Rozdział 70

1.8K 62 53
                                    

Minęły 2 miesiące od powrotu z Dubaju. W tym czasie wyjazd tam był tylko raz, ale nie pojechałam. Gorzej się czułam. Z tego co wiem, Rafał poprawił swoją relację z Natalią. Miało to szansę wypalić.
Co do mnie... Cieszyłam się każdym dniem spędzonym z chłopakami. Nadeszła wiosna, więcej czasu spędzaliśmy na zewnątrz. Chłopaki grali w piłkę, ja ograniczałam się tylko do roli wiernej fanki.
Wojtek nie przestawał bajerować lasek z każdym naszym wyjściem. Przestało mi to przeszkadzać, ufałam mu. Do tego stopnia, że zaczęłam mu w tym wszystkim kibicować i robić zakłady, ile to dziewczyn nie wyrwie. Sama nie mogłam mu bardziej pomóc w działaniu.
Mój pająk był już na tyle duży, że nie brałam go na ręce. Grzecznie siedział w pokoju Adama w terrarium, czasem wpadałam go nakarmić. I tak byłam przerażona tą potworną bestią.
Tylko jednego dnia, wszyscy zachowywali się jakoś inaczej. Nie cieszyli się życiem, tak jak zawsze. A, właśnie. Poznałam już wszystkich chłopaków, ale nie będę się nad tym teraz rozwodzić... Wracając. Wszyscy byli tacy bardziej... Smutni. Ja zagadywałam, śmiałam się, żartowałam, jednak bez zamierzonego skutku.
Wieczorem siedzieliśmy w salonie przed tv. Zbliżał się zachód słońca. Jakoś jeszcze tego dnia Adam mnie przytulił (?), miałam trening z Damianem, Michał sporo ze mną rozmawiał, a teraz siedziałam Rafałowi na kolanach (???). Poświęcali mi dzisiaj wyjątkowo dużo uwagi.
- Jedziemy się przejechać? Co będziemy tak w domu siedzieć. - Zagadał Wojtek. Też był dzisiaj taki niemrawy. Co im się stało?
- Jasne, czemu nie. - Powiedziałam zadowolona. Może na osobności mi powie? Chłopaki rzucili mi tylko przelotne spojrzenia.
Zeszliśmy do garażu. Wzięliśmy mojego pięknego Mustanga, ja zasiadłam za kierownicą. Kochałam moment, kiedy się rozpędzał i wciskał w fotel. Zatrzymałam się przy bramie, która była zamknięta.
- Otworzysz? - Spytałam. Rozejrzał się dookoła. Przysnął?
- Jasne, sorki, zamyśliłem się...
- Hej... - Złapałam go za rękę. - Co z wami dzisiaj jest? - Nie odpowiedział mi. Wysiadł z auta. No co jest... Wysiadłam za nim. Stał już przy bramie i stukał w klawiaturę kod na otwieranie się. Brama ruszyła. - Możesz zacząć ze mną rozmawiać? - Spytałam przewracając oczami. 
- Było fajnie. - Powiedział cicho.
- Co było? - Szeroko otworzyłam oczy.
- Było fajnie. Nam, razem. Z chłopakami. Ale od pewnego czasu męczyłem się z jedną decyzją.
- O... O Czym Ty teraz mówisz..?
- Nie mogę Cię trzymać tu, w zamknięciu, na siłę... Chciałbym... Żebyś była szczęśliwa...
- Ale ja jestem szczęśliwa...
- Ale za ogrodzeniem. Z rodziną. Bez nas. Beze mnie...
- Wojtek, co Ty...
- Nie zrywam z Tobą... - Podszedł do mnie, złapał mnie za biodra i przyciągnął jak najbliżej siebie. Jego oczy były przeszklone. - Tą decyzję podjąłem już dawno temu. Chciałem Cię wypuścić, kiedy pojawiło się pierwsze uczucie, ale... Nie mogłem. Bałem się, że odejdziesz... Teraz... Trochę do tego dorosłem, przespałem się z tym nie raz, i taka jest moja ostateczna decyzja. Jedyne, czego chcę, to Twojego szczęścia. Dlatego, wracaj do domu...
- Ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
- Nic nie musisz mówić. Zawsze możesz tu wrócić, kiedy tylko będziesz chciała.
- Mam teraz tak po prostu jechać do domu..?
- Tak. - Powiedział krótko. Mocno go objęłam. Wtuliłam się w niego z całą siłą, jaką w sobie miałam. Czułam, że zaraz ja się rozpłaczę.
- Kocham Cię. - Wyszeptałam.
- Ja Ciebie też. - Pocałował mnie w czubek głowy.
Odsunęłam się od niego. Podeszłam do auta, otworzyłam drzwi, usiadłam na fotelu. Cały czas patrzyłam w jego smutne oczy. To przez to wszyscy byli tacy smutni... Opuściłam szybę i podjechałam trochę bliżej niego. Nic nie powiedział. Złapał mnie za rękę, którą wystawiłam przez otwarte okno. Pocałował mnie krótko. Odsunął się od auta, próbując uśmiechnąć się łobuzersko, jednak bez tej figlarnej iskry w oku, to nie było to samo.
Spojrzałam w kierunku, w którym miałam odjechać. Pomarańczowe słońce zabarwiło niebo na różne kolory. Piękny widok. Musiał być niesamowity z jakiegoś wysokiego miejsca. Chciałam zapamiętać to miejsce, zanim odjadę.
Mocno zacisnęłam dłoń na kierownicy, zwalczając chęć rozpłakania się. Ruszyłam powoli. Tak! Właśnie tego chciałam, odkąd się tu znalazłam! O niczym innym nie marzyłam. To jest ten moment, w którym będę na powrót wolna! Minęłam bramę. Coś ścisnęło mnie w żołądku. Serio to kończyło się w taki sposób..? Bez pożegnania z chłopakami? Z Wojtkiem? Mocno wcisnęłam hamulec. Szarpnęło mną, a pas ścisnął moje żebra. To nie jest koniec. Nie w ten sposób. Bez problemu wykręciłam na drodze, zahaczając trochę o pobocze. Wjechałam z powrotem za bramę. Zobaczyłam zaskoczoną minę Wojtka, więc opuściłam szybę, tym razem od strony pasażera. Podszedł niepewnie do auta i oparł się o drzwi.

- Co Ty robisz..? Miałaś jechać do domu...

Spojrzałam na niego, lekko się uśmiechając.

- Właśnie tam jadę.





-----------------------------------

Kochani, dobrnęliśmy do końca tej przygody :D

Miałam mnóstwo czasu, jednak kiedy przyszedł moment zakończenia, nie wiem co mogę wam napisać :D

Przede wszystkim słowa podziękowania, że wytrwaliście do końca :D

Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną od początku, jak również tym, którzy dołączyli w trakcie mojej działalności. Dzięki Waszym komentarzom oraz ocenom, na prawdę czułam się niesamowicie zmotywowana i chętna do pisania kolejnych i kolejnych rozdziałów, nieraz chciałam je dodawać zaraz po napisaniu, ale twardo się trzymałam w miarę regularnego dodawania ;)

Padło kiedyś pytanie od jednego z moich czytelników o drugą część. Otóż, druga część jest w trakcie powstawania, zobaczymy co z tego wyniknie :D Nie mogę jedynie zapowiedzieć konkretnej daty "premiery" ;/

Dziękuję wszystkim za 5k wyświetleń, blisko 400 gwiazdek, oraz masę komentarzy i wiadomości prywatnych :) Jesteście niesamowici! :D

Niedługo tu na pewno powrócę <3

WycieczkaWhere stories live. Discover now