Kiedy się obudziłem była 3 w nocy. Świetnie. Wstałem i chciałem zejść na dół ale kiedy wyszedłem na korytarz usłyszałem dzwięk rozbijanego szkła dochodzący z gabinetu Vincenta. Wróciłem do pokoju po broń i ruszyłem w stronę pokoju. Kiedy stałem przed drzwiami odbezpieczyłem broń i wszedłem do środka gotowy do wystrzelenia. W gabinecie na swoim stałym miejscu siedział Vincent a koło niego chyba z dziesięciu ludzi. Jeden z nich trzymał broń przy jego głowie. Do niego strzeliłem jako pierwszego. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Postrzeliłem.wszyztkich oprócz dwóch którzy zabrali mi broń i przyłożyli mi ją do szyji. W tedy do pokoju wbiegli Will Shane i Dylan. Wszyscy mieli bronie.
- Spróbujcie tylko strzelić a wasz braciszek umrze.
Serce waliło mi tak że byłem pewny że wszyscy je słyszeli.
Vincent powoli wstał i zaczął się zbliżać.
- Czego chcecie ?
- Nie zbliżaj się- mężczyzna przycisną broń mocniej do mojej szyi tak że zacząłem się dusić.
Dopiero kiedy Vincent się zatrzymał facet zmniejszył nacisk tak że mogłem wziąć oddech.
- Cierpienia któregoś z was. Antony wybierze kto ma cierpieć.
- Tony nie wasz mi się tego robić.
- Ja.- powiedziałem bez chwili zawahania.
Mężczyzna strzelił. A mi przed oczami zapadła ciemność.
Pov Shane. 10 dni później.
- Tony był zawsze przy mnie kiedy go potrzebowałem. Zawsze bez wyjątków. Był moją zaufaną osobą przy której nie bałem się płakać czy pokazywać emocji. Uwielbiałem spędzać z nim czas. Parę dni przed... tą nocą planowaliśmy gdzie pojedziemy na studia, co będziemy robić w przyszłości a.... a teraz będę to wszystko musiał zrobić sam. - łzy spływały po moich policzkach ciurkiem.
Popatrzyłem na trumnę którą właśnie spuszczali do dziury. W środku była osoba którą kochałem nad życie a której ze mną już nie ma.
// Tym razem to już koniec. Dziękuje wam z całego serca za wyświetlenia i głosy uwielbiam was. Pozostałe książki będą dalej pisane więc będziecie mieli co czytać. 🩷🩷🩷🩷//