Rozdział 42

1.6K 45 2
                                    

Uderzyło we mnie ciepłe powietrze oraz zapach potu, czyli standardowa, wiejska impreza. Z oddali dochodził do nas dźwięk muzyki. Minęliśmy szatnię i udaliśmy się na salę. Z głośników dobiegał głos (tak mi się wydaje) Cypisa, na co ludzie jak oszaleli skakali do tej... Muzyki? Nie wiem, czy można tak to nazwać. Nie wchodziliśmy na parkiet, tylko od razu udaliśmy się do loży na piętrze, której pilnował kolejny ochroniarz. Było z niej widać całą salę, oraz miejsca siedzące dla innych ludzi. Poczułam się taka ważna siedząc ponad wszystkimi. Kiedy zajęliśmy miejsca od razu podeszła do nas kelnerka, pytając co podać. Zamówiliśmy jakieś nisko procentowe drinki, a kelnerka zwróciła się do Wojtka:

- Dla Pana to, co zawsze? Razy 3? - Spytała z uśmiechem. Ciekawe ile jej płacą. W odpowiedzi otrzymała tylko kiwnięcie głową.

- Co to jest "to co zawsze" ? - Spytałam ciekawa

- Zobaczysz. - Puścił mi oczko.

Po chwili wróciła kelnerka. Postawiła na stole tacę z drinkami, i przed Wojtkiem drugą tacę z... Papierosami? Po czym szybko się ulotniła.

- Palisz? - Spytałam. Nigdy od niego nie czułam tego smrodu.

- Czasem. - Wziął papierosa do ust i odpalił. Wypuścił dym nosem. Ale nie pachniało to jak papieros.

- Co to jest? - Spojrzał na mnie jak na ducha.

- Nie wiesz? - Zaciągnął się i puścił mi dymek prosto w twarz. Śmierdziało.

- No nie... Nie znam tego zapachu. - Chłopcy roześmiali się.

- To zielsko. - Zaśmiał się Wojtek. - Chcesz spróbować?

- Nie sądzę...

- Dawaj, raz się żyje, mała. - Był mało przekonujący, ale wzięłam od niego skręta.

- Patrz, bierzesz do ust, o tak. - Zademonstrował mi Adam. - I wciągasz do płuc, jakbyś oddychała. - Zaciągnął się. - I wypuszczasz powietrze. - W górę wzniósł się mały obłoczek z jego buzi. - Nic trudnego. - Wzięłam małego "bucha" i od razu tego pożałowałam. Ostry, gryzący dym dostał mi się do płuc, zakuło mnie w klatce piersiowej i zaczęłam kaszleć. Czułam, że nie mogę złapać tchu. Reakcja chłopaków była oczywista - zaśmiali się.

- Wszystko okej? - Powiedział wyszczerzony Wojtek.

- Nie, bardzo nie okej. - Wychrypiałam ledwo.

- Początki są ciężkie. - Uśmiechnął się Michał.

- No bardzo. - Powiedziałam dalej kaszląc.

- Przepij to. - Powiedział Wojtek, zabierając mi skręta i podając drinka.

- Dobry pomysł mieszać to z alkoholem? - Skrzywiłam się. Dalej mnie bolały płuca.

- Umierać będziesz jutro, dzisiaj się nie przejmuj i mieszaj ze sobą wszystko. - Puścił mi oczko, po czym znów się zaciągnął. Po jakimś czasie, kiedy spalił już wszystko, zapytał. - Tańczysz?

- Co? Że ja? Nie bardzo... - Dwie lewe nogi i brak poczucia rytmu. Idealne zestawienie na imprezę.

- Dlaczego?

- Jakoś... Chyba nie umiem. - Speszyłam się i przeczesałam ręką włosy.

- Dopij drinka i weź jeszcze ze 4, będziesz królową parkietu. - Wszyscy się zaśmiali. - No chodź, dobrze prowadzę. - Mrugnął do mnie, po czym wstał i podał mi rękę. - Nie daj się prosić.

Niechętnie wstałam i poszłam za nim. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie będą gapić. Co raczej mało prawdopodobne, bo większość osób tutaj była tak pijana, że nie miała kontaktu ze światem, a co dopiero by mieli zauważyć, że ktoś tak niezgrabnie tańczy. Sami nie byli jakoś najlepsi. Zeszliśmy po schodach i weszliśmy na parkiet. Było tam na prawdę dużo ludzi. Całkiem spory ten klub. Ciekawe, czy przynosi spore dochody. Wojtek złapał mnie za rękę i obrócił.

WycieczkaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant