze.

- Zaraz odpoczniesz. - powiedział i otworzył przede mną drzwi prowadzące na dach, skąd było widać tylko korony drzew i biały dom w oddali.

WycieczkaWhere stories live. Discover now