Rozdział 26

1.9K 52 5
                                    

Weszliśmy do domu i udaliśmy się w stronę pokoju Michła jednak go minęliśmy i szliśmy dalej korytarzem. Na rozwidleniu poszliśmy w lewo. Korytarz wyglądał identycznie jak ten na górze. Te same kolory i również drzwi po obu stronach. Jedyną rzeczą, która różniła ten korytarz od tego na górze były drzwi na końcu. Na górze było okno. Otworzył przede mną drzwi, a moim oczom ukazała się wielka siłownia. Wiele sprzętów widziałam po raz pierwszy, ponieważ nigdy nie chodziłam na siłownię. Przeszliśmy przez całe pomieszczenie, na końcu którego również znajdowały się drzwi. To pomieszczenie było znacznie mniejsze od tego w którym byliśmy przed chwilą. Stał tam mężczyzna, którego wydawało mi się, że już gdzieś widziałam. Ubrany był w koszulkę, która była dobrze dopasowana i podkreślała jego umięśnioną sylwetkę, oraz w szorty i sportowe buty. Co to miało być?

- Siema stary. - Przywitał się Wojtek przybijając piątkę z kolegą.

- No w końcu, ile można na was czekać? - Odpowiedział mięśniak.

- To jest Damian, pewnie go kojarzysz. - Zwrócił się Wojtek do mnie. - Chciałaś się bić, więc będziesz to robiła z nim.

- My się już spotkaliśmy. - Uśmiechnął się mężczyzna i wyciągnął do mnie rękę w geście powitania, którą niepewnie uścisnęłam. - Wtedy jak Twój chłopak się zdenerwował, ja Ciebie odprowadzałem do domu. - Uśmiechnął się. Wydawał się być miły.

- Em... Tak... Dzięki..? - Odpowiedziałam speszona, na co uśmiechnął się znów, jakby chciał mi powiedzieć "nie denerwuj się".

- To ja was zostawiam, bawcie się dobrze, mała, nie zrób mu krzywdy. - Mrugnął do mnie. - Jak skończycie może mnie nie być. Nie czekaj na mnie. Mam coś do załatwienia. Do zobaczenia. - Cmoknął mnie w policzek i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z Damianem.

- To co mała, zaczynamy? - Usłyszałam, na co nagle podskoczyłam. - Spokojnie. - Powiedział rozbawiony.

- Tak... Chyba możemy zacząć... Co zacząć? - Ledwo dukałam słowa.

- Na początek chciałbym wiedzieć z kim pracuję i w jaki sposób mam to robić. Chcę poznać Twoje możliwości fizyczne, a potem dopasować odpowiednio treningi. Pójdziemy na siłownię, a potem trochę się pobijesz, bo słyszałem o Twoim zapale. - Mrugnął do mnie. W tym całym stresie przeszedł mi przez głowę pomysł. Kolejny kandydat do oczarowania..?

Przeszliśmy na siłownię. Na początku miałam się zmierzyć z bieżnią. Dziwne uczucie, jakby biec w miejscu. Dostałam za zadanie biec jak najszybciej i jak najdłużej, jednak szybko się przekonałam, że wcale nie jest to takie proste. Moja kondycja była w opłakanym stanie, dość szybko zaczęło mi brakować powietrza, jednak dzielnie próbowałam biec dalej. Długo jednak nie wytrzymałam.

- Już koniec, proszę. - Prosiłam bardziej świszcząc niż mówiąc.

- No chyba żartujesz! - Zdziwił się Damian. Myślałam, że zaraz tam padnę.

- Wyłącz to proszę. - Zaczynało mi brakować powietrza. Na szczęście tym razem mnie posłuchał i nie przedłużał moich męczarni. Stopniowo zaczął zwalniać tępo, aż ustrojstwo się zatrzymało. Niemalże od razu usiadłam.

- No proszę proszę... - Odezwał się mój oprawca. - Wytrzymałaś całe 3 minuty. - Szok niedowierzanie.

- Tylko tyle? Myślałam, że to trwało conajmniej kilkadziesiąt minut!

- A widzisz, jednak nie. Twoja kondycja leży, nad czymś tak trudnym jeszcze nie pracowałem. Teraz sztanga. - Przeszliśmy na sprzęt obok, dostałam instrukcję działania, położyłam się i opadł na mnie ogromny ciężar. Próbowałam, jednak nie dałam rady go wypchnąć z powrotem w górę. - No brawo brawo, całe 10 kilo... Załamujesz mnie dziewczyno... Jest gorzej niż myślałem. - Nie tylko on był załamany. Serio nie mogłam podnieść 10 kilo???

Ruszyliśmy z powrotem do pokoju, z którego wyszliśmy. Zaraz po przekroczeniu progu padłam na podłogę. Usłyszałam cichy śmiech i spojrzałam w stwonę dźwięku. Mężczyzna stał przy zawieszonym na haku w suficie worku treningowym

- No wstawaj, już odpoczęłaś. - Wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem nie będąc w stanie oderwać się od podłogi. Grawitacja była zadziwiająco silna w tym momencie. Nie czekałam długo, aż coś mną szarpnęło i już stałam na nogach. Bezczelnie do mnie podszedł i podniósł, po czym pchnął w stronę worka. - Uderz w to. - Otrzymałam polecenie.

Spojrzałam niepewnie na przedmiot, który wisiał z sufitu i delikatnie nim bujnęłam, na co Damian otworzył szeroko oczy.

- Chyba sobie jaja robisz. Uderz w to, a nie dotknij. Pokazać Ci jak? - Wziął zamach i uderzył z siłą, która była dla mnie niewyobrażalna. Worek poleciał wysoko do góry, aż odbił się od sufitu, i gdyby go nie złapał z powrotem, jestem pewna, że bym oberwała. - Tak to masz zrobić. Jeszcze raz. - Zaczynał na mnie krzyczeć. Już mi się to nie podobało, jednak zebrałam się w sobie i uderzyłam najmocniej jak umiałam, jednak to dziadostwo bujnęło się niewiele mocniej, niż po moim ostatnim ciosie. - Brawo brawo, zabójcza siła motyla... - Skomentował.

- Wiedziałam, że nic z tego nie będzie... - Odparłam zrezygnowana, po czym się odwróciłam i chciałam opuścić pomieszczenie, jednak poczułam mocne uderzenie w obie nogi i leżałam na ziemi. Chwilę musiało do mnie dotrzeć, co się właściwie stało.

- Żyjesz? - Zapytał niepewnie z nutą lęku.

- Tak, nic mi nie jest. - Odpowiedziałam, po czym się podniosłam. - Co się stało?

- A... Potknęłaś się. - Mruknął.

- Nie prawda, poczułam jak mnie uderzasz w nogi! - Warknęłam. Próbowałam być groźna, jednak jak zwykle mi to nie wychodziło.

- Co? Ja? Przecież stałem kilka metrów od Ciebie. - Udawał głupiego?

- Wiem, że to Ty mnie przewróciłeś.

- Nie masz na to dowodów. - Gwałtownie się do mnie zbliżył, przez co odruchowo go odepchnęłam. - To ma mnie niby powstrzymać? - Prychnął, po czym znów na mnie ruszył. Tym razem zwinęłam rękę w pięść i uderzyłam go mocniej w żebra. - Trochę lepiej, ale wiesz, nie przekonujesz mnie.

- A jak mam Cię niby przekonać?

- Bij.

- Co? - Na tym skończyły się instrukcje. Co prawda powolnymi ruchammi, ale atakował. Kilka ciosów w głowę, kilka w nogi, brzuch, co chwila leżałam. Za każdym razem słyszałam tylko "nie żyjesz" kiedy moje plecy dotykały podłogi.

- Przestaniesz się ciągle wykładać? Atakuj. - Powiedział znudzony. Ja byłam wykończona, a on nawet nie oddychał szybciej. Kiedy wstałam i jakimś cudem uniknęłam ciosu w głowę, mocno uderzyłam w brzuch przeciwnika. - No w końcu! Bardzo dobrze, tylko mocniej i częściej. - Pochwalił mnie. W końcu! Zauważyłam, że pochwała od niego to nie byle co, i raczej za często ich nie będę dostawała.

W mojej głowie trwało to wieczność, jednak w końcu zarządził koniec treningu. Powlokłam się korytarzem do schodów, a potem do pokoju. Nawet nie zwróciłam uwagi, czy ktoś jest w salonie. Wszystko mnie bolało i miałam wrażenie, że zasnę na stojąco. Nawet nie pomyślałam o Wojtku, kiedy weszłam do jego pokoju. Rozebrałam się i poszłam pod chłodny prysznic. Kiedy wyszłam, tylko dotknęłam łóżka i już spałam, nie pofatygowałam się nawet, żeby wejść pod kołdrę, lub zastanowić się, gdzie zniknął mój "chłopak".

WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz