Rozdział 11

5.8K 379 8
                                    

Jechaliśmy ponad godzinę, na szczęście nie było korków. Mam jeszcze jakieś trzy godziny. Jeśli nie wrócę do domu na czas mama mnie rozszarpie. Może nie jest już taka sroga? Przecież ostatnio mnie wyśmiała!

- Caleb...może powiesz nam łaskawie o co chodzi?- byłam tak samo nie cierpliwa jak Sara.

- Zaraz same się przekonacie.

Przyjechaliśmy na plażę. Uwielbiam to miejsce. Często przyjeżdżałam tu z rodzicami jak byłam mała. Ostatni raz, wszyscy razem byliśmy tu chyba dwa lata temu. Jednak ja zawsze gdy tylko miałam gorszy dzień wracałam tu. Jeśli Caleb wiedział o moich problemach sam mnie zabierał, jeśli nie wsiadałam w autobus i sama przyjeżdżałam na wybrzeże. Czułam się sto razy lepiej. To miejsce dawało mi niesamowity spokój. Zamiast na plażę nasz przyjaciel skierował się do pobliskiego parku. Dwie ławki dalej zobaczyłam chłopaka, który machał w naszą stronę. Gdzieś co już widziałam...ale gdzie? Nie przypomnę sobie teraz za nic.

- Dziewczęta! To jest Jacob, mój dobry kolega. Poznaliśmy się jakiś czas temu na koncercie szkolnym no i wczoraj na imprezie.

- Część! - rzucił w naszą stronę Jacob. Wyglądał nie najgorzej. Co więcej...był równie przystojny jak mój przyjaciel. Poczułam się zazdrosna. Miałam dzielić Caleba z jakimś innym chłopakiem?!

Podaliśmy sobie dłonie. Okazało się że Jacob planował piknik, więc miał ze sobą jedzenie i kocyk. Poszliśmy na plażę. Było nawet miło. Robiło się późno.

- Caleb...chyba powinniśmy się już zbierać.- odparłam

- Ooo tak!- spojrzał na zegarek.

- To my z Ari pójdziemy kupić coś na drogę i spotkamy się przy samochodzie.- oznajmiła Sara.

Wiem, że chciała aby zostali sami. Kupiłyśmy wodę, ciasteczka i tabletki przeciwbólowe, bo nadal strasznie bolała mnie głowa. Stojąc w kolejce zauważyłam jak Caleb żegna się z Jacobem. Przytulali się...Rozumiałam to, że nie powinnam być zazdrosna, bo on też ma prawo do miłości, ale do tego chłopaka nie miałam zaufania. Widziałam go gdzieś i wydaje mi się podejrzany. Może to przez ten kac...sama nie wiem.

Caleb odwiózł mnie do domu o 18. W drodze powrotnej mało rozmawialiśmy. Sara niestety nie mogła u mnie zostać, ponieważ jutro mamy szkołę. Ale obiecała, że zadzwoni i pogadamy.

- Część mamo!

- Część Ari. Gdzieś Ty była tyle czasu?

- Pojechaliśmy z Calebem i Sarą na plażę.

- Dobrze się wczoraj bawiłaś?- spojrzała na mnie podejrzliwie.

Cholera...

- Tak. Było całkiem spoko.

- Cieszę się. Zrobiłam na kolację naleśniki. Zjedz i idź już spać.

- Dziękuję. Dobranoc.- cmoknęłam ją w policzek.

Umyta leżałam w łóżku i słuchałam opowieści Sary o Billu. Jak przytula, jak całuje, jaki jest wspaniały. Cieszyłam się, że moi przyjaciele są szczęśliwi. Szkoda, że ja zawsze mam pod górkę...Dlaczego nie mogę spotkać miłości mojego życia? Dlaczego chociaż raz to chłopak nie powalczy o mnie? Myślałam jednak o Jacobie. Nic nie przychodziło mi do głowy. Nie mogłam zasnąć więc postanowiłam sprawdzić Twittera. Jacob mnie zaobserwował. Natychmiast weszłam na jego profil. Zobaczyłam zdjęcie ze wczorajszej imprezy...Tak! Teraz już wiem...To chłopak, który obściskiwał się na schodach z jakąś laską, gdy rozmawiałam z Noahem! Nie!!! Jak ja o tym powiem Calebowi? Czy mam mu powiedzieć?

New ClassmateWhere stories live. Discover now