Szpitalne Schadzki {31}

900 92 4
                                    

-Taehyung? - Westchnął Jungkook, mocno przygryzając dolną wargę. - Proszę cię, obiecaj, że nie zaczniesz panikować, krzyczeć, skakać i wyżywać się na mnie, okej? - ucałował go w szyję.

-Po twojej minie widzę, że nie mogę tego obiecać- brunet odsunął się na bezpieczną odległość, biorąc głęboki wdech.

-BoJiminmiałwypadekpotymjakzobaczyłtegofacetaktórygomolestowałiwszystkojestokejjestwszpitaluzYoongimimiałemcitoprzekazać.

-Co? Jaki wypadek? - starał się nie panikować, chociaż dużo mu nie brakowało.

-Wpadłpodsamochód- widząc minę Taehyunga, cofnął się o krok. - Ale nic mu nie jest! Nie ma złamań, wstrząśnienia mózgu, a Min jest przy nim.

-Jedziesz ze mną? - zapytał spokojnie.

-Oczywiście, że tak. Myślisz, że będziesz jechał busem? - parsknął, podchodząc do niego. - Nie chcesz zabić całego świata? - Spytał podejrzliwie.

-Chcę - jego spokojny głos był niemal przerażający. Jungkook spuścił głowę, głęboko wzdychajac.

- Okej - powiedział zrezygnowany, łapiąc młodszego za nadgarstek - Chodźmy, Tae- pociągnął go w stronę drzwi. Kim posłusznie szedł za nim, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, chociaż w środku niego aż wrzało. Bał się o przyjaciela, a jednocześnie był nieziemsko wkurwiony na Mina. Naprawdę tak ciężko upilnować tę małą kluskę, żeby nie zrobiła sobie krzywdy?
Cała podróż do szpitala była ogromna męczarnią dla Jeona. Brunet bał się oddychać, a co dopiero odzywać do swojego chłopaka. Gdy byli na miejscu, Taehyung ruszył do sali w której leżał Jimin, jakby miał rakietę w tyłku, a z tego co Jungkook się orientował, to nic takiego tam nie było. Wparował do sali nie zwracając uwagi na personel szpitala, który dziwnie się mu przyglądał. Dostrzegł te tlenione blond kosmyki i wtedy już się nie powstrzymywał.

- Co się kurwa stało?! Jak mogłeś do tego dopuścić i jakim niby cudem Jimin wpadł pod auto?! Tak ciężko go przypilnować?! Ty nieodpowiedzialny, tępy... Ugh.. - wziął głęboki oddech, kiedy na swojej talii poczuł TE dłonie. Ten dotyk uspokoił go nieco, ale wciąż patrzył na Yoongiego z mordem w oczach.

-Taehyung, spokój- szepnął Jeon, który ledwo dogonił swojego sąsiada, nim ten dopuścił się mordu.

-Czy ty jesteś normalny?!- krzyknął Yoongi, wstając z niewygodnego krzesła - Przychodzisz tu, jak królowa, drzesz na mnie mordę, zarzucasz cokolwiek, a nawet nie wiesz, co sie wydarzyło! - podszedł do szarowłosego, chcąc po prostu wydrapać mu oczy. - I jeszcze niepotrzebnie denerwujesz Chima! - tą część starał się wykrzyczeć odrobinę ciszej. - Wiedźma- rzucił w stronę Taehyunga ostatnie słowo, wracając na swoje miejsce.

-No więc? Co się stało? - zapytał, ale już bez tego jadu i pretensji w głosie. Nie, żeby przejął się tym co powiedział Yoongi. To była zasługa tylko i wyłącznie Jungkooka, dzięki któremu dał radę się uspokoić.

-Jimin zobaczył tego kutasa, nic mi nie powiedział, bo go sparaliżowało. Zaczął mieć jakiś atak, więc zawołałem ludzi, prosząc o pomoc. Ten facet podszedł, a Chim tylko zaczął zachowywać się jeszcze gorzej... Złapałem go, zacząłem do niego mówić, a on krzyknął, że mam go nie dotykać... I... Zaczął biec, nie patrzył przed siebie, nie słuchał, jak go wolałem i... - zacisnął wargi, patrząc na swojego blondwłosego aniołka - I wtedy wpadł pod zatrzymujący się samochód - westchnął.

-Chim, jak się czujesz?- zapytał, chociaż wiedział, że pewnie i tak nie usłyszy teraz prawdy, bo przyjaciel nie będzie chciał go martwić.

-Całkiem nieźle zważając na to, że kilka godzin temu wpadłem pod koła - uśmiechnął się lekko. Yoongi znów złapał jego dłoń, składając na niej niezliczoną ilość pocałunków, jakby to miało zabrać całe zło świata od tego cudownego chłopaka.

-A ktoś dorosły? Nie powinni być tu twoi rodzice? - odezwał się Jungkook, który wciąż obejmował Taehyunga od tyłu.

-Lekarz dzwonił do nich chwilę przed tym, jak Yoongi dzwonił do ciebie. Powinni być za niedługo.

-Może ja wyjdę, co? - spytał Min, który niesamowicie obawiał się konfrontacji z państwem Park, jednak młodszy ścisnął mocniej jego dłoń.

-Nie ma opcji, zostań.

-Ale... Nie znam ich, będę przeszkadzał, Jungkook też. Niech Tae zostanie- powiedział cicho.

-To czas żebyś poznał, zostań, proszę.

-Ugh... I jak ja mam być asertywny, gdy patrzysz na mnie takim wzrokiem, Chim?

-O to chodzi żebyś nie był. Jesteś kochany, wiesz? - uśmiechnął się zwycięsko.

-Chyba im przeszkadzamy - srebrnowłosy wyszeptał Jeonowi do ucha.

-Czyli przyjechaliśmy tu, żeby wracać? Marnujesz moje cenne pieniądze- odpowiedział równie cicho.

- Wynagrodze ci to w naturze.

-Chcesz może gdzieś pojeździć bez sensu? Jeżeli to ma być zapłata za przejechane kilometry, to nawet Europa mnie niesamowicie zachęca- mruknął, przyciągając go bliżej siebie.

-Ja kochany, a oni napaleni - powiedział Min, unosząc wysoko brwi. Kim uderzył Jungkooka delikatnie łokciem w brzuch i kaszlnął.

- My?

-Kto? Co? - otrzasnął się Jeon, nie mając pojęcia o co chodzi. Rozmasował lekko brzuch w miejscu, w którym przed chwilą znalazł się łokieć szarowłosego.

-Faktycznie napaleni, nawet nie wiedzą, co się dzieje dookoła - poszkodowany zachichotał, na co Tae zmierzył go wzrokiem.

-Jak zwierzęta - parsknął  Yoon, śmiejąc się z miny Jungkooka.

-Ej, nie bądź niemiły - jęknął Jeon, który powoli zaczynał się peszyć. Jimin tylko popatrzył smutno na tamtą dwójkę. Gdyby nie jego fobia, też mogliby z Minem tak wyglądać. Yoongi pochylił się nad nim, całując delikatnie w policzek.

- Może pójdę po frytki z Mc? W sumie, to powinieneś być głodny - pogłaskał go po blond włoskach.

-Chyba masz rację, trochę przeszkadzamy, Tae.

-Mówiłem. Ale chwila, jakie frytki z Mc?! Jimin się musi teraz zdrowo odżywiać- najstarszy spiorunował Kima spojrzeniem, marszczac mocno brwi.

- Czy ty coś sugerujesz? - spytał podejrzliwie.

-Sugeruje, że jest po wypadku i nie powinien jeść fast foodów?

-I jedno opakowanie małych frytek ma mu zaszkodzić? Nie, żebym był znawcą, Taehyung, ale to chyba tak nie działa.

-Powinieneś o niego dbać - naburmuszył się.

- Zarzucasz mi, że o niego nie dbam?! Kurwa, Taehyung, zastanów się czasem co mowisz- warknął, wychodząc z sali. Może kolejne dramatyzowanie było niepotrzebne, ale Yoongi potrzebował świeżego powietrza i braku tej irytującej wiedźmy.

-Wybacz Chim. Martwię się po prostu.

-Ale Yoongi naprawdę o mnie dba i się stara i... Możesz mu trochę odpuścić.

-Tae, kto jak kto, ale Yoongi nigdy specjalnie by nikogo nie skrzywdził. W szczególności Jimina - powiedział spokojnie Jungkook, wypuszczając młodszego z objeć. - Pójdę do niego, okej? - Taehyung kinął tylko głową na znak, że usłyszał. Usiadł obok Jimina i posłał mu uśmiech.

- Dobra, odpuszczę mu, ale nie licz, że go przeproszę.

-Tae...

-Nie ma opcji.

____________
Buziaki

Tae In Wonderland | TaekookWhere stories live. Discover now