Rozdział 64

1.2K 33 1
                                    

Na miejscu? Już? Tak szybko? Wyszłam z pojazdu. Faktycznie, było niesamowicie gorąco. A to dopiero ranek. Zaraz. Ile jest godzin różnicy w strefie czasowej? A z resztą, nie ważne... Staliśmy gdzieś w polu. Dosłownie. Nic nie było, tylko droga prosto, albo do tyłu. Czemu stoimy?
- Podziwiaj widoki. - Powiedział Wojtek.
- Ale... Tu nie ma nic... Tylko pustynia... - Rozejrzałam się dookoła.
- Tak wyglądało centrum Dubaju jeszcze 10 lat temu. Zapamiętaj ten widok.
- Mieliśmy już być na miejscu... - Powiedziałam lekko oburzona.
- No... Prawie jesteśmy...
- Możemy jechać! - Usłyszałam głos zza auta.
- Co się stało?
- Krótka przerwa na siku.
- Na pustyni?
- Wiesz, facetom jest łatwiej.
- Taa... Nie ważne. - Odpowiedział mi jego śmiech.
Jechaliśmy dalej, a ja wedle instrukcji wyglądałam przez okna. Gdzieś niedaleko było morze. Jechaliśmy trasą, obok której rosły niskie palmy. Gdzieniegdzie pojawiały się jakieś zabudowania, ale było ich na prawdę mało. Stopniowo pojawiało się ich coraz więcej. Czułam się trochę przytłoczona ilością oraz wielkością budynków. Wielkie biurowce zaczęły ustępować miejsca nieco mniejszym willom. Zatrzymaliśmy się w jednej z nich, a jakże by inaczej.
- Teraz jesteśmy już na miejscu. - Powiedział zadowolony Wojtek, opuszczając kabinę pojazdu. Wyszłam niepewnie za nim. W moją twarz uderzyło gorące powietrze. I jakieś drobinki piasku. Szybko przetarłam oczy, a zaraz po otworzeniu przede mną stał wielki, czarnoskóry mężczyzna, z bronią w ręku. Szukałam wzrokiem Wojtka, jednak mężczyzna zasłonił mi cały widok. Krzyknął coś po arabsku i po chwili pojawił się drugi, podobny do niego. Na szczęście pomoc przyszła na tyle szybko, że nie zdążyli nic zrobić. Wojtek objął mnie ramieniem patrząc na nich groźnie i odsunął od samochodu.
- Co to było? - Spytałam trochę przestraszona.
- Myśleli, że wyszłaś z naczepy. Pomagają przy dostawach. Trzymaj się blisko mnie i się nie odzywaj. - Powiedział szorstko. Kiwnęłam tylko lekko głową, na znak, że zrozumiałam.
Podeszliśmy pod drzwi wielkiego domu. Na tarasie przed domem stał facet, ubrany w biały szlafrok, z czymś białym na głowie, kawałek za nim, kolejni dwaj czarnoskórzy z karabinami, a gdzieś za drzwiami domu dostrzegłam dwie postacie ubrane na czarno. Wojtek podszedł do mężczyzny w szlafroku, albo prześcieradle. Z bliska to wyglądało inaczej. Uścisnęli sobie dłonie, pośmiali się, pogadali chwilę, podczas gdy ochroniarze nie spuszczali ze mnie wzroku. Facet w szlafroku ruszył w moim kierunku, razem z Wojtkiem.
- Witam Cię w moim domu. - Powiedział, wyciągając do mnie rękę. Otworzyłam szeroko oczy. Z bliska był całkiem przystojny. Mocno opalony, ciemne oczy, idealnie wystrzyżona, gęsta broda, sporo niższy od mojego chłopaka. Spojrzałam niepewnie na Wojtka, który słabo się uśmiechnął. Wyciągnęłam rękę do Araba, którą delikatnie uścisnął.
- Dzień dobry..? - Odpowiedziałam niepewnie, na co jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Chodź ze mną. - Objął mnie za ramiona i pociągnął w stronę budynku. Szybko między nas wbił się Wojtek, odsuwając mnie za siebie.
- Ahmed... - Powiedział groźnie.
- Ty spokojnie, zostaje, ona ze mną. - Mocniej ścisnęłam boki Wojtka, który jeszcze bardziej się spiął. - Ty zostaje, ona chodź. - Wskazał na mnie.
Wojtek powiedział coś groźnym głosem po arabsku, na co ochrona podeszła krok bliżej. Chłopcy za nami zrobili to samo.
- Wojtek. Ona ze mną. Dobrze tak. - Próbował Ahmed.
- Czemu się tak boisz? - Spytałam cicho.
- Nie wiem co chce Ci zrobić. Samej Cię tu nie zostawię. - Powiedział przez ramię.
- Daj mnie czas Wojtek. Spokojny.
Wojtek obrócił się w moją stronę. - Jak coś będzie nie tak, bij tak mocno jak umiesz, a potem uciekaj jak najszybciej. - Mówił przyciszonym głosem. Pocałował mnie w czoło i odsunął się kawałek.
- Chodź, chodź, nie boi się! - Ahmed poszedł kilka kroków w stronę drzwi. Ostatni raz spojrzałam niepewnie na Wojtka, po czym powoli ruszyłam za nim. - Ty się nie boi, ja dobry chłopak! Jakie masz imię?
- Emilia... - Powiedziałam niepewnie.
- Ładnie imię. Pokażę Ci Twoja... Twoja... - Spojrzał na mnie. - Pokój? - Kiedy nic nie odpowiedziałam, kiwnął tylko głową do siebie. - Pokój.
- Mam pokój razem z Wojtkiem?
- Tak, on wie gdzie. Ty nie. Ja Ci pokaż. - Kiwnęłam na to głową.
- Bardzo dobrze mówisz po polsku.
- Dziękuję, uczył się dużo. - Powiedział zadowolony.
Cały dom był ogromny. W środku również robił wrażenie. Na podłogach miękkie dywany, na ścianach obrazy. Wszystko było tu takie... Drogie. Weszliśmy na piętro i skierowaliśmy się do jednego pokoju. Ten był... Po prostu wielki. Ogromny. Na środku stało wielkie łóżko, pod ścianą przy wejściu była komoda, wyjście na balkon i drzwi, prawdopodobnie do łazienki.
- Ten pokój jest wielki... - Powiedziałam wchodząc do środka.
- Mój jest bardziej. - Zaśmiał się. Krótko oglądaliśmy pokój, ponieważ strasznie mnie ponaglał. - Chodź dalej. - Powiedział, po czym wyszedł z pokoju, czekając na mnie na korytarzu. Wyszłam z pokoju, delikatnie zamykając drzwi, bojąc się, żeby ich nie uszkodzić. Musiały być strasznie drogie. Jak z resztą wszystko tutaj.
Zostałam oprowadzona po domu, kilka razy minęliśmy kobiety, całe ubrane na czarno z zasłoniętą twarzą, jednak Ahmed kazał mi nie zwracać na nie uwagi, mówiąc, że to tylko służba. No i wyszliśmy na drugi taras, z tyłu domu. Tam, rozciągały się piękne ogrody. Ale najbliżej nas był basen. Wielki basen. A przy basenie ktoś był. Arab zagwizdał na palcach, na co postacie poniżej podniosły głowy do góry, a nasze spojrzenia się spotkały.

Oni żyli.





------------------------------

4 tysiące wyświetleń :o

Dziękuję Wam ;D <3

WycieczkaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang