Rozdział 35

1.6K 46 1
                                    

Wszystko działo się jakby w sekundzie. Nieznajomy facet upada, a Wojtek do mnie podbiega i zabiera mi broń. Coś do mnie mówi, ale ja nic nie słyszę. Tylko huk. I widzę ciało przede mną.

- Mała, obudź się, halo. - Stanął przede mną, zasłaniając mi widok.

- Co? - Jakoś to do mnie nie docierało.

- Wszystko okej?

- Chyba nie wiem....

- Po co sobie wymyśliłaś, żeby tu przyjeżdżać?

- Nie wiem.

- Chodź, idziemy stąd... - Szarpnął mnie lekko za rękę.

- A co z nim zrobisz?

- Później się tym zajmę. Nie myśl o tym.

- Jak to się stało, że leżałeś?

- Chciałem dać Ci szansę do strzału, chociaż może trochę przesadziłem, ale wiesz.. Terapia szokowa. - Zaśmiał się. - Może to nie był najlepszy pomysł...

- Żartujesz sobie? - W tym momencie chciałam jego zastrzelić.

- Nie i nie krzycz na mnie. Jedziemy do domu.

- Taa...

Ani się obejrzałam, już byliśmy na dole. Cały czas nie mogłam wyjść z lekkiego szoku. Wojtek mnie podniósł i posadził na motorze. Zaraz po tym już jechaliśmy. Cały czas w głowie miałam scenę, kiedy pociągam za spust. To nie było tak, jak w tej szopie. Nie miałam chwili na przemyślenie tego. Po prostu musiałam to zrobić. Działałam pod wpływem chwili. A nie chciałam. Ale stało się. A teraz coś mnie gryzie. Ale nie potrzebuję terapii. Tak mi się wydaje. Nie chcę z nikim o tym gadać. Dotarliśmy do domu.

- Ekhem. - Ktoś odchrząknął. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Michała.

- Jak się tu znalazłam? - Spytałam w lekkim szoku. Byliśmy w jego pokoju. Jak długo?

- Wszystko dobrze?

- Tak, a czemu by miało nie być dobrze? - Nie wiedziałam, czy kłamię, czy mówię prawdę. Było tak... Nijak. Ani to dobrze ani to źle.

- Bo przed chwilą kogoś zabiłaś i zniknęłaś z tego świata na dobre 30 minut, pogrążona w myślach do tego stopnia, że nie ogarnęłaś, że schodzisz z motocykla i idziesz do mnie do pokoju?

- Sama tu przyszłam?

- Tak. Jak Ty to robisz?

- Nie wiem. Tak jakoś się po prostu zamyśliłam...

- A jak się z tym czujesz? Nie mówię o myślach...

- Nie najgorzej. Tak trochę nijako, bez większych emocji.

- Mhm... Może to jeszcze do Ciebie nie dotarło. Ale jesteś na prawdę silna psychicznie.

- Dziękuję.

- Chciałbym o tym z Tobą pogadać... Jakoś może Ci pomóc, jeśli masz jakieś pytania, wątpliwości, chcesz się wygadać, czy cokolwiek....

- Nic mi nie jest, już mówiłam.

- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytał po chwili milczenia.

- A co miałam zrobić? Na chwilę obaj skupili swoją uwagę na mnie. Wojtek w żaden sposób nie reagował, więc musiałam coś zrobić. Liczyłam, że z zaskoczenia mu przywali, czy coś, ale tego nie zrobił. A nie mogłam siedzieć cały czas schowana za tym kominem. Nie spodziewałam się tylko, że go trafię...

- Mhm...

- Na prawdę nic mi nie jest i nie potrzebuję pomocy psychologa, którym próbujesz dla mnie być i to doceniam. Jak coś będzie nie tak, to wiem gdzie Cię szukać. Muszę sama to sobie poukładać trochę w głowie.

- Jasne... Już Cię nie trzymam...

Wyszłam z pokoju i poszłam do pokoju Wojtka.

- Jak się czujesz? - Padło pierwsze pytanie.

- Dobrze. Pogadałam z Michałem i mu wyjaśniłam, że nic mi nie jest. Nie dręczcie mnie tak, dam sobie radę.

- Dzielna dziewczynka. Chodź tu do mnie. - Podeszłam do niego i się przytuliłam. - Pamiętasz co Ci mówiłem rano?

- Żebym o tym nie myślała?

- Dokładnie.

- Ale to jest takie... No nie wiem.

- Wszystko będzie dobrze.

- Wiem. - Mocniej się w niego wtuliłam, co pewnie go ucieszyło.

Leżeliśmy tak chwilę, a moje myśli ciągle krążyły wokół tego ciała. A coś takiego jak konsekwencje prawne?

- Co będzie jak ktoś się dowie?

- Kto się dowie o czym?

- No o tym, że go zabiłam...

- Hahahahahaha - Wybuchnął śmiechem. - Niby kto ma się dowiedzieć i o czym? Ja bym miał większe problemy niż Ty.

- Niby racja...

- W środku tego ogrodzenia nie istnieje coś takiego jak prawo. Tutaj możesz zabijać, ćpać, hodować słonie i wszystko co Ci się tylko wymarzy.

- Hodować słonie?

- Taki przykład podałem...

- Mhm...

- Poza tym, w obecnej sytuacji nie dostałabyś dużego wyroku. Pamiętasz, że jesteś porwana? Zabiłaś w obronie własnej. Na to też inaczej patrzą.

- No ta... - Mrugnął do mnie i się zaśmiał. Mocno mnie przytulił.

- Ehh Ty łobuzie...

- Ja? Nigdy!

- Dobra dobra, wracaj do tych swoich myśli i daj człowiekowi odpocząć.

- Pfff. - Próbowałam się uwolnić z jego objęć ale mi nie dał.

Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, słuchałam bicia jego serca. Po chwili zasnęłam.

WycieczkaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora