Rozdział 66

1.1K 37 10
                                    

Wieczorem siedziałam w pokoju z przyjaciółmi. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy, graliśmy w butelkę.
- Słuchajcie, zaczyna się robić późno... W zasadzie to jest już bardzo późno...
- Nie przesadzaj! Tyle czasu się nie widzieliśmy, a Ty chcesz iść spać? - Powiedziała oburzona Natalia.
- Wiesz no, zmęczona jestem... I ciekawi mnie, gdzie zniknęli chłopaki...
- Przejmujesz się nimi? - Spytał Bartek.
- No jasne, że tak. Czemu bym się miała nimi nie przejmować? - Odpowiedziałam mu zdziwiona.
- Wiesz, źli ludzie, robią złe rzeczy... Oni są...
- Źli? To chcesz powiedzieć?
- Tak.
- Dlaczego...
- Czy Ty dziewczyno siebie słyszysz? Dlaczego?!
- Bartek... - Próbował interweniować Przemek, jednak na marne.
- Nie widzisz co się dzieje? Przecież omal przez niego wszyscy nie zginęliśmy! To był pierdolony cud, że się w Tobie zakochał! - Aż wstał z tych emocji. Patrzył na mnie z góry, przez co ja również się podniosłam.
- Nic o nim nie wiesz. O nich nic nie wiesz. Przestań ich w końcu osądzać.
- Jeszcze ich bronisz?! Jak Ty możesz...
- Bartek, uspokój się! - Krzyknęła Natalia, co także zignorował.
- Oni nie są normalni, to wszystko nie powinno się w ogóle wydarzyć. A co najgorsze, zaczynasz się stawać taka jak oni! - Tu nastąpiła długa cisza. Przemek, Sebastian i Natalia patrzyli przerażeni na nas, a my mierzyliśmy się wzrokiem.
- Masz rację. - Odezwałam się po chwili. Jednak z nikogo nie schodziło ciśnienie. - Zaczynam się stawać jak oni. Zabijam ludzi, tłukę się z kim mogę, wożę się super samochodami i dobrze się przy tym bawię. Zupełnie jak oni. Masz też rację, że to nie powinno się wydarzyć. Rozumiem, co czujesz, bo przez pewien czas przeżywałam to samo co Ty. Ale na ten moment, kocham ich wszystkich na swój sposób, i ich kurwa nie zostawię, bo mój dawny przyjaciel tego chce i wyrzyguje mi, jaki to mój narzeczony wraz ze swoją bandą nie są źli i okropni. - Nastała kolejna długa cisza.
- Twój... Kto? - Spytała Natalia.
- Kto co? - Spytałam nie mniej zaskoczona.
- Twój narzeczony?
- E... No oświadczył mi się, więc chyba tak...
- Co zrobił?
- Co wy, głusi jesteście?
- Emilka, przypominam Ci, że znasz go nawet nie pół roku...
- No i? Miałam mu odmówić? To by było dopiero niezręczne. Jeszcze by mnie tu przywiózł do kolekcji.
- Zgodziłaś się tylko dlatego, żeby Cię nie wywiózł?
- No co Ty, kocham go...
- Jak Ty możesz kochać kogoś takiego... - Przerwał nam Bartek. - Ah no tak, jesteś jak oni, więc to całkiem normalne. - Powiedział, po czym ruszył w kierunku wyjścia z pokoju. - Bez Ciebie było nam tu lepiej. - Wyszedł z pokoju głośno trzaskając drzwiami.
Stałam tam osłupiała, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Trochę mnie to zabolało. Jasne, nie widzieliśmy się długo, ale... Żeby mi powiedzieć coś takiego? Skrzywiłam się, kiedy przypomniałam sobie jego słowa.
- Ej, nie przejmuj się nim... - Powiedział Seba. - Siadaj z powrotem...
- Wiecie co, chyba muszę się przewietrzyć... - Ruszyłam do wyjścia. - Dzięki za wspólny wieczór... - Lekko zamknęłam drzwi. Głośno westchnęłam, po czym poszłam do sypialni Michała.
Delikatnie zapukałam do drzwi, jednak nikt po drugiej stronie się nie odzywał. Ponowiłam próbę dostania się do środka pukając głośniej, jednak w dalszym ciągu nic. Nacisnęłam na klamkę, po czym pchnęłam drzwi. W środku było ciemno. Spał? Nie możliwe.
- Michał? - Żadnej reakcji.
Poszedł się wykąpać? Co jest kurde. Zapaliłam światło. Były tu jego rzeczy, ale jego nie było. Na balkonie, w łóżku, w łazience, w szafie, czy pod łóżkiem też go nie było. No trudno, pewnie ma lepsze zajęcie niż siedzenie w pokoju. To do Rafała. Zapukałam do drzwi. Cisza? Kurde, no co z nimi jest nie tak. Otworzyłam drzwi, jednak ten pokój również okazał się pusty. Historia powtórzyła się z Adamem. Okej, zaczyna być dziwnie. Ja sobie zrobiłam wypad do przyjaciół, to nagle wszyscy znikają bez słowa? Weszłam do sypialni mojej i Wojtka. Tutaj też nikogo nie było. Hah, a to nowość. Wyszłam na balkon. Mieliśmy widok na cały ogród. Oparłam się o barierkę i szukałam wzrokiem czegoś ciekawego. Mój wzrok zatrzymał się na wodzie falującej w basenie.
Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć? Czy na prawdę aż tak bardzo staję się jak oni? Czy na prawdę przyznałam im się do tego, że kogoś zabiłam? Czy żałuję wszystkiego, co się stało? Nie. W ogóle. Czy chciałabym cofnąć czas? Nigdy. Czy jest mi źle? Nie. Jest dobrze. I było dobrze. Zanim tu przyjechałam. Moje obawy były słuszne. Może trzeba było nie przyjeżdżać? Może trzeba było siedzieć w domu? W domu? Tak, w domu. To miejsce zaczynało być dla mnie domem i już nie mogłam tego ukrywać. W każdym razie... Bartek miał rację. Było lepiej, kiedy mnie tu nie było. Chłopaki, gdzie jesteście? Tak bardzo chcę z wami teraz być...

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz