Rozdział 22

2K 50 6
                                    

- Dlaczego nie? - Zapytałam obojętnie.

- No bo po co?

- I tak nie mam nic do stracenia. - Wzruszyłam ramionami.

- Jak to nie?

- A co niby mam? Wszystko mi odebrałeś. Rodzinę, przyjaciół, wolność... - Zaczęłam wymieniać, a łzy cisnęły mi się do oczu, choć dzielnie je próbowałam zwalczać.

- Masz życie. - Odpowiedział krótko. Bardziej mi się podobało kiedy siedziałam tu sama...

- Jakie to jest życie? Jestem tutaj, bo nie mogę wrócić do domu. Nie chcę tutaj być, mogłam nie jechać na tą durną wycieczkę! Domyśliłam się do czego są te opaski. Nie mieliśmy żadnych szans na ucieczkę. Teraz też mnie po niej znalazłeś? Nienawidzę swojego życia, a jeśli teraz skoczę, wszystko się wyprostuje, przynajmniej dla mnie. - Nie wytrzymałam. Już na początku zaczęłam płakać, teraz krztusiłam się łzami. Zrobił krok w moją stronę, potem drugi. - Nie podchodź tu. Najlepiej w ogóle stąd idź, nie chcę Cię widzieć. Zabrałeś mi wszystko, jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! - Krzyczałam i próbowałam się wyładować, ale nie pomagało mi. Miałam ochotę się na niego rzucić i go zabić. Zanim zdążyłam znów się odezwać, albo wykonać jakiś ruch już był blisko mnie.

Nie odciągnął mnie od krawędzi dachu. Stał po prostu przede mną i patrzył w moje zapłakane oczy. Ja w jego nic nie widziałam. Żadnej emocji, tylko pustkę. Przestraszyłam się, kiedy złapał mnie za nadgarstek. Coś klikło i zdjął opaskę, po czym schował ją do kieszeni. Staliśmy tak jeszcze chwilę, a mi łzy nie przestawały cieknąć po policzkach.

- Nie płacz. - W końcu się odezwał. Kiedy ja bardzo przeżywałam, on był spokojny. Nie miał żadnej emocji wymalowanej na twarzy.

Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Chciałam, żeby po prostu mnie zostawił. Ale kiedy już mnie trzymał w ramionach, miałam wrażenie, że się rozpływam. Otoczyło mnie ciepło, poczucie bezpieczeństwa i przyjemny dreszcz. Podobało mi się to.

- Wrócimy do domu? - Zapytał cicho po chwili. Miał taki przyjemny głos kiedy był spokojny.

- To nie jest mój dom. - Odpowiedziałam ze smutkiem i docisnęłam mu czoło do piersi. Usłyszałam głośne westchnięcie.

- Czy wrócimy do mnie? - Poprawił się.

- A mam inny wybór? - Przewróciłam oczami.

- Pewnie. Możesz iść gdziekolwiek. Już Cię nie znajdę tak szybko. Nie masz lokalizatora. Jednak chciałbym, żebyś ze mną wróciła. - Tego ostatniego zdania się nie spodziewałam.

- Dlaczego?

- Po prostu chcę Cię mieć przy sobie. - Odpowiedział całując mnie w czubek głowy. To było jeszcze bardziej zaskakujące. Potrafił być słodki.

- Pomyślę. - Chciałam się podroczyć.

Uśmiechał się. Znowu ten uśmiech. Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy i wytarł kciukiem policzek. Wiedziałam co zaraz będzie próbował zrobić. Przychylił się bliżej do mnie na co się gwałtownie odsunęłam. Zdziwiła go moja reakcja, ale nic nie powiedział. Oczywiście piękny uśmiech zniknął.

- Idziemy? - Zapytał cicho. Przytaknęłam tylko. Złapał mnie za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę wyjścia.

