Rozdział 7

2.4K 57 10
                                    

Następnego dnia nikt się nie pojawił. Był to chyba piątek... Cały dzień siedziałam niepewnie i czekałam na odpowiedź od nieznajomego. Chleb oraz woda szybko zaczęły się kończyć i do wieczora nic już nie miałyśmy. Bawiłam się opaską które wręczyli nam pierwszego dnia, próbowałam ją zdjąć, albo rozerwać, jednak nie dało rady.

Siedziałam na wprost drzwi, więc widziałam mniej więcej porę dnia. Kiedy zaczynało się ściemniać drzwi się otworzyły i wszedł mój wczorajszy rozmówca. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak szybko mnie odnalazł wzrokiem.

- Chodź tu. - powiedział. Posłusznie wstałam i podeszłam do wyjścia. Zrzucił mi drabinkę po której weszłam, zaraz po tym ją zabrał i trzasnął drzwiami. Czyżby się popisywał? - Idziemy. - Ton jego głosu wskazywał na to że nie zniesie sprzeciwu i jest trochę zdenerwowany. Podeszliśmy do asfaltowej drogi gdzie były latarnie. Wszędzie dookoła było ciemno, tylko dom był trochę oświetlony. Gdy podeszliśmy do światła zobaczyłam że miał rozciętą wargę blisko kącika ust i kawałek łuku brwiowego.

- Biłeś się z kimś? - Zapytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.

- A co, martwisz się o mnie? - Zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

Nic nie odpowiedziałam. Musiał dostrzec moje zmieszanie bo kontynuował.

- Nie ważne.. Wymyśliłem wam "szansę na ucieczkę" jak to wczoraj nazwałaś.

Oczy mi się zaświeciły w nadziei że komuś się uda.

- Jedna wbiega do lasu, po 30 sekundach biegnie dwóch z nas, których sama sobie wybierze i mają 10 minut na znalezienie jej. Jak znajdą to zostaje, jeśli nie, może odejść. Zaczynamy jutro. Pasuje?

- Nie mogę uwierzyć że się zgodziłeś! - miałam ochotę rzucić mu się w ramiona. Dobrze że w ostatniej chwili się pohamowałam, jeszcze by zrezygnował.

- Ta, ja też nie. - zapadła chwila ciszy. - Jak masz na imię?

Zamurowało mnie. - Słucham?

- Pytałem...

- Emilia. - Patrzył na mnie i nic nie mówił. - Powiesz mi co z nami zrobisz?

- Nie teraz.. - Powiedział cicho. - Chodź. - Odprowadził mnie pod drzwi, powiedział cicho - idź spać. - I się oddalił w stronę swojego domu.

- A ty?

- Co ja?

- Imię..

- Wojtek. - Nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć, bo szybko się oddalił.

WycieczkaWhere stories live. Discover now