Rozdział 46

1.4K 46 24
                                    

*Trochę po południu, już było ciemno*

- Gdzie Ty byłeś? I co Ty masz na głowie? - Zapytałam Wojtka, który wrócił po chwili nieobecności do pokoju.

- U fryzjera. Jest wigilia, muszę jakoś wyglądać. - Włosy miał krótsze, ułożone. Broda też była równo, krótko przycięta. W takim wydaniu go jeszcze nie widziałam. Wyglądał... Świetnie. Z resztą jak zawsze, ale teraz bardziej elegancko. - Twoja kolej. Chodź.

- Co, gdzie mam iść?

- Spokojnie, nic Ci się nie stanie.

Przeszliśmy na drugi koniec korytarza, Wojtek pchnął drzwi do jednego z pokoi. Bałagan, niepościelone łóżko, mocny męski zapach, plakaty na ścianach, gitara na podłodze, rock/metal dudnił w głośnikach. Z łazienki wychylił głowę wytatuowany chłopak, który pomagał mi znaleźć rzeczy potrzebne do zbicia kaca Wojtka.

- To jest Adrian, nasz fryzjer. Nie ma lepszego niż on. - Powiedział zadowolony Wojtek. - Ja się idę ubrać, a on coś Ci tutaj wykombinuje. - I wyszedł.

- Hejka. - Powiedział przyjaźnie. - Chodź, coś tu wymyślimy na tej Twojej głowie.

Poszłam za nim do łazienki. Miał tam całkiem nieźle wyposażony salon fryzjerski. Usiadłam na fotelu, założył mi ten fryzjerski fartuszek i zabrał się za rozczesywanie moich długaśnych włosów.

- Nie myślałaś, żeby je trochę skrócić?

- Nigdy w życiu. - Odpowiedziałam szybko.

- Hahah, są piękne.

- A dziękuję dziękuję.

- Masz jakiś zamysł co mam Ci tu stworzyć?

- Nie, nawet nie wiedziałam, że mam dzisiaj umówioną wizytę. - Zaśmiałam się.

- To coś wymyślimy.

Po rozczesaniu zaczął je układać. Potem splótł. Rozpuścił. Zakręcił, wyprostował. Przesunął przedziałek, potem w drugą stronę. Widziałam niezdecydowanie na jego twarzy. Odszedł kawałek do tyłu i usiadł na zamkniętej desce klozetowej i intensywnie przyglądał się moim włosom. Oparł podbródek na dłoniach i siedział. Po jakimś czasie wstał i podszedł do mnie. Cała robota zajęła mu może z 15 minut. Część była zapleciona, część rozpuszczona, lekko podkręcona, gdzieniegdzie pojawiał się mały warkoczyk, a z tyłu był jeden gruby warkocz, który leżał na rozpuszczonych włosach.

- Voila.

- Wow... - Zaniemówiłam z wrażenia.

- Ciężko jest coś wymyślić, ale jak już jest zarys pomysłu, to robota leci szybko.

- Ślicznie jest.

- Dziękuję. - Uśmiechnął się. - Leć się szykować, ja mam dzisiaj jeszcze dużo roboty. - Zaśmiał się.

- Dziękuję Ci bardzo. - Powiedziałam wychodząc.

- Drobiazg. - Uśmiechnął się znów.

W drodze powrotnej postanowiłam jeszcze zajrzeć do Adama. Zapukałam do drzwi i grzecznie czekałam. Otworzył mi w białej koszulce, z czarno-niebieskim pająkiem na jego piersi.

- Cześć, przyszłam sprawdzić, czy mój potwór jeszcze żyje.

- O, jednak się nim zainteresowałaś, super. - Banan pojawił mu się na twarzy. Zdjął z siebie pająka i położył go mnie na koszulce. - Chodź, będę go zaraz karmił. - Weszłam za nim do pokoju, gdzie znajdowało się też inne terrarium. I kilka małych pudełek.

- Co on je? - Spytałam ciekawa. Siedział mi na koszulce, ale nie miałam odwagi sama go zdjąć.

- Dzisiaj w menu ma mączniki. To takie małe, wijące się paskudy. Daj go tutaj. - Pokazał na biurko. Ostrożnie zdjęłam pająka, żeby go nie zezłościć i położyłam go na biurku. Znów podkurczył nogi i przysiadł.

- Co jest w tamtych pudełkach? - Spytałam.

- Jego rodzeństwo. W terrarium jego mama.

- Ty go tutaj wyhodowałeś?

- Tak. Tą samicę mam już jakiś czas, a chciałem Ci zrobić prezent. Wybrałem najładniejszego ze wszystkich. A jest ich około setki, więc trochę mi to zajęło...

- Masz tutaj około setki pająków..? - Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.

- No, tak. Ale wszystkie takie ruchliwe jak ten. - Usiadł na krześle. - Chodź tutaj. - Przyciągnął mnie do siebie i posadził sobie na kolanach. Okej, robiło się dziwnie. - Nie spinaj się tak, spokojnie. - Postawił przede mną jakieś pudełko i długą pęsetę. - Otwórz pudełeczko. - W środku ruszały się robaki.

- Obrzydliwe!

- No, wiem, super, nie?

- Nie.

- Weź jednego tą pęsetą, tylko go nie zgnieć, i połóż przed pajączkiem. - Kiedy to zrobiłam, robaczek poruszał się chwilę, a atak pająka trwał sekundę. Rzucił się na niego i zaczął go pożerać. - Haha, głodny jest.

- Karmienie nie będzie moją ulubioną częścią zabawy z... Tym.

- Hahah, spokojnie, do wszystkiego dojdziemy. Leć do Wojtka.

Pożegnałam się z Adamem i wróciłam "do siebie". Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to czerwona sukienka, która leżała na łóżku. Podeszłam do niej, a chwilę później z łazienki wyszedł Wojtek. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitur, koloru czarnego. Koszula również była czarna. Do tego krawat w kolorze mojej sukienki. 

- No ubieraj się, chcę Cię w tym zobaczyć. - Puścił mi oczko. Nogi mi się rozpłynęły. Jego ubiór, w połączeniu... Po prostu z nim, był idealny. Czemu ktoś tak idealny musi robić tak nieidealne rzeczy... - Coś nie tak?

- Nie... Wszystko... Idealnie...

- Podobam Ci się? - Zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

- I to jak...

- To Ty też mi się spodobaj jeszcze bardziej i przymierz sukienkę. - Wzięłam więc kiecę i poleciałam do łazienki przymierzyć. Wyszłam z niej po chwili.

- Zechciałbyś pomóc mi z zamkiem? - Spytałam udawanym uwodzicielskim głosem.

- Oczywiście. - Podszedł do mnie, owiał mnie zapach jego perfum. Te były inne niż te, których używał na co dzień. Bardziej eleganckie. Po raz kolejny dzisiaj nogi prawie odmówiły mi posłuszeństwa. Odgarnął dokładniej moje włosy, i delikatnie zapiął zamek. Położył mi dłonie na biodrach i lekko pchnął w stronę łazienki. Dotarł tam za mną, pocałował mnie w szyję i spojrzał na nas w lustrze. - Pięknie wyglądasz.

- WyglądaMY. - Poprawiłam go.

- Tylko czegoś tu chyba brakuje... - Patrzył na nas i jakby się zastanawiał. Co on kombinuje? W lustrze widziałam, jak błądził wzrokiem po mnie, po mojej sukience, spoglądał na siebie, na mnie. Zatrzymał wzrok na czymś, co było dość nisko. Tylko co to było? - Już wiem, czego. - Przykucnął i zaczął wiązać swój but. - Brakowało mi idealnej pętelki. - Zaśmiałam się. Po chwili jednak zdębiałam. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko. Wzięłam głęboki oddech. Wtedy zobaczyłam, że nie przykucnął, tylko przyklęknął. Na prawe kolano. Otworzył pudełeczko, a w środku był cienki, złoty pierścionek, z małym, białym kamieniem, zdaje się diamentem. - I tego na Twoim palcu.

WycieczkaWhere stories live. Discover now