Droga minęła spokojnie, jechał powoli. Kiedy byliśmy już pod domem zobaczyłam Patryka, i wiedziałam, że bedą kłopoty. Coś złapało mnie za kark i chwilę po tym leżałam na ziemi. Jęknęłam z bólu. Chwilę po tym widziałam jak na ziemi ląduje Patryk, a Wojtek zaczyna go okładać pięściami. Odturlałam się na bok, żeby przypadkiem nie dostać. Podbiegł do mnie jakiś facet, szybko mnie postawił na nogi i odsunął jeszcze bardziej. Kolejnych dwóch zajęło się odciąganiem Wojtka od już chyba nieprzytomnego Patryka.

- Nie patrz mała. - Stanął tak, że zasłonił mi widok. - Chodź do domu. Chłopcy muszą załatwić swoje sprawy. Nic Ci nie jest?

- N.. Nie.. - Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, gdzieś w tle usłyszałam czyjś jęk bólu, zobaczyłam jak kolejny biegnie w stronę tamtej czwórki.

- No chodź. - Ponaglił ten nowo poznany. Również był wysoki i bardzo napakowany. Skutecznie zasłaniał mi widok swoim ciałem. Odprowadził do domu.

- Trafisz sama na górę? Zaczekaj na Wojtka w jego pokoju. Pójdę im pomóc. Nieźle się wściekł...

- Często tak ma? - Zapytałam.

- Zdarza mu się, więc lepiej go nie denerwuj. - Puścił do mnie oczko i uśmiechnął się żartobliwie, po czym wyszedł.

Idąc w kierunku schodów zobaczyłam kilku chłopaków na kanapie. Robiąc gwałtowny krok do tyłu zwróciłam ich uwagę.

- O, dziewczyna Wojtka! - rzucił któryś.

- Nie jestem jego dziewczyną.. - Odpowiedziałam bezmyślnie.

- Jak to nie? Sypiacie ze sobą coś was musi łączyć.

- No co Ty, seks dopiero po ślubie, nie mała?

- A Ty głupi jesteś, nie słyszałeś tych jęków?

- Przecież masz pokój w innej części domu!

- No właśnie!

- Ej mała, Wojtek ma dużego?

- Na pewno większego od Ciebie!

Docinali sobie, a ja stałam tam jak zaczarowana.

- No już mała, nie bój się. - Podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramiona. - My nie gryziemy. - Powiedział z uśmiechem. - Ale jakby Wojtek wymiękał, to ja jestem chętny na zastępcę. - Szczerzył się od ucha do ucha. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. - Odprowadzić Cię do pokoju? Czy może wolisz najpierw pozwiedzać moją sypialnię? - Psychodeliczny uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- O damn Adam, przestań! - Odezwał się kolejny i prawie mnie wyrwał tamtemu. - Ja też jestem chętny! - Teraz ten nowy mnie obejmował

- To się podzielimy! - Zaproponował Adam (?).

- Ja się nie zamierzam z nikim dzielić. - Usłyszałam znajomy głos.

Kiedy spojrzalam w tamtą stronę prawie krzyknęłam. Ręce aż do łokci ociekały krwią, koszulkę miał też całą poplamioną.Włosy potargane bardziej niż zwykle, a oczy prawie czarne ze złości. Zaczął iść w moją stronę, a chłopaki odskoczyli jakbym ich raziła prądem. Bali się go.

- Patryk żyje?

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. - Cały czas patrzył na mnie. Podszedł blisko mnie. - Chodźmy na górę. - Szepnął mi we włosy, na co zesztywniałam jeszcze bardziej. Nie tylko oni się go bali. Zauważył to, ale tylko kiwnął głową w kierunku w którym miałam iść, więc grzecznie tam poszłam, żeby jeszcze bardziej go nie zdenerwować.

Odwróciłam się jeszcze do chłopaków. Już nie byli roześmiani, na ich twarzach można było znaleźć mieszaninę smutku i strachu.

Kiedy weszliśmy do pokoju mocno trzasnął drzwiami. No to już po mnie...

WycieczkaWhere stories live. Discover now