Rozdział 6

2.5K 57 4
                                    

Wybiegłam z budynku. Nikogo nie ma. Biegnę do lasu, każda co wychodziła biegła za mną.

Nagle strzał i słyszę jak coś mocno uderza o ziemię. To jedna z dziewczyn z innej klasy, chyba miała na imię Marta. Zamurowało mnie i się zatrzymałam, reszta zrobiła to samo. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam w oddali grupę facetów. Pojawili się jakby z nikąd. Ten, który nas "witał" niespiesznym krokiem ruszył w moją stronę, a jego koledzy zaczęli wyłapywać pozostałe dziewczyny którym udało się wydostać. Patrzyłam z przerażeniem na niego i na ciało leżące kilka metrów ode mnie. Kurcze, na prawdę był przystojny. (nie miałam o czym myśleć w takiej chwili??). Podszedł do mnie na odległość około metra i usłyszałam jego niski, ale bardzo przyjemny głos:

- Daleko nie zabiegłaś.. - powiedział chłodno. - Myślałaś że uciekniesz?

- Wystarczająco daleko żeby wyciągnąć Cię z domu i z tobą porozmawiać. - Odpowiedziałam jeszcze trochę zdyszana.

Facet otworzył szerzej oczy i popatrzył na mnie zdziwiony. - Dlaczego chciałaś ze mną rozmawiać? Nie mogłaś po prostu mnie zawołać jak Michał przynosił wam żarcie? - Chyba zaczynał się denerwować.

- Chcę się dowiedzieć po co nas tu trzymacie i co możemy zrobić żeby wrócić do domu. Chcecie nas zabić? Czy porwaliście dla okupu?

- Hahahaha - udało mi się go rozbawić. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.. - Nie, ani was nie zabijemy ani nie potrzebny nam okup - szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Więc czego chcecie? - nie odpuszczałam.

- Dowiesz się w swoim czasie. Może będę tak miły i ci powiem. - powiedział chłodno. Podszedł do mnie. Był na prawdę wysoki, sięgałam mu zaledwie do ramienia. Objął za ramiona i prowadził obok siebie w stronę budynku. - Sprytna jesteś. - zatrzymał się - Ale ze mną nie wygrasz. - Puścił mnie i poszedł w swoją stronę. Żadnej dziewczyny już nie było w okolicy, wyłapali wszystkie. A on mnie po prostu puścił i zostawił z dala od budynku. Samą. Chwilę stałam i zastanawiałam się co powinnam zrobić, czy biec do lasu, za wysokim przystojniakiem, czy wrócić do ceglanej budowli. Podbiegłam do mężczyzny, ale stanęłam kilka metrów od niego.

- Chcę negocjować wypuszczenie kilku osób. - powiedziałam stanowczo.

- Hahaha - zaczynał mnie już denerwować. - Nie masz czego negocjować. Nikogo nie wypuszczę.

- Daj nam chociaż jakąś szansę na ucieczkę.

- Niby dlaczego?

- Bo cię ładnie proszę i nie uciekłam jak miałam okazję przed chwilą.

- Widzisz, swoją szansę już zmarnowałaś. Wracaj do baraku, pomyślę nad Twoją propozycją.

Nie powiedział nic więcej, odwrócił się i poszedł. Znów mnie zostawił samą. Ale nie był głupi, wiedział, że nie ucieknę. Nie bez przyjaciół.

Niespiesznym krokiem poszłam w stronę budynku. Po drodze rozejrzałam się trochę po okolicy. Piękny przystrzyżony trawnik po którym właśnie szłam, asfaltowa droga i kilka budynków, a to wszystko otoczone gęstym lasem. Niczego poza tym tu nie było. Podeszłam do drzwi i lekko je pociągnęłam. Musiały być dobrze nasmarowane, bo chodziły na prawdę gładko. Usiadłam na progu i się zsunęłam na dół przyciągając tym spojrzenia wszystkich.

- Jest nadzieja. - powiedziałam wszystkim.

WycieczkaWhere stories live. Discover